[ Pobierz całość w formacie PDF ]głównym wejściem. Chcąc sprawdzić, czy już idzie, zajrzałam przez szybę. Marek jeszcze
płacił, a Nie-Kuba... Nie-Kuba odstawia drinka, wstaje i kieruje się w stronę drzwi! Ja to mam
pecha!
W popłochu schowałam się do najbliższego sklepu. Na szczęście był otwarty. Nie-Kuba
wyszedł na zewnątrz, rozejrzał się dookoła i (ten facet mnie prześladuje!) idzie do sklepu, w
którym ja się ukrywam. Co robić? Uparł się na mnie!
Niewiele się zastanawiając, wlazłam pod sklepową ladę.
Sprzedawczyni patrzyła na mnie zdziwiona.
- Co pani robi? zapytała dość spokojnie, choć każdemu logicznie myślącemu człowiekowi
moje zachowanie powinno wydać się co najmniej... nietypowe.
- Błagam panią, proszę mi pozwolić się tu ukryć. Jestem z policji. Zaraz stąd wyjdę. Niech
tylko ten facet sobie pójdzie!
- Ten, który właśnie wchodzi? To jakiś kryminalista? - zdziwiła się sprzedawczyni.
- Tak, to dealer narkotyków. Zledzę go. Chyba mnie zauważył, więc muszę go zmylić. To dla
dobra śledztwa.
Proszę mi zaufać. Zaraz stąd wyjdę - zapewniłam.
Sprzedawczyni kiwnęła głową przyzwalająco.
Dobrze, że oglądałam Kryminalnych. Człowiek nigdy nie wie, kiedy wykorzysta wiedzę z
telewizji.
Nie-Kuba wszedł do sklepu. Spojrzał na babkę za ladą, a ta go zapytała:
- Coś podać?
- Nie, dziękuję. Szukam kogoś. Dziewczyny. Wydawało mi się, że tu wchodziła - odparł.
- Nikogo tu nie ma - odpowiedziała sprzedawczyni i mrugnęła do mnie porozumiewawczo
okiem.
- No nic. Musiało mi się przywidzieć. Dobranoc! -rzucił Nie-Kuba i wyszedł.
- Już sobie poszedł - usłyszałam znad lady - może pani wyjść.
- Dziękuję. Jest pani bardzo odważna. To był morderca - poniosły mnie wodze fantazji.
- Morderca?! - przestraszyła się kobieta. - Myślałam, że dealer narkotyków!
- Ma na swoim koncie wiele przestępstw - powiedziałam, wychodząc z ukrycia. - Badamy
sprawę. Była pani bardzo pomocna. Mam jeszcze jedną prośbę. Czy może pani zobaczyć, czy
wszedł z powrotem do tej knajpy obok?
- Dobrze. Trzeba współpracować z policją. Trzeba łapać takich kryminalistów, żeby nam nie
zagrażali. Nam i naszym dzieciom. To nasz obywatelski obowiązek.
Kobieta podeszła do okna i po chwili powiedziała:
- Nie ma go. Może pani Iść. No proszę, jak to człowiek nigdy nie może czuć się bezpiecznie.
Wyglądał na takiego miłego chłopca, a taki bandyta. W głowie się nie mieści, co się dzieje na
tym świecie.
Wyszłam ze sklepu. Marek już na mnie czekał.
- Gdzie mi uciekłaś? - zapytał.
Nie tobie", pomyślałam.
- Och. wiesz! Musiałam się przewietrzyć, bo było mi duszno - odpowiedziałam.
- Myślałem, że poszłaś kupić piwo. O zobacz, tu jest sklep - Marek wskazał miejsce, do
którego ja już nigdy w życiu nie wejdę.
- Wiesz co, pójdz sam. Ja tu poczekam, bo nie najlepiej się czuję. Zaraz mi przejdzie -
zaproponowałam.
Marek wszedł do środka. Dość długo kupował to piwo.
- Słuchaj, nie uwierzysz. Babka ze sklepu mi powiedziała, że tu przed chwilą była akcja
policyjna. Obława na jakiegoś mafioza. Podobno ta knajpa, w której byliśmy, jest
monitorowana. Podobno to pralnia brudnych pieniędzy! -relacjonował z wypiekami Marek.
- Co ty powiesz? - zdziwiłam się. Aga czekała na nas w drzwiach.
- Gdzie byliście tak długo? - zapytała. - Wszyscy już poszli.
- Zaprosiłem Maję na piwo, było tak przyjemnie, że nawet nie zauważyłem, jak już pózno -
odpowiedział Marek. - To ja też już lecę. Do zobaczenia, Maja! Odezwę się
do ciebie! I poszedł. I dobrze.
17 stycznia, piątek
Opowiedziałam Adze o spotkaniu Z Nie-Kubą.
- Uważam, że przesadzasz. Rozumiem, że ci głupio, ale w końcu to była zwykła pomyłka. Nic
się wielkiego nie stało. Każdemu mogło się to przydarzyć powiedziała
z przekonaniem.
Aatwo jej mówić. Może takie rzeczy mogą się przydarzyć każdemu, ale zawsze spotykają
tylko mnie.
Jeśli chodzi o Marka, to ustaliłyśmy, że jest przystojny i dobrze się prezentuje. Aga zapyta
Mikiego o dalsze szczegóły.
17 stycznia, piątek, po południu
Jestem załamana. Marek się nie odezwał. No cóż, jeśli już poznam miłego faceta, to on mnie
nie chce. Swoją drogą trudno mu się dziwić. W końcu nie zrobiłam na nim najlepszego
wrażenia. Ciekawe, co mnie czeka, jak wrócę do domu.
W domu zastałam wielki bałagan i psa pod stołem w kuchni (Gruba Berta jest zastraszona
przez Hawranka do tego stopnia, że nie chce nawet wychodzić na dwór). Duży pokój
wyglądał jak pole po bitwie: puste opakowania po chipsach, puszki od coli, mnóstwo gazet
motoryzacyjnych (i dwa świerszczyki!). Wniosek: dobrze, że nie mam rodzeństwa.
Zaraz po mnie przyszła mama. Zatrzymała się w progu (pewnie pomyślała, że pomyliła
mieszkania).
- Jakoś to będzie. Ciocia jest u pośrednika nieruchomości - powiedziała cicho i zabrała się do
zbierania rzeczy z podłogi.
Sprzątałyśmy przez godzinę, po czym wparował pakiet promocyjny:
- Jesteśmy głodni! - krzyknęli. Włączyli Eurosport i zaczęli bałaganić od nowa.
I tak będzie przez "jakiś czas". %7łyć się nie chce.
18 stycznia, sobota
Jestem boginią seksu! Jestem przedmiotem pożądania!
Uwodzę i porzucam facetów! Stać mnie na to, bo moje feromony działają na samców jak
nektar kwiatów na pszczoły!
Innymi słowy, Marek do mnie zadzwonił. Idziemy do kina.
Ha! Nie będę musiała patrzeć na Trzech Rudych Muszkieterów i ich sfrustrowaną matkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl