[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Słuszna uwaga - przyznał Hugh, oddając dziewczynkę jej matce. - A to, jeśli
się nie mylę, jest ambulans - dodał, kiedy dzwięk wyjących syren rozdarł powietrze. -
Lepiej pózno niż wcale, bo przynajmniej zabierze mamę i jej córeczkę do szpitala.
Ellie nie chciała jechać, ale Hugh i Alex nalegali.
- Pani córeczka urodziła się trzy tygodnie przed terminem - rzekła z naciskiem
Alex. - Wagę ma chyba w normie, oddycha prawidłowo, ale położnictwo nie jest
specjalnością ani moją, ani doktora Scotta, więc proszę nam ustąpić.
- No dobrze. Jeśli uważacie, że tak będzie lepiej dla Alexandry, to pojedziemy -
odparła Ellie z westchnieniem, a Alex spojrzała na nią zaskoczonym wzrokiem.
- Wy... zamierzacie dać jej na imię Alexandra? - spytała, a Ellie uśmiechnęła się
promiennie.
- Geordie i ja zdecydowaliśmy przed miesiącem, że jeśli urodzi się
dziewczynka, to damy jej pani imię.
- Uważam to za bardzo miły gest - zauważył Hugh z uśmiechem, a Alex mocno
zacisnęła pięści, żeby się nie rozpłakać.
- Jestem niezwykle zaszczycona - wykrztusiła. - Ale na pewno istnieją
ładniejsze imiona, które moglibyście dla niej wybrać.
Państwo Dicksonowie byli jednak niewzruszeni. Po kilku minutach Geordie,
Ellie i mała Alexandra jechali już ambulansem do szpitala, a Alex i Hugh wyruszyli z
powrotem do przychodni.
- Musimy dokończyć naszą rozmowę - powiedział Hugh.
Alex wcale nie miała na to ochoty. Niezależnie od tego, co do niego czuła,
wiedziała, że nie może zostać w Kilbreckan. %7łe dla dobra ich obojga lepiej będzie,
jeśli stąd wyjedzie. Zdawała sobie sprawę, że musi mu o tym powiedzieć. I to szybko.
- Znów masz ten wyraz twarzy - stwierdził, kiedy zatrzymał samochód przed
przychodnią. - To jest mina, której nie lubię. Chodzmy do mojego gabinetu.
- 89 -
S
R
Niechętnie ruszyła za nim.
- Hugh, podjęłam decyzję - oznajmiła w chwili, gdy zamknął za nimi drzwi. -
Nie zostanę w Kilbreckan. To, co nas połączyło, było wspaniałe, ale ja... mam swoje
plany i na nich muszę się skupić. Jestem jak osa, bez przerwy w ruchu, ciągle chcę coś
zobaczyć, czegoś dokonać. %7łycie ze mną bardzo by cię drażniło. To, co wydaje ci się
teraz pociągające, z czasem zaczęłoby cię irytować.
- Nigdy nie będziesz mnie irytować. Alex, czyżbym zbyt szybko powiedział ci,
że cię kocham? Bo jeśli tak, to mogę dać ci trochę swobody, ale proszę, nie wyjeżdżaj.
Nie chcę, żebyś odeszła.
Och, nie mów tak, jęknęła w duchu, czując ucisk w sercu i widząc w jego
oczach ból zmieszany z bezgranicznym zdumieniem. Wiedziała jednak, że musi
postawić na swoim. Dla jego dobra.
- Ja tylko... nie chcę czuć się związana. Pragnę iść, dokąd chcę i kiedy mam na
to ochotę.
- Sama?
- Słucham?
- Czy latanie na lotni, spływ górskimi potokami i rajd motocyklowy nie
sprawiłyby ci większej przyjemności, gdybyś robiła to w towarzystwie kogoś
bliskiego? - powiedział, biorąc ją za rękę. - Pojadę z tobą.
- Co takiego?
- Wszystko rzucę i pojadę z tobą. Wybierzemy się na spływ górskim potokiem i
będziemy wykonywać akrobatyczne skoki na spadochronach...
- Hugh, proszę...
- Alex, wiem, że życie w Kilbreckan wydaje ci się spokojne i monotonne po
tych wszystkich miejscach, w których byłaś, a ja... - Przygryzł wargę. - Pewnie też
wydaję ci się nudny, ale po śmierci Jenny nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze kogoś
tak bardzo pokocham...
- Przestań - wyszeptała błagalnym tonem. - Hugh, proszę, nic już nie mów.
Jesteś wspaniałym... wyjątkowym mężczyzną, ale nie mogę tu zostać.
- To wszystko z powodu córki Ellie Dickson, tak? Jego oczy nagle pociemniały
i pojawiły się w nich gniewne błyski.
- 90 -
S
R
- Nie - skłamała.
- Tak, ona przypomniała ci, że nie możesz mieć dzieci. A ty uważasz, że jeśli
będziemy razem, pozbawisz mnie szansy zostania ojcem.
- Nie, nie...
- Alex, będę powtarzał aż do utraty głosu, że to nie ma dla mnie żadnego
znaczenia. Widzę, że nie jestem w stanie cię o tym przekonać. Wszystkie te wyzwania,
które sobie wyznaczasz, nie są prawdziwymi wyzwaniami, bo w razie kłopotów w
każdej chwili możesz z nich zrezygnować.
- To, co zaczynam, zawsze kończę - wybuchnęła.
- Być może, ale nie musisz tego robić. Tysiące osób żyjących na tym świecie
codziennie stawia czoło prawdziwym wyzwaniom, czy tego chcą, czy też nie.
- Wiem, ale...
- Są wśród nich ludzie, którzy nie mają pracy, pieniędzy ani nadziei, że kiedyś
będą je mieli. Rodzice z niepełnosprawnymi dziećmi, ludzie, którym umierają
ukochane osoby. To są prawdziwe wyzwania. To, co ty robisz, można nazwać
ucieczką przed życiem.
- Jak śmiesz? - zawołała z wypiekami na twarzy.
- Musiałam sama walczyć ze swoją chorobą. Moja matka zupełnie się załamała,
a mężczyzna, którego kochałam, odszedł. Po prostu mnie porzucił.
- I podejrzewasz, że każdy mężczyzna, którego poznasz, zachowa się tak samo
jak on. Albo odejdzie, jeśli nastąpi nawrót choroby, albo nagle zdecyduje, że chce
mieć dzieci.
- Nie mogę ryzykować. Czy ty tego nie rozumiesz?
- Och - zaczął niewiarygodnie czułym tonem. - Czy ty nie widzisz, że w chwili
obecnej jesteś jak nasionko niesione przez wiatr tam, gdzie cię zabierze? %7łe nigdzie
nie możesz znalezć sobie miejsca?
- A co w tym złego? To znaczy, że mogę iść, dokąd zechcę i robić, co zechcę.
%7łe jestem wolna.
- Tak, ale żeby coś wyrosło z nasionka, żeby stało się ono tym, do czego jest
przeznaczone, musi zapuścić korzenie, bo inaczej po prostu uschnie.
Alex wiedziała, że Hugh ma rację, ale nie mogła mu głośno jej przyznać.
- 91 -
S
R
- Hugh...
- Alex, w życiu nie ma rzeczy pewnych! - zawołał.
- Ale ja przynajmniej jestem gotów ponieść ryzyko i ponownie postawić na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)