[ Pobierz całość w formacie PDF ]tylko odzyskała równowagę, wzdrygnęła się i puściła ramię Fina.
Opiekunka Raiji zawsze uważała się za coś lepszego, choć tak naprawdę nie miała ku
temu żadnych powodów. Antti, widząc jej zachowanie, uśmiechnął się tylko pogardliwie.
- Co zrobiłeś Raiji? - zapiszczała Kristina cienkim głosem, zadzierając głowę ku górze.
Ale Antti jej nie odpowiedział. Bez słowa wszedł do chałupy i położył dziewczynę na łóżku.
Raija otworzyła oczy, które w mroku wydawały się nienaturalnie duże. Antti poczuł, jak ściska
go w gardle. Szybko odwrócił wzrok i poszukał skóry, którą mógłby okryć dziewczynę.
- Już dobrze, Raiju - odezwał się do niej po fińsku. Po drobnej, bladej twarzy
dziewczynki przemknął uśmiech.
- Antti, jesteś taki dobry! Twardy, surowy mężczyzna poczuł pod powiekami łzy.
Tymczasem do chaty wbiegła Kristina i nie posiadając się z oburzenia, drżącą ręką
wskazała mii drzwi.
- Wynoś się stąd! - zawołała.
Antti wyprostował się i założył na głowę czapkę. Nie zamierzał kłaniać się tej kobiecie
z szacunkiem.
- Ta leniwa dziewka pewnie umyśliła sobie spędzić resztę dnia w łóżku? - gderała dalej
Kristina.
Teraz Antti rozgniewał się nie na żarty. Wyciągnął Kristinę za drzwi i powiedział
wreszcie to, co od dawna leżało mu na sercu.
- Takim jak ty nie powinno się pozwalać wychowywać dzieci! Skoro Bóg nie dal ci
urodzić własnych, nie powinien też pozwolić, byś niszczyła życie cudzych!
- Ty byś się pewnie chętnie podjął jej wychowania, co? - przerwała mu Kristina z
szyderczym uśmiechem. - Ty obleśny samcze!
Ale Antti nie zamierzał ustąpić.
- Raiję napadł syn porządnego Norwega! - Jego oczy pociemniały na samo wspomnienie
tego zdarzenia i wyglądały teraz jak morze w czasie sztormu. Nie pomijając żadnych
szczegółów, Antti opowiedział o wszystkim, co wydarzyło się na brzegu. Kristina pobladła,
pierś jej falowała, a w jej sercu walczyły sprzeczne uczucia. Nie była pewna, czy powinna
dawać wiarę słowom Kwena.
- Myślę, że Raija szła właśnie do mnie - ciągnął Antti. - Nie powinnaś jej pozwalać
chodzić samej. Nigdy nic nie wiadomo. Teraz pewnie będą się chcieli zemścić...
- Spróbuj jej czegoś zabronić... - zaczęła Kristina, ale zaraz ugryzła się w język i
spuściła oczy. Kiedy Antti ponownie uchwycił jej spojrzenie, niemal zrobiło mu się żal tej
kobiety.
To prawda, Raija miała trudny charakter. Zapewne niełatwo było jej matkować. Do tej
pory patrzył na wszystko oczami Raiji, bo bardzo pokochał to dziecko.
- Przepraszam - przez zaciśnięte blade wargi wydusiła Kristina. Bez wątpienia wiele ją
kosztowały te słowa. - A właściwie, po co ona do ciebie chodzi? Ma przecież robotę w domu.
Po śmierci Pedera przybyło mi obowiązków. Niełatwo gospodarzyć wdowie, a z tą dziewczyną
tylko dodatkowy kłopot.
- Uczę Raiję czytać.
- Czytać? A na co jej to?
- Sama mówisz, że kobiety mają ciężkie życie - odparł spokojnie Antti. - Umiejętność
czytania może się Raiji kiedyś przydać. Jest bardzo pojętna. I uczy się chętniej niż Reijo.
- To twój syn także umie czytać?
- Oczywiście.
To przesądzało sprawę. Kristina podjęła decyzję. Wprawdzie nadal nie widziała w tym
większego sensu, ale skoro hałaśliwy wyrostek, syn Anttiego z przylądka, potrafił czytać, to
Raija tym bardziej powinna posiąść tę umiejętność.
- Przypilnuję, żeby nie chodziła sama - obiecała. - Nie wiem... jak mam ci dziękować... -
dodała bardzo cicho. Słowa podziękowania niemal uwięzły jej w gardle.
Anttiego rozbawiło to i półżartem powiedział:
- Być może jeszcze za wcześnie o tym mówić, ale mam przecież syna, który pewnego
dnia zechce się ożenić. Raija pochodzi z Finlandii, tak jak my. Myślę, ze Reijo nie byłby złym
mężem...
- Masz rację - odrzekła surowo Kristina. - Za wcześnie jeszcze o tym mówić.
Antti uśmiechnął się w duchu. Domyślił się, co miały znaczyć te słowa. Ta Norweżka
uważa, że Reijo nie jest dość dobry dla jej wychowanki.
- Pomyśl jednak o tym - rzucił na odchodnym.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Antti na miejscu padłby trupem. W Kristinie wszystko się
gotowało. Co za bezczelność! Jak on śmiał w ogóle wystąpić z taką propozycją? Wydaje mu
się, że jego syn jest odpowiednim kandydatem na męża dla Raiji! Prawda, Antti uratował
dziewczynę od hańby, ale to nie daje mu żadnych praw, by żądać takiej zapłaty!
Kristina i Peder snuli kiedyś własne plany, o których wspomnieli nawet Kristianowi i
Marcie Elvejordom. Sąsiadom przypadły one do gustu, jednak obie strony uznały, że można z
tym poczekać jeszcze kilka lat.
Kristina chętnie odłożyłaby tę sprawę, ale czas zaczynał ją poganiać. Bóle ramienia,
zawroty głowy, słabnące siły - to sygnały, których nie można było lekceważyć. Teraz doszło
kolejne ostrzeżenie. Raija wprawdzie jest bardzo młoda, ale przestała już być dzieckiem.
Trzeba porozmawiać z Elvejordami i jak najszybciej wszystko uzgodnić. Kristina nie
miała już sił, by samotnie dzwigać ciężar odpowiedzialności za dziewczynę. Kiedy brali ją na
wychowanie, nie zdawała sobie sprawy, że będzie to takie trudne. Razem z Pederem planowali
taką wspaniałą przyszłość dla swej podopiecznej, ale ze strony dziewczynki napotykali niemal
wyłącznie upór, rzadko wdzięczność za to, że się nią zajęli.
Raija nigdy nie stała się posłuszną córką, jakiej pragnęli. Niełatwo było ją sobie
podporządkować. Kristina zauważyła, że w miarę jak dziewczyna dorasta, właśnie ta cecha cha-
rakteru zaczyna w niej dominować. Jeśli silny charakter Raiji objawi się wyraznie,
Elvejordowie mogą wycofać się z obietnic i poszukają dla syna bardziej ustępliwej żony.
Raija zapadła w głęboki sen. Nie mogła nic wiedzieć o tym, że po raz kolejny ktoś
decydował, w jakim kierunku potoczy się jej życie. Po raz kolejny dziewczyna miała się
dowiedzieć ostatnia, jaki los jej gotują. Bo nie tylko Kristina myślała o przyszłości Raiji.
Nad rzeką, kilka kilometrów od zabudowań wioski, siedzieli dwaj młodzieńcy.
Reijo z obojętnym wyrazem twarzy żuł zdzbło trawy, Karl natomiast nie przestawał
ciskać kamieniami, jakby w ten sposób starał się rozładować targającą nim złość.
- Co się tak wściekasz? - zagadnął Reijo. Podniósł głowę i mrużąc oczy, popatrzył w
niebo. - Dziś się przytuliła do mnie, jutro przytuli się do ciebie! - Wypluł trawę i unikając
wzroku przyjaciela, dodał: - To chyba nie powód, żebyś się tak miotał.
Karl nie przestawał rzucać kamieniami. Na jego twarzy malowało się cierpienie. Karl
miał siedemnaście lat, ale okrągłe policzki sprawiały, że wyglądał młodziej niż Reijo, mimo że
był od niego wyższy. Reijo wydawał się dojrzalszy, silnie zarysowany podbródek i pociągła,
wyrazista twarz dodawały mu powagi. Karl doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nawet krępa
sylwetka Reijo wydawała się bardziej męska niż jego szczupłe ciało. Karl był pewien, że Raija
także to zauważyła, i gdyby miała wybierać, wolałaby Reijo.
Zresztą dała tego dowód. Przecież nie rzuciła się Reijo na szyję tylko dlatego, że
przeniósł ją przez rzekę. Chyba że...
Karl poczuł w piersi ból.
- " Posłuchaj, Karl! - Reijo usiłował uspokoić przyjaciela. - Dla Raiji to nic nie znaczy.
Zrozum, ona jest jeszcze dzieckiem.
- Ale ty nie patrzysz na nią jak na dziecko - głos Karla zabrzmiał lodowato. - Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl