[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drzwi. To pewnie Mel. Zupełnie nie była przygotowana na głośny, pełen złości
krzyk:
- Do diabła! Co ty wyrabiasz!
Zachwiała się na krześle i zleciała na podłogę, dziko wymachując ramionami i
lądując na trzęsących się nogach.
- Porządkuję papiery.
- Na miłość boską, nie powinnaś tam wchodzić! A gdyby nie udało ci się
utrzymać równowagi?
- Spadłam tylko dlatego, że mnie wystraszyłeś swoim wrzaskiem! - odparo-
S
R
wała z furią. - Co za idiota tak się wydziera komuś za plecami! - Spojrzała na niego
jak na robaka i dodała już ciszej: - Kretyn. - Nadal taksowała go wzrokiem. - Czy
nadal bierzemy ślub, czy już otrząsnąłeś się z chwilowego szaleństwa?
- To nie szaleństwo, Cally. To całkiem rozsądna decyzja.
- Jestem w szoku, że mnie w ogóle poznajesz. Dawno cię nie było.
- Cally... - Nachylił się, usta mu drgnęły. - Czyżbyś za mną tęskniła?
- Nie, skąd. - Jak dobrze, że nie jestem Pinokiem, dodała w duchu, jednak dla
pewności musnęła się palcem po nosie.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego nie przychodziłem? Dlaczego nie zabierałem cię
co wieczór na kolację, nie zabiegałem o twoje względy, przynosząc kwiaty i czeko-
ladki?
- Miałam nadzieję, że zrozumiesz swój błąd i wycofasz tę szaloną propozycję.
- Nie, Cally, nie masz aż tyle szczęścia. Byłem w Nowym Jorku. Mam tam
mnóstwo pracy.
- Och... - Wbiła wzrok w podłogę. - Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Dlaczego nie zapytałaś? Przyjechałem prosto z lotniska.
Oczywiście, że nie zapytała. Przypomniała sobie wszystkie telefony. Blake
pytał, a ona udzielała niegrzecznych, monosylabowych odpowiedzi. Nigdy go o nic
nie pytała.
- Widzę, że za mną tęskniłaś i że robisz głupstwa, dlatego uważam, że powin-
naś się do mnie przeprowadzić jeszcze dzisiaj.
- Nie.
- %7ładnego sprzeciwu. Jestem zmęczony. Poza tym nie mogę ci ufać.
- Słucham?!
- Wspinasz się na krzesło obrotowe. Czy to bezpieczne dla naszego dziecka?
- Blake, jestem w ciąży. Nie jestem niepełnosprawna!
- Lepiej, jak będziemy spali razem.
- Nie będę z tobą spała!
S
R
- Nie ma sprawy. Nie w moim łóżku, ale pod moim dachem. Przyjadę po cie-
bie do biura jutro wieczorem, pojedziemy do ciebie i zabierzemy rzeczy.
- Mam samochód. Mogę sama do ciebie przyjechać.
- Pojedziemy razem.
Zjawił się dziesięć minut przed czasem. Cally była już gotowa, ale zwlekała i
udawała nachmurzoną, podczas gdy serce jej topniało na widok jego urody. W du-
chu wściekała się na siebie za swoją słabość. Pojechali jego samochodem. Cally
bawiła się odtwarzaczem, wybierając głośną muzykę, która uniemożliwiała nor-
malną rozmowę.
- Witaj w domu - zadrwił, otwierając frontowe drzwi.
- Nie przeniesiesz mnie przez próg? - spytała zgryzliwie.
- Kochanie, nie sądzę, że powinniśmy się dotykać. Przynajmniej dopóki nie
powiesz, że jesteś gotowa na wszystko.
Dłuższą chwilę stali, przypatrując się sobie. Pożądanie, które nagle w niej za-
wibrowało, niemal pchnęło ją ku niemu. Zacisnęła zęby i pięści, zmuszając mózg
do pracy. Blake pragnie jej ciała... ale nie serca.
W nocy prawie nie spała, a czas rozciągał się w nieskończoność, gdy więc
obudziła się wcześnie rano następnego dnia, była bardziej zmęczona, niż kiedy w
nocy wsuwała się pod kołdrę.
Usłyszała cichy plusk wody. To Blake pływał i nurkował, przemierzając jedną
długość basenu po drugiej. Pózniej, kiedy wyszedł do pracy, sama popływała tro-
chę, w nadziei że ruch pomoże jej zasnąć następnej nocy.
Blake wrócił do domu wczesnym popołudniem, kiedy właśnie wychodziła z
domu.
- Dokąd się wybierasz?
- A to co? Jesteś moim strażnikiem?
- Tylko spytałem, Cally. To nie jest więzienie.
S
R
- Ach, tak? Więc idę do lekarza.
- Miałem zamiar zapytać, kiedy się do niego wybierasz.
- Właśnie dzisiaj.
- Zwietnie. Idziemy razem.
Wyczuła w nim nieustępliwość, dlatego postanowiła się nie spierać.
W gabinecie Blake początkowo siedział bez słowa, tylko z zadowoleniem słu-
chał, kiedy lekarz przekazywał podstawowe informacje.
- Przy tej chorobie istnieje nieznacznie podwyższone ryzyko, ale...
- Jakiej chorobie? - przerwał Blake.
Zdziwiony doktor spojrzał na Cally.
- On niewiele wie - powiedziała szybko. - Proszę mu to wyjaśnić.
Jednym uchem słuchała, jak lekarz opowiada o endometriozie, o nawarstwia-
niu się tkanki, o bólu, jaki to przysparza, o prawdopodobieństwie interwencji chi-
rurgicznej.
- Nie sądziłem, że będzie w stanie zajść w ciążę bez leczenia chirurgicznego.
Ale cuda się zdarzają... Cally przyszła do mnie, aby potwierdzić ciążę, i cieszę się,
że teraz jest tu z panem. Ona potrzebuje silnego wsparcia.
- Jestem z Cally. Bardzo się cieszymy.
Uśmiechnął się do niej promiennie. W oczach miał czułość, co tak ją zszoko-
wało, że aż zakręciła się niespokojnie na krześle. Blake wyciągnął rękę i mocno
chwycił jej dłoń.
- Jestem pewien, że we troje potrafimy zatroszczyć się o Cally i dziecko -
przyjaznie powiedział doktor.
Po tym oświadczeniu Blake zaczął drobiazgowo wypytywać o chorobę Cally i
jej wpływ na przebieg ciąży.
- Istnieje pewne ryzyko poronienia - przyznał lekarz - ale bez paniki, nie ma
powodu przypuszczać, że do niego dojdzie.
S
R
Krzepiący uśmiech lekarza niezupełnie ją uspokoił. Czyż nie była ulubienicą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)