[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o kwea godzin, które razem spêdzili. Ju¿ od miesiêcy siê z ni¹ nie
parzy³. MySla³ z têsknot¹ o jej z³otych oczach, pomarañczowych,
przetykanych srebrem w³osach, obwis³ych piersiach z ciemnymi sut-
kami, które wykarmi³y jego dzieci.
 Za d³ugo by³em na morzu, za d³ugo obywa³em siê bez seksu,
powiedzia³ do siebie. Poszed³ do poci¹gu Trupiej G³owy. Potrzebo-
wa³ teraz Pirazhy bardziej ni¿ jedzenia i picia, potrzebowa³ s³odkie-
go zapachu jej potu, uScisku jej ramion, smaku poca³unków, powol-
nej ekstazy wytrysku. Szybko przekona³ siê, ¿e powinien siê z ni¹
sparzyæ, ale jakiS g³os wewnêtrzny wySmia³ tê mySl:  Rodzi, ale ob-
darza ciê tylko thrallami. Dlaczego nie znajdziesz sobie lepszej? A po-
201
za tym, co to za seks, kiedy jest w wieku, w którym nie rodzi siê ju¿
dzieci? Mahkawn odpowiedzia³ sobie ze z³oSci¹, jakby siê broni³:
 Tak czy inaczej bêdê siê parzy³ z thrallk¹. Zas³u¿y³em sobie na to.
I poszed³ do jej domu. Czu³ siê pokonany.
Hukmowie opuScili na dobre nadmorskie góry i przez parê dni
spêdzali mi³o czas na P³askowy¿u Mamucim. Nad równin¹ wznosi³y
siê b³yszcz¹ce Góry Smoczego Grzbietu. Z ka¿dym krokiem zdawa-
³y siê przybli¿aæ. Nocami Darrissea czêsto zatrzymywa³a siê i pa-
trzy³a za siebie. Wielkie stado mamutów rozci¹ga³o siê na mile, jak
czarne per³y rozsiane na kremowej satynie. W górach nie mog³a zo-
baczyæ, jak wielka by³a armia Hukmów.
Bia³e wê¿e nie zaatakowa³y ich. Phylomon przypuszcza³, ¿e po-
wstrzyma³o je dudnienie mamucich nóg. Bywa³o, ¿e w nocy tysi¹c
Hukmów jednoczeSnie wyjmowa³o swoje ogromne flety i przygrywa-
³o do marszu. Melodie brzmia³y w uchu Darrissei p³ynnie  Swist wia-
tru, bêbnienie deszczu, ³kanie kobiety têskni¹cej za mê¿czyzn¹. Huk-
mowie nie grali muzyki ludzi. Nie by³y to wibruj¹ce, taneczne tony,
melodie nie nadawa³y siê te¿ do Spiewania. Darrissea z pocz¹tku s¹-
dzi³a, ¿e s¹ to improwizacje. Ale wkrótce stwierdzi³a, ¿e Hukmowie
graj¹ w zespole, d³ugie flety z trzciny brzmia³y w harmonii z g³êboki-
mi basami. W ci¹gu podró¿y nie s³ysza³a dwa razy tej samej melodii.
Czasem, gdy patrzy³a wczesnym rankiem na Hukmów, widzia³a
jak te w³ochate olbrzymy stoj¹ lub siedz¹ pod drzewami albo zaga-
niaj¹ w stado swoje mamuty. S³ysza³a wtedy w g³owie ich muzykê.
Chwilami zdawa³o siê jej, ¿e jest w stanie wyobraziæ sobie, jak to
jest byæ Hukmem, stworzeniem otwartych przestrzeni, ¿yj¹cym z dala
od cywilizacji, prze¿uwaj¹cym w spokoju liScie, w aureoli bzykaj¹-
cych wokó³ g³owy much.
Czasem, gdy podchodzili do zamarzniêtej rzeki, Hukmowie roz-
³upywali lód i nurkowali w zimnej wodzie, baraszkuj¹c jak wydry.
Para unosi³a siê z ich szerokich nozdrzy, a w ich muzyce Darrissea
wychwytywa³a nuty radoSci i Swiêtowania.
Ale wieczorami widzia³a, jak kobiety Hukm æwiczy³y z wielkimi
maczugami bojowymi, krêc¹c nimi m³ynka i ok³adaj¹c siê nimi z szyb-
koSci¹, o któr¹ trudno by³oby podejrzewaæ te niedxwiedziowate stwo-
ry. Nawet w czasie æwiczeñ walczy³y jak berserkierzy i krew czêsto
barwi³a bia³y Snieg na czerwono. A przy tym Hukmowie nie znali
muzyki wojennej, nie grali marszów ani rozgrzewaj¹cych rytmów.
202
Wyczu³a, ¿e zbli¿aj¹ca siê bitwa, ¿e wieki spêdzone na starciach z Ro-
dem Klingi, by³y dla nich nadal czymS obcym, czymS narzuconym
z zewn¹trz, czymS, czego nigdy tak naprawdê nie zrozumiej¹.
Darrissea nie zna³a jêzyka migowego Hukmów, ale pewnego dnia
rozmawia³a o tym z Fav¹.
 Masz racjê  powiedzia³a Fava.  Nawet po stuleciach walk
z Rodem Klingi Hukmowie nie znaj¹ s³owa okreSlaj¹cego wojnê.
Wieczorami, po æwiczeniach szermierczych, Darrissea i Stavan
czêsto rozmawiali ze sob¹. Ci¹gnê³o j¹ do niego, lecz odczuwa³a
przy tym poczucie winy. Nocami, w trakcie marszów, patrzy³a na
plecy Favy jad¹cej przed ni¹ na mamucie i rozmawiaj¹c¹ na migi
z Hukmami. Wiedzia³a, ¿e Fava czuje siê samotnie. Nie mia³a z kim
porozmawiaæ. Okanjara szli w pewnym oddaleniu od nich, tote¿ w po-
bli¿u nie by³o ani jednego neandertalczyka. Phylomon trzyma³ siê na
uboczu, zajêty w³asnymi mySlami, a tych kilku dziwnych ludzi w o-
bozie przebywa³o wy³¹cznie razem. Fava zdana by³a tylko na Dar-
risseê i Stavana. Próby podtrzymania konwersacji z Fav¹ czynione
przez Stavana pozostawa³y zawsze bardzo powierzchowne. Nie zna³
jêzyka Pwi, a angielszczyzna Favy brzmia³a koszmarnie, nacecho-
wana g³êbokim nosowym akcentem i skróconymi g³oskami.
Min¹³ nieca³y tydzieñ. Darrissea pewnej nocy jecha³a obok Favy.
 Dziêkujê  powiedzia³a do niej Fava.
 Za co?  zapyta³a Darrissea.
 Za to, ¿e jesteS moj¹ przyjació³k¹, za to, ¿e jesteS blisko, kie-
dy chcê porozmawiaæ.
Darrissea poczu³a skurcz w gardle.
 Mi³o mi z tob¹ przebywaæ.
 Wiem, ¿e wola³abyS spêdzaæ czas ze Stavanem  odpar³a Fava. 
Oczy ci b³yszcz¹, kiedy jesteS obok niego. MySlê, ¿e powinnaS po-
Swiêcaæ mu wiêcej czasu.
 Nie sprawi ci to przykroSci?
 Kiedy bêdzie mi bardzo przykro, domySlê siê, gdzie ciê zna-
lexæ.
Darrissea przyhamowa³a bieg mamuta i zrówna³a siê ze Stava-
nem. Czu³a siê tak, jakby w jej ¿yciu zasz³a nagle wielka zmiana. Tej
nocy, kiedy zatrzymali siê na krótki wypoczynek, Stavan poprosi³ j¹,
¿eby jecha³a razem z nim na jednym mamucie. Obejmowa³ j¹ ramio-
nami, ogrzewaj¹c jej plecy ciep³em swego cia³a. PoroSniêty rzadki- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)