[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sumy tam wymienione.  Odpowiedni dom"? Mog­
łaby kupić dwa pałace i coś jeszcze by zostało.
Azy napłynęły jej do oczu, litery zaczęły się
rozmazywać.
- Nie potrzebuję aż tyle...
Ettore obserwował ją przez chwilę i zacisnął
dłonie w pięści, żeby jej nie objąć, nie przytulić do
piersi i już nie puścić, mieć ją zawsze blisko, dbać
o nią, kochać ją.
- Potrzebujesz potężnej dawki zdrowego roz­
sądku - mruknął szorstko. Była taka blada i taka
zmęczona, jakby całe życie z niej uszło. - Nie
dbasz o siebie. Musisz, przez wzglÄ…d na mojego
syna. WyglÄ…dasz strasznie.
Ledwie wypowiedział te słowa, pożałował ich.
Madonna diavola! Jej miękkie wargi zadrżały,
mrugnęła kilka razy, żeby powstrzymać łzy, które
lada chwila mogły spłynąć po policzkach.
Tak bardzo pragnÄ…Å‚ wziąć jÄ… w ramiona, pocie­
szyć, cofnąć ostre słowa, powiedzieć, że w jego
oczach zawsze będzie zniewalająco piękna. Wyjął
pióro z kieszeni, otworzył i podsunął Sophie.
- JeÅ›li podpiszesz, te pieniÄ…dze bÄ™dÄ… natych­
miast dostępne, musisz tylko podać mi numer
swojego konta. Za dzień, dwa prześlę ci też kopię
tego dokumentu.
Powinien stąd zaraz wyjść. Zbyt wiele go to
kosztowaÅ‚o. Zbyt siÄ™ chyba pospieszyÅ‚ z tÄ… wizy­
tÄ…. PopeÅ‚niÅ‚ horrendalny bÅ‚Ä…d. Powinien byÅ‚ pozo­
stawić całą sprawę swoim prawnikom. Tak bardzo
Anula & Irena
scandalous
133
pragnął ją zobaczyć. O niczym innym nie myślał
od dnia jej wyjazdu z Toskanii. Sądził, że to
zniesie, że wytrzyma, ale nie, spotkanie z Sophie
okazaÅ‚o siÄ™ ponad jego siÅ‚y. Po raz pierwszy w ży­
ciu znalazł się w sytuacji, która go przerosła.
- OczywiÅ›cie, numer konta - wykrztusiÅ‚a i po­
derwała się czym prędzej, bo bała się, że jeszcze
moment, a nie powstrzyma cisnÄ…cych siÄ™ do
oczu Å‚ez.
Przeszła do maleńkiej kuchenki, oparła się
o zlew. Byle się nie rozpłakać. %7łeby tylko się nie
rozpłakać... Włożyła knykcie do ust, dławiąc
szloch. Kiedyś mówił jej, że jest piękna. Teraz
powiedziaÅ‚, że wyglÄ…da strasznie. Owszem, wy­
glądała strasznie, sama to widziała.
Zbyt wiele nieprzespanych nocy. DÅ‚ugie noce
na twardym wąskim łóżku, wypełnione myślami
o Ettore, wypełnione tęsknotą za Ettore. Straciła
apetyt, byÅ‚a wykoÅ„czona ciÄ…gÅ‚ym udawaniem ra­
dości oraz pogody ducha przed synkiem i Timem.
Pozbieraj się, powiedziała sobie. Przecież jest
dobrze, powinnaś być szczęśliwa. Wytarła oczy
papierem toaletowym i drgnęła gwałtownie na
dzwięk aksamitnego głosu:
- Dlaczego płaczesz? Czy Tim - wymówienie
imienia  kochanka" przyszło mu z najwyższym
trudem - zle cię traktuje? Jeśli tak...
Serce zabiło jej mocniej. Odwróciła się z czymś,
co miaÅ‚o uchodzić za uÅ›miech i próbowaÅ‚a przy­
brać lekki ton:
Anula & Irena
scandalous
134
- SkÄ…dże. OczywiÅ›cie, że nie. Tim jest absolut­
nie wspaniały. Nie skrzywdziłby muchy. - Ale
w środku drżała, patrząc na niego. Musi przez to
przebrnąć. - A co u ciebie? Masz to, czego prag­
nÄ…Å‚eÅ›? Jak Cinzia?
Bolało, ale musiała wiedzieć. Po telefonie od
porzuconej narzeczonej wiedziała już, że nie ma co
liczyć na szczęście z Ettore, tak naprawdę nic więc
nie poświęciła.
- Wybaczyła ci?
- Mówisz zagadkami. Na temat Ginzii mam ci
trochę do powiedzenia. - Cofnął się z przejścia
Å‚Ä…czÄ…cego kuchenkÄ™ z pokojem. - Chodz. To nie­
zbyt miłe miejsce na rozmowy. Winien ci jestem
spóznione przeprosiny.
Przeprosiny? Postąpiła krok ku niemu. Nawet
jeśli jego morale pozostawiało wiele do życzenia,
to ostatecznie zachował się fair. Zaproponował jej
małżeÅ„stwo, zerwaÅ‚ ze swojÄ… dÅ‚ugoletniÄ… narze­
czoną, wierząc, że Sophie rzuci się, by skorzystać
z jego oferty. Kiedy wyjechała, przekazał do jej
dyspozycji astronomiczne sumy, prawdziwy majÄ…­
tek. ZrezygnowaÅ‚ z pierwotnego pomysÅ‚u, że Tor­
ty powinien wychowywać się pod jego okiem. To
musiała mu oddać.
Nie dotknął jej, kiedy przesuwała się koło niego
w przejściu, chociaż pragnęła tego całym sercem:
tylko ten jeden raz. PomyÅ›laÅ‚a, że jest jak narko­
manka potrzebująca swojej działki bez względu na
niebezpieczeństwo. Nienawidziła się za swoją sła-
Anula & Irena
scandalous
135
bość. Tak na nią działał. Zawsze tak na nią działał.
Sprawiał, że go pragnęła, działał oszałamiająco na
zmysły. Była to prawdziwa tortura.
Z wypiekami na policzkach usiadła na kanapie.
Nigdy jeszcze nie widziała, by ta piękna twarz
była tak ponura, a głos nigdy jeszcze nie brzmiał
tak chropawo, gdy Ettore zaczął mówić, siadając
obok niej:
- WnoszÄ…c z napomknieÅ„, oderwanych infor­
macji, zacząłem podejrzewać, że zle cię osądziłem
i że nie dokonałaś żadnej kradzieży.
- Cóż za przenikliwość. - Jeśli można mówić
o apatycznej ironii, to właśnie była apatyczna
ironia.
Kiedyś czekała, by usłyszeć te słowa od niego
- drobny, najdrobniejszy znak, że wierzy w jej
niewinność. Teraz nie miaÅ‚y najmniejszego zna­
czenia.
Ettore zacisnął zęby. Zasłużył na to. Na to i na
jeszcze większe kary. Patrzył, jak Sophie odgarnia
kosmyk z policzka i mówił dalej. Obrzydzeniem
napełniało go to, co odkrył, ale jeszcze bardziej
nienawidził siebie za to, że choćby na moment
uwierzył w oskarżenia.
- MusiaÅ‚em mieć potwierdzenie, zanim mog­
łem ci cokolwiek powiedzieć. Opieram się na
faktach, nie na przypuszczeniach. Pamiętasz ten
ranek, kiedy ciÄ™ zostawiÅ‚em i pojechaÅ‚em do Flo­
rencji?
Sophie zacisnęła usta. Nie chciała odpowiadać
Anula & Irena
scandalous
136
na to pytanie. OczywiÅ›cie, że pamiÄ™taÅ‚a. Jak mog­
łaby zapomnieć, jak głupio szczęśliwa wtedy była,
jaka pewna tego, że ich małżeństwo może się udać.
Nie chciała pamiętać, ale jak, do diabła, miała
zapomnieć? Zaplotła dłonie i patrzyła na niego
w upartym milczeniu.
- PrzyjmujÄ™ to za potwierdzenie. - Rozmowa
okazała się trudniejsza, niż przypuszczał. - Oto,
czego się dowiedziałem: Cinzia przyznała się, że
poleciła swojej pokojówce podrzucić naszyjnik do
twojej walizki.
Był jej dłużny to wyjaśnienie, przeprosiny, ale
zaczynał skracać swoją historię. Z konieczności.
Nie powinien byÅ‚ przychodzić. ChciaÅ‚ wyjść. Na­
tychmiast. Kochał ją bardziej, niż wydawało się
to możliwe. Nie powinien siedzieć z nią tutaj,
teraz, sam na sam. Nie był w stanie podołać
temu ani psychicznie, ani fizycznie.
Wybrała przecież Tima. Nie jego.
- Jest mi bardzo przykro, że ci nie wierzyłem.
- Włożył jej na powrót pióro do ręki i przesunął
dokument w jej stronÄ™.
Sophie natychmiast upuściła pióro na stół. Et-
tore westchnÄ…Å‚ zniecierpliwiony. Z takim trudem
wypowiedziane skrótowe wyjaÅ›nienie nie wystar­
czyło. Był jej winien znacznie więcej.
Zebrawszy siły, mówił dalej:
- Jedyne, co mam na swoją obronę, to to, że
opieram siÄ™ zawsze na faktach. Wychodzi ze mnie
bankier. - Próba żartu przeszła niezauważona.
Anula & Irena
scandalous
137
WciÄ…gnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko powietrze i mówiÅ‚ dalej: - Kie­
dy Cinzia powiedziała, że to na pewno ty, nie
uwierzyłem ani jednemu jej słowu. Nawet kiedy
naszyjnik został znaleziony w twojej walizce, dalej
nie wierzyÅ‚em. Ale to byÅ‚ fakt. Nie mogÅ‚em uda­
wać, że nie widzÄ™. Twoje milczenie, i tu siÄ™ myli­
łem, zrozumiałem jako przyznanie się do winy, ale
teraz rozumiem, że byłaś w szoku.
Sophie ogarnęła wściekłość, niespodziewana
i gwaÅ‚towna. ByÅ‚ to rodzaj odreagowania. Od­
reagowania tÄ™sknoty, która jÄ… mÄ™czyÅ‚a od momen­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)