[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostrzegłam dziewczynę w bieli.
- Agnes! - zawołałam i straciłam panowanie nad sobą, runęłam w inny
świat...
Ogarniała mnie ciemność. Już po wszystkim.
- Nie wychodz poza Krąg!
Zamrugałam, uniosłam powieki. Jedyne światło płynęło ze świec. Płonęły
równym płomieniem. Talizman leżał na ziemi, chłodny, nienaruszony.
Pochyliłam się, uniosłam go i usłyszałam szept Agnes:
- Zawsze jestem u twego boku...
Helen pospiesznie starła z podłogi ślady kredy. Spojrzała na nas z
rumieńcem na policzkach.
- %7ływioły przemówiły. Ziemia dla Sary, woda dla Evie. Tak myślałam. -
Uśmiechnęła się. - A więc teraz jesteśmy w komplecie. Cztery przyjaciółki,
cztery %7ływioły, cztery punkty kręgu.
- Ale nas jest tylko trzy - zauważyła Sara.
- Nieprawda. - Powoli podniosłam wzrok. - Nie zapominaj o Agnes. Ona
także tu jest.
Zajrzałam do jej świata i już wiedziałam, że nigdy nie będę taka jak
przedtem.
Rozdział 46
Agnes.
Codziennie byłam świadoma jej bliskości - gdy szłam długimi korytarzami
Wyldcliffe, po których niosło się echo. Czasami była równie wyrazna, jak in-
ne uczennice, czasami przypominała tylko cień, westchnienie. Bałam się
wszystkiego, co mi powiedział Sebastian i pokazała Helen, ale Agnes jakimś
cudem dodawała mi otuchy w tym domu tajemnic. Pomagała mi nawet w
zmaganiach z Celeste, która wydawała się zdeterminowana bardziej niż
dawniej, by uprzykrzyć mi życie.
W szpitalu miała pewnie mnóstwo czasu, by zaplanować tę żałosną
kampanię. To były głupstwa - wyrywały mi kartki z podręczników, ukrywały
strój gimnastyczny, robiły wszystko, żebym poczuła się zle. Nie wystarczało
jej, że sama mnie nie lubi, chciała, by nienawidziły mnie także India, Sophie i
wszystkie inne. Sophie było głupio, ale była zbyt słaba, by się sprzeciwić, i
wkrótce znowu znalazła się pod wpływem Celeste. Nie przejęłam się.
Wiedziałam, kto naprawdę się dla mnie liczy.
- Czy serio sądzisz, że pozbędziesz się mnie dzięki tej dziecinadzie? -
zapytałam Celeste ze znużeniem. Wróciłam do sypialni i po raz trzeci w tym
tygodniu zobaczyłam swoje ubrania na podłodze.
- Nie, Johnson, nie dzięki temu - odparła. - To ma cię tylko wkurzyć.
Fajna zabawa.
- Jesteś chora, wiesz o tym?
- Naprawdę? I kto to mówi? - wycedziła. Roześmiała się. - To ty będziesz
chora, kiedy przyjdzie ci się pakować.
Wyszłam bez słowa. Musiałam odejść, zanim straciłabym panowanie nad
sobą. Mam nie zwracać na siebie uwagi - czy nie tak powiedziała panna
Scratton? Zbiegłam ze schodów. Było mi wszystko jedno, dokąd idę, do
stajni, biblioteki, nieważne.
- Nie wolno biegać po schodach!
Zatrzymałam się i obejrzałam za siebie. Panna Dalrymple.
- A dokąd to się tak spieszymy? - Uśmiechała się, ale obserwowała mnie
bez mrugnięcia okiem jak wąż. Podeszła bliżej. Zrobiło mi się niedobrze.
Zwiatło kłuło mnie w zrenice, aż zobaczyłam plamy przed oczami. Miały
kształt krzyża... nie, miecza i nagle przez ułamek sekundy dostrzegłam
Sebastiana, jakby w oddali, ze skupieniem na pięknej twarzy. Przecinał
powietrze szybkimi ruchami dłoni, w której trzymał srebrny sztylet. Srebrny
sztylet...
- Bardzo przepraszam - wykrztusiłam.
- Pamiętaj, że nie wolno biegać po schodach, to niebezpieczne - oznajmiła
głosem bez wyrazu. - Nie chcemy przecież, żeby coś ci się stało, prawda,
Evie? Jesteś bardzo blada. Dobrze się czujesz?
- Tak.
- Taka jesteś niechlujna. - Zmierzyła mnie wzrokiem. - Na przyszłość
staranniej spinaj włosy. I chyba nie nosisz biżuterii?
- Nie, skądże.
Czy to tylko przesadnie surowa nauczycielka, przestrzegająca szkolnych
zasad, czy jedna z nich? Czy szuka talizmanu? Nieważne - i tak byłam w
pułapce. Stała tak blisko, że widziałam drobne żyłki na jej policzkach, czułam
ciężki, hipnotyzujący zapach jej perfum. Muszę uciec. Spanikowałam,
odpięłam górne guziki bluzki, odsłoniłam gołą szyję.
- Nie noszę biżuterii - wymamrotałam. - Niczego nie mam.
Spochmurniała i cofnęła się o krok, zaraz jednak uśmiechnęła się
ponownie.
- Ależ oczywiście, niby dlaczego miałabyś mieć?
Puściła mnie. Drżałam na całym ciele, ale byłam bezpieczna. Usłuchałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)