[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzwięku coś, co sprawiało, że zebranych przeniknął zimny dreszcz.
 Proszę was o statek  ciągnął Skaflok.  Proszę w imię przyjazni, która łączyła Sidhów i
Elfów, w imię waszego honoru wojowników i w imię miłosierdzia  jako dzieci bogini Danu.
Czy pożyczycie mi go?
Znów zapadła cisza. Wreszcie Lug rzekł:  Trudno jest ci nie pomóc&
 A dlaczego nie pomóc?  zawołał Dowe Berg. Wyciągnął nóż z pochwy i rzucił go w
* Fomorowie  jednookie, jednonogie potwory, pierwotni mieszkańcy Irlandii.
* Milezjanie  synowie Mila, legendarni przodkowie dzisiejszych Irlandczyków.
górę. Nóż spadł, wirując do jego ręki.  Czemu nie zmobilizować armii Sidhów i walczyć z
barbarzyńskim Trollheimem? Jakże szara i uboga będzie Kraina Czarów, jeśli Elfowie zostaną
pokonani!
 Uspokójcie się  rozkazał Lug.  Musimy dobrze się zastanowić nad tym, jak
powinniśmy postąpić.  Wyprostował swą olbrzymią postać.  Jesteś naszym gościem,
Skafloku Wychowanku Elfów. Siedziałeś przy naszym stole i piłeś nasze wino, Sidhowie zaś
dobrze pamiętają, jak niegdyś goszczono ich w Alfheimie. Nie możemy ci odmówić
przynajmniej tak małej przysługi, jak pożyczenie statku. Poza tym nazywam się Lug Długoręki, a
Tuatha De Danaan robią co chcą, nie pytając o zdanie ani Asów, ani Jotunów.
Na te słowa zebrani zakrzyknęli wyciągając miecze i uderzyli nimi o tarcze, bardowie zaś
zaintonowali pieśni bojowe. Mananaan Mac Lir, spokojny i opanowany pośród ogólnej wrzawy,
zwrócił się do Skafloka:  Pożyczę ci statek. Choć nie większy od zwykłej łodzi, to najlepszy
korab w mojej flocie. Ponieważ jednak trudny jest w obsłudze, a podróż zapowiada się
interesująco, popłynę z tobą.
Skaflok ucieszył się bardzo. Liczna załoga nie byłaby lepsza od malej  może nawet gorsza,
gdyż łatwiej mogła zwrócić na siebie uwagę  a władca mórz powinien być najlepszym
towarzyszem podróży.  Mógłbym ci podziękować słowami  rzekł  ale rad uczyniłbym to
przysięgając braterstwo.
 Nie tak szybko, zapaleńcze  uśmiechnął się Mananaan, spoglądając na Skafloka z
większym zainteresowaniem, niż się wydawało.  Jakiś czas będziemy odpoczywać i ucztować.
Widzę, że przyda ci się nieco wesołości, a poza tym podróż do Krainy Olbrzymów wymaga
wielu przygotowań.
Młodzieniec nie mógł nic na to powiedzieć, lecz w głębi duszy był wściekły. Nie pragnął teraz
radości, wino zaś tylko przypominało mu&
Ktoś dotknął lekko jego ramienia. Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Fand, małżonką
Mananaana.
Niewiasty Tuatha De Danaan były piękne i majestatyczne, gdyż narodziły się jako boginie.
Nie sposób opisać słowami ich piękna, a wśród nich Fand wyróżniała się urodą.
Jej jedwabiste włosy, złote jak promienie słońca w pogodny letni wieczór, spływały w
splotach diademu aż do stóp, suknia mieniła się wszystkimi barwami tęczy, krągłe, białe ramiona
błyszczały od bransolet zdobnych drogimi kamieniami, a przecież ona sama przyćmiewała
najpiękniejsze stroje.
Mądre, fiołkowe oczy Fand zajrzały Skaflokowi w głąb duszy. Jej głos brzmiał jak nieziemska
muzyka:  Czyżbyś chciał samotnie popłynąć do Jotunheimu?  zapytała.
 Oczywiście, pani  odparł młodzieniec.
 Nikt z ludzi nie powrócił stamtąd żywy, poza Thialfim i Roskwą, którzy byli w
towarzystwie Thora. Jesteś albo bardzo dzielny, albo bardzo lekkomyślny.
 Co to za różnica? Jeśli umrę w Jotunheimie, będzie to taka sama śmierć jak gdzie indziej.
 A jeżeli przeżyjesz?  Fand wydawała się bardziej smutna niż przestraszona.  A jeżeli
przeżyjesz, czy naprawdę przywieziesz z powrotem ten miecz i będzisz nim walczył& wiedząc,
że musi w końcu zwrócić się przeciw tobie?
Skaflok obojętnie skinął głową.
 Myślę, że patrzysz na śmierć jak na przyjaciela  szepnęła.  Dziwny to przyjaciel dla
młodzieńca takiego jak ty.
 Jest to najwierniejszy przyjaciel na świecie  odparł.  Zmierć zawsze będzie u twego
boku.
 Myślę, że tracisz rozum, Skafloku Wychowanku Elfów, i smuci mnie to. Od czasów Cu
Chulaina*  przez chwilę oczy jej zamgliły się łzami  nie było wśród śmiertelników
podobnego do ciebie męża. Martwi mnie, gdy widzę, że wesoły chłopiec, którego pamiętam, stał
się taki ponury i zamknięty w sobie. Jakiś robak wżera ci się w serce, a ból sprawia, że szukasz
śmierci.
Skaflok nic nie odpowiedział, skrzyżował ramiona na piersi i utkwił wzrok w oddali.
 Ale smutek także umiera  ciągnęła Fand.  Możesz go przetrzymać. Spróbuję osłonić
cię moim kunsztem, Skafloku.
 To świetnie!  warknął, nie mogąc dłużej tego znieść.  Ty będziesz czarami chroniła
moje ciało, a ona modliła się za moją duszę!
Odwrócił się gwałtownie w stronę pucharów z winem. Fand westchnęła.
 Popłyniesz w smutnym towarzystwie  powiedziała do swego małżonka.
Władca mórz wzruszył ramionami.
 Niech się zadręcza czarnymi myślami. A ta podróż i tak mi się spodoba.
* Cu Chulain  mityczny bohater irlandzki, syn Luga Dlugorękiego, kochanek Fand.
XXII
Trzy dni pózniej Skaflok stał na brzegu morza i przyglądał się, jak jeden z Leprechaunow
wyciąga statek Mananaana z groty, w której był ukryty. Była to mała, smukła łódz o srebrzystym
kadłubie, który wydawał się zbyt kruchy do morskich podróży. Jej maszt był inkrustowany
kością słoniową, a żagiel i takielunek przeplatany barwnym jedwabiem. Na dziobie stał piękny
złoty posąg Fand jako tancerki.
Ona sama odprowadziła Skafloka i Mananaana. Pozostali Tuatha De Danaan pożegnali się
wcześniej i nie było żadnego z nich na brzegu morza w ów chłodny, mglisty poranek. Mgła
połyskiwała jak krople rosy w splotach Fand, a jej fiołkowe oczy wydawały się ciemniejsze i
bardziej błyszczące niż zwykle, gdy życzyła Mananaanowi pomyślności.
 Niech ci się szczęści w podróży  powiedziała do niego  i obyś wkrótce powrócił do
zielonych wzgórz Erynu* i złotych ulic Krainy Młodości. Za dnia będę spoglądać w stronę morza,
nocą zaś wsłuchiwać się w fale, oczekując wieści o powrocie Mananaana.
Skaflok stał na uboczu. Pomyślał, jak mogłaby żegnać go Freda, i powiedział sobie w duchu:
Nieszczęsny to chłopak,
Co odpływa wczesnym rankiem,
Nie żegnany przez swą ukochaną.
Pył wodny jest
Zimniejszy niż
Jej pocałunki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)