[ Pobierz całość w formacie PDF ]

NIEBEZPIECZNA WYPRAWA 121
ma rację, za wcześnie wróciła do pracy. Jeszcze nigdy
podjęcie decyzji nie przychodziło jej z takim trudem.
Ogarnęło ją zmęczenie i zniechęcenie. Prześpię się
godzinę, a po przebudzeniu umysł będę miała jaśniej-
szy, pomyślała. Jonah jest tak samo ciężko chory jak
wówczas, gdy po raz pierwszy trafił do szpitala. Nie
ma sensu domagać się widzenia z nim wcześniej niż
dopiero jutro rano.
Jedno w tym wszystkim było niczym światełko
w tunelu: Jonah żyje!
Męczyła go wysoka gorączka. Skórę miał rozpalo-
ną, bolał go każdy mięsień. Wizje Melindy i kobiety,
którą ochrzcił mianem Aniołem, majaczyły mu pod
powiekami. Dręczyły go wyrzuty sumienia, że ani
jednej, ani drugiej nie zdołał ocalić. Obrazom z węd-
rówki przez dżunglę towarzyszyło przemożne prag-
nienie odnalezienia kogoś, lecz nie wiedział kogo.
Gdy następnego dnia obudził się, było już pózno.
Ból mięśni osłabł, koszmary przestały go męczyć.
Podciągnął się wyżej na poduszkach.
Ciche pukanie zwiastowało gościa. Ostrożnie od-
wrócił głowę w stronę drzwi.
W progu stała młoda kobieta z wyrazistymi, ciem-
nymi brwiami. Była tak blada, że pomyślał, iż do-
znała nagłego wstrząsu. A może mu się tylko tak
wydawało, bo ciemne włosy i czarne oczy podkreś-
lały jasną karnację.
Gdy napotkała jego pytający wzrok, zastygła
w bezruchu, a łzy popłynęły jej po policzkach. Znie-
cierpliwiona, otarła je dłonią.
122 FIONA McARTHUR
 Pani do mnie?  wychrypiał.
Nie odpowiedziała. Zaczął się zastanawiać, po co
w ogóle przyszła, lecz był zbyt zmęczony. Opadł na
poduszki.
 Pomyliła pani pokoje?
 Nie  odparła i wyprostowała ramiona, jak
gdyby mobilizowała siły przed czekającym ją nie-
przyjemnym zadaniem.  Nie pomyliłam pokoi.
Pomyślał, że może ostatni pacjent, który tu leżał,
zmarł, a ona o tym nie wie.
 Przepraszam, ale nie znam pani.
Kobieta uniosła brodę, potem ściągnęła swoje
wspaniałe brwi i przedstawiła się:
 Jacinta McCloud. W marcu, w Papui-Nowej
Gwinei spędziliśmy dwa dni w niewoli u tubylców.
 Aha, w marcu  powtórzył skonsternowany. 
Więc to pani jest doktor McCloud.  Zauważył, że
wzdrygnęła się, gdy wymawiał jej nazwisko. O co,
do diabła, tu chodzi?  Podczas pobytu w Sydney
miałem zamiar panią odwiedzić. Liczyłem na po-
moc w odtworzeniu pewnych wydarzeń.  Urwał
i wskazał łóżko, na którym leżał.  Niestety, malaria
nie wybiera.
 Dlaczego zdziwił się pan, że to było w marcu?
 Bo marzec, razem ze styczniem i lutym, uleciały
mi z pamięci. Obdukcja wykazała, że otrzymałem
silny cios w głowę podczas mojego...  urwał i po-
prawił się  naszego porwania i nie pamiętam nicze-
go, co wydarzyło się po Bożym Narodzeniu. Bardzo
się cieszę, że nareszcie panią spotkałem.
Usiadł, wyciągnął rękę. Starał się udawać, że nie
NIEBEZPIECZNA WYPRAWA 123
czuje się tak słaby jak nowo narodzony kociak.
Jacinta podeszła do niego i dotknęła jego dłoni.
Poczuł, jak emanujące z niej ciepło dociera do miejs-
ca, które zbyt długo było zimne. Z minuty na minutę
cała ta sytuacja stawała się coraz dziwniejsza.
 Odpoczywaj, Jonah  rzekła.
Sposób, w jaki wymówiła jego imię, poruszył
w jego pamięci jakąś strunę, lecz zanim zdołał się
skoncentrować na tej myśli, Jacinta pchnęła go deli-
katnie na poduszki.
 Jestem taka szczęśliwa, że cię widzę  zaczęła
i przygryzła wargę. Zauważył, że była bardzo wzru-
szona  ale to nie jest odpowiedni moment na roz-
mowę. Może kiedy wyjdziesz ze szpitala, spotkamy
się u ciebie albo u mnie...
 Bardzo chętnie  ucieszył się.  Byłem już kie-
dyś u ciebie w domu?  zapytał.
Jacinta uśmiechnęła się na to wspomnienie, a Jonah
stwierdził, że mógłby bez końca wpatrywać się w jej
twarz. Kąciki ust same zawinęły mu się do góry. Ta
kobieta wzbudzała jego nieodpartą sympatię. Zdecy-
dowanie warto kontynuować tę znajomość, pomyślał.
Może dzięki niej moja podświadomość się obudzi?
 Tak. Jeden raz, i to krótko. Porozmawiamy
o tym pózniej, a tymczasem wracaj do zdrowia.
Wyprostowana, z wysoko uniesioną głową wyszła
z pokoju. Jonah długo wpatrywał się w zamknięte
drzwi. Serce biło mu mocniej, lecz nie wiedział
dlaczego. Nie przypominał sobie twarzy Jacinty, lecz
było coś w jej głosie, co wywoływało rezonans gdzieś
głęboko w jego pamięci.
124 FIONA McARTHUR
Uderzyła go jej oryginalna uroda i zastanawiał się,
czy podczas pobytu doktor McCloud w Papui-Nowej
Gwinei nie uległ pokusie i nie zaczął jej podrywać.
Miał nadzieję, że nie, bo świadczyłoby to o komplet-
nym braku wychowania. Myśl, że mogło między nimi
dojść do zbliżenia, w ogóle nie przyszła mu do głowy.
Westchnął ciężko. Był bardzo zmęczony. To
wszystko jest zbyt skomplikowane jak na jego wątłe
siły.
ROZDZIAA DZIEWITY
Jacinta usłyszała dzwonek do drzwi i serce jej
zamarło. Przypomniał jej się moment, gdy wczoraj
w szpitalu dotknęła ręki Jonaha i uświadomiła sobie,
że to nie zjawa, że on naprawdę ocalał i żyje.
W nocy nie mogła zasnąć. Przygniatający jej barki
ogromny ciężar winy i rozpaczy rozprysł się na
tysiące kawałków, a ona czuła się lekka i przepeł-
niona radością, chociaż najtrudniejsze było jeszcze
przed nią.
Jak powiedzieć Jonahowi, że spodziewa się dziec-
ka, jeśli on nie pamięta nawet tego, że się znają? Jak
opisać mu ową noc w prowizorycznym namiocie, gdy
ze świadomością, iż oboje niedługo umrą, potajemnie
złożyli przysięgę małżeńską, a potem się kochali? Co
będzie, jeśli Jonah pomyśli, że go oszukuje, że za-
stawia na niego sidła?
Przyspieszyła kroku, podeszła do drzwi i otwo-
rzyła je. Na progu stał Jonah z palcem na przycisku
dzwonka.
 Cześć!  powitała go. Jak cudownie widzieć go
żywym, pomyślała i uśmiechnęła się promiennie.
Zauważyła, że Jonah wyglądał na odrobinę zaskoczo-
nego tak serdecznym przyjęciem i zlękła się, że się
spłoszył.  Cieszę się, że cię widzę, bo sądziłam, że
126 FIONA McARTHUR
nie żyjesz  wyjaśniła.  Wejdz, proszę. Zaraz ci
wszystko wytłumaczę  dorzuciła. Patrzyła, jak zde-
zorientowany przystaje w holu. Widziała, że niczego
sobie nie przypomina.  Tędy  powiedziała, prowa-
dząc go do salonu.  Napijesz się czegoś?
 Poproszę szklankę wody.
Bezwiednie usiadł na tym samym miejscu co po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)