[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- odpowiadam, spróbuję jeszcze raz, nie myśl sobie, mówi, życie, oczywiście, rzecz
nieprosta, gówna, rzecz jasna, robi się coraz więcej, ale trzymaj się, wiesz, ktoś się jednak
kiedyś zatrzyma. Wiem, mówię mu, ale nie tyle dręczy mnie, czy ktoś w końcu mnie
zabierze, ile boję się o tych, którzy przejeżdżają i nawet nie spojrzą, czy nikt nie stoi na
poboczu. Wyobrażasz sobie, jakie demony przychodzą do nich we śnie? Jak męczą ich co
noc złe anioły? Zgroza po prostu. Tak, naprawdę zgroza - mówi, nigdy o tym nie
myślałem. Ja, szczerze mówiąc, też.
Porno
- Ty wciąż mówisz o pornografii.
- No, bo lubię pornografię.
- Jak można lubić pornografię?
- Lubić można wszystko. Ty, na przykład, lubisz Elvisa. To też pornografia.
- Nie, Elvis to nie pornografia.
- Pornografia, pornografia. Elvis, George W. Bush, Myszka Miki - wszystko to
pornografia.
- Myszka Miki?
- Tak, Myszka Miki. To kiepska pornografia.
- Nie. Tylko nie myszka Miki. George W. Bush - tak, zgadzam się, ale nie Myszka
Miki.
- Nie zaprzeczaj.
- A ty co - oglądasz te filmy?
- Jakie filmy?
- No, filmy pornograficzne.
- Co masz na myśli?
- No, prawdziwą pornografię, filmy - rozumiesz?
- A. Nie, nie oglądam. Gdzie miałbym je oglądać? Nie mam telewizora. Miałem
wybór - kupić albo telewizor, albo zimowy płaszcz.
- I co?
- Nic. Pomyślałem - na co mi telewizor.
- No, słusznie, chyba.
- Ja też tak myślę.
- A płaszcz?
- Płaszcz? No, znowu pomyślałem - na co mi płaszcz.
- Rzeczywiście - po co ci płaszcz w lecie.
- No widzisz.
- To znaczy, że filmów nie oglądasz?
- Nie oglądam.
- Dziwne... No, muszę lecieć, to mój samolot. Napiszesz potem coś o swojej miłości
do pornografii.
- Koniecznie. Dobrego lotu.
- Kup sobie telewizor.
- Dobrze. W innym życiu...
...Kiedy miałem jedenaście albo dwanaście lat, przyjazniłem się z Bobem, byliśmy
w tej samej klasie. Bob był z patologicznej rodziny, jego tata siedział gdzieś na północy, a
mama pracowała w bufecie na stacji, już nie wiem, co w tym patologicznego, Bob był
konkretnie wykręconym kolesiem, nawet w tych społecznie unormowanych czasach
chcieli go wyrzucić ze szkoły, ale dokąd go wywalisz, jeśli wszędzie wokoło jest
radziecka władza. W takim wieku zawsze podoba się wszelkie barachło, hormony buzują,
wysypują się pryszcze, chciałoby się wydymać cały świat od tyłu, w ogóle - zaczynają się
dobre lata, koniec błogosławionych osiemdziesiątych, czas wypełniony słońcem, trawą i
ruchem spółdzielczym, totalny luz, jakbyśmy trafili na jakiś zjazd maruderów, którzy na
zawsze opuszczając okupowany kraj, w naszym konkretnym wypadku - Wielkie
Radzieckie Imperium, chcieli zabrać ile tylko się da na pamiątkę po zmarłym: jakieś
drobne suweniry, fotografie i świeczniki, które stały na kominku w salonie, coś z szaf z
ubraniami, jakieś śmieci, zupełnie niepozorne i nikomu niepotrzebne rzeczy - naczynia,
ozdoby, złoto, diamenty, metale kolorowe, węgiel, ropę, surowce naturalne; radośnie
uśmiechnięte twarze ówczesnych ludzi, w czasach mojego dzieciństwa były właśnie takie
- radosne i uśmiechnięte, i nawet spekulanci, związani taśmą klejącą i oblani benzyną,
spalali się w swoich spółdzielczych budkach z uśmiechami i poczuciem niezmiernie
trwałego lotu przez wszystkie pomarańczowe niebiosa, które otworzyły się nad naszą
ojczyzną.
Uczyliśmy się z Bobem w jednej klasie, ale przez jakiś czas nie zadawaliśmy się ze
sobą, częściej włóczyłem się za starszymi przyjaciółmi, prawdziwymi przygłupami, gdzieś
zdobywali pirackie kopie niemieckich filmów porno i prosili mnie jako prymusa, żebym
tłumaczył, bo oni tam nie wszystko rozumieli, głupki jednym słowem. Kasety były
parszywe, przegrywane po raz czwarty-piąty, wideo też było parszywe, radzieckie, starsi
przyjaciele wykazywali zaufanie do mojej znajomości języka trochę bezpodstawnie, trzeba
przyznać, że się starałem, w końcu to przyjaciele. Tłumaczyłem na żywo, rzecz jasna, co
prawda tłumaczyć tam niespecjalnie było co, na tekstowy korpus składały się głównie
pieprzne frazy w rodzaju:  Jak chcesz, żebym to zrobił? , wszystko komplikowałem,
tłumacząc: on pyta ją, jak ona chce, żeby on z nią to zrobił, przyjaciele ze zrozumieniem
kiwali głowami, mówiąc, dobra, mały, dobra, tak miało być. Nic dziwnego, że od tego
czasu niemiecki kojarzy mi się z seksem oralnym. Największą nagrodą za trudy
tłumaczenia była, oczywiście, sama możliwość zobaczenia prawdziwego niemieckiego
ostrego porno, i to wtedy, kiedy twoi rówieśnicy wiedzieli coś o seksie najwyżej z
kawałów, a prezerwatywy nie widzieli nawet w reklamie, bo wtedy takiej reklamy nie
było.
I właśnie w tym czasie zeszliśmy się z Bobem. I on, i ja zajmowaliśmy się
fotografią, każdy z nas miał w domu całą górę różnych śmierdzących chemikaliów, różne
wywoływacze, utrwalacze, wszelkie szkiełka i pincety, porządnie ich używać nie
potrafiliśmy - ani on, ani ja - ale i jemu, i mnie się to podobało. Nie wiem, coś w tym było,
to nie jakieś zasrane kodaki, nie tania jednorazowa podróba, bo kiedy dłubiesz kilka
godzin w trujących i żrących płynach i roztworach, kiedy wprost pod twoimi palcami
pojawiają się twarze przyjaciół i znajomych, sam zaczynasz rozumieć, że życie jest trochę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)