[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Powoli skinął głową. Jego ojciec nie był idealny. Mógł być lepszym rodzicem,
bardziej troskliwym, bardziej obecnym w życiu Jordana, zwłaszcza we wczesnym
dzieciństwie. Mógł rozstać się z Iną, aby nie zatruwała życia jedynemu synowi. Dla
Frasera Blackstonea niewierna żona była jednak ważniejsza niż wszystko inne.
Miłość oślepia i osłabia.
Potrząsnął głową, aby opędzić się od tych ponurych myśli. Po co miałby psuć
sobie ten piękny wieczór? Wsłuchał się w kojący odgłos fal leniwie opłukujących
piaszczysty brzeg.
 Dziś wieczorem nie rozmawiajmy o naszych rodzinach, tylko o nas, Blondie 
rzucił do niej z uśmiechem, upijając łyk wina.
Skupili się na swoich potrawach. Oboje zamówili marokański tażin z kurczaka
przyprawianego pomarańczą i cynamonem oraz syryjskie kebaby z mielonego
mięsa, podane na chlebku pita polanym sosem wiśniowym i posypanym orzechami.
Chloe okazała się inteligentną, inspirującą rozmówczynią, która nie bała się
wypowiadać własnych opinii, nierzadko kolidujących z jego poglądami. Spodobała
mu się ta cecha. Większość kobiet, z którymi się zadawał, jedynie kiwała głową w
odpowiedzi na wszystko, co mówił, dzięki czemu odkrywał nieznane dotąd obszary
nudy.
Na deser zamówili dwa pucharki lodów czekoladowych. Na niebie rozjarzyły się
gwiazdy i ukazał się księżyc wyglądający jak ogromna, lśniąca perła.
Chloe położyła łokcie na uprzątniętym już stoliku; i powiedziała rozmarzonym
tonem:
 Mogłabym godzinami wpatrywać się w księżyc. Najpierw ten niesamowity
zachód słońca, a teraz takie niebo...
 Co powiesz na spacer?  zapytał Jordan.  Chciałbym ci coś pokazać.
Zsunęła buty ze stóp i wzięła je do rąk. Jordan zaprowadził ją bliżej brzegu,
stanął za jej plecami i wskazał dwa jasne punkty ponad ich głowami.
 To Wenus, a to Jupiter  wyszeptał do jej ucha.
Przebiegł ją przyjemny dreszcz. Wino szumiało jej w głowie. Granice, których
zamierzała nie przekraczać, rozmyły się, zatarły, jak ślady stóp na piasku obmy-
wanym morską wodą. Odwróciła się do Jordana i spojrzała w jego twarz, która w
świetle księżyca wyglądała jak wyrzezbiona z kamienia przez doskonałego artystę.
Przez minutę czy dwie pokazywał jej na niebie gwiazdy, planety i konstelacje.
Jordan wpatrywał się w nią tak intensywnie, że Chloe poczuła się zniewolona.
Nachylił się do niej i wyszeptał do ucha zmysłowym tonem:
 Wyobraz sobie, że teraz całuję cię do utraty tchu.
Rozejrzała się dookoła w popłochu.
 Wszędzie są ludzie  wydukała.  W tym kraju nie wolno...
 Tak, wiem. Ale gdybyśmy byli teraz gdzie indziej, na jakiejś bezludnej plaży,
właśnie to bym zrobił.
Zadrżała na całym ciele. Przymknęła powieki.
 Co jeszcze byś zrobił?  zapytała drżącym głosem.  To znaczy, teoretycznie.
 Chodz za mną.
 Co? Gdzie?
 Chodz  powtórzył i ruszył w stronę leżaków ustawionych przy brzegu. Usiadł
na jednym z nich, zdjął marynarkę, rozpiął guzik pod szyją i poluzował krawat.
 Chcesz wiedzieć, co bym zrobił? Powiem ci. Teraz. Tutaj.
Kazał jej usiąść na drugim leżaku, twarzą do niego, lecz nie wyciągnął ręki, by
jej dotknąć. Nie stykali się nawet kolanami. Dla postronnego obserwatora wy-
glądali jak elegancka para gawędząca o pogodzie.
 Połóż dłonie na udach i odchyl się trochę do tyłu, żebym widział kształt twoich
piersi  instruował ją szeptem.
Poczuła, jak jej sutki nabrzmiewają pod delikatnym materiałem stanika.
 Rozstaw nogi, ale tylko odrobinę, żebym zmieścił tam rękę.  Dostrzegł
spłoszenie w jej oczach, więc dorzucił pospiesznie:  Spokojnie, to jest seks bez
dotykania.
 Coś jak seks przez telefon?
 Nie, coś lepszego. Bo widzę cię.  Jego głos stał się gardłowy, zmysłowo
ochrypły.  Czuję twój zapach Mogę patrzeć na twoje reakcje i sprawdzać, czy
jesteś; podniecona.
Chloe rozchyliła lekko usta, żeby coś powiedzieć lecz nie wydobyła z siebie
żadnego dzwięku poza cichym westchnieniem.
 Już jesteś podniecona  rzucił z satysfakcją.  Twój oddech jest szybki i płytki,
twoje oczy szeroko otwartej i ciemne. Dobrze, bawimy się dalej. Podoba mi się
twoja! fryzura, ale chcę, żebyś rozpuściła włosy. Zdejmuję więc twoją spinkę. Zrób
to za mnie.
Jak zahipnotyzowana jego błękitnym, intensywnymi spojrzeniem, spełniła jego
prośbę. Jasne włosy spłynęła jej na ramiona i plecy.
 Teraz delikatnie masuję skórę na twojej głowie. Wdycham zapach twoich
włosów. Pachną szamponem brzoskwiniowym.
Przymknęła powieki, by uwolnić się od jego spojrzenia, które stało się zbyt
przenikliwe, zbyt niebezpieczne. Zamiast tego skupiła się na jego głosie.
 Pieszczę palcami twoją szyję, gładką i delikatną jak chińska porcelana.
Przywieram ustami do miejsca, w którym twoja skóra drga od przyspieszonego
pulsu. Delektuję się twoją słodyczą, jednocześnie rozpinając suwak sukienki.
Wkładam dłonie pod materiał, przejeżdżam nimi po żebrach, i zatrzymuję się przy
staniku i go rozpinam. Zsuwam sukienkę i stanik z twoich ramion jednym,
powolnym ruchem. Uderza mnie w nozdrza zapach twojej rozpalonej skóry, twoich
perfum, twojego podniecenia. Podnieś powieki, Chloe. Spójrz mi w oczy i zobacz,
co mi robisz.
To, co ujrzała, sprawiło, że w środku całkowicie się rozpłynęła, roztopiła.
 A ja robię tobie to samo  wyszeptał.
 Tak  odpowiedziały jej wargi, zanim zdążyła nad nimi zapanować.
 Nie przestawaj na mnie patrzeć  rozkazał łagodnie.  Myślałem o twoich
piersiach od momentu, kiedy ujrzałem je po raz pierwszy, w tamtym zbyt ciasnym
wdzianku. Teraz są opromienione światłem księżyca, nabrzmiałe i twarde. Twoje
sutki mają kolor... dojrzałego arbuza. A smakują jak różowy szampan.
 Jordan... przestań...  wyszeptała bez tchu.
 Wcale nie chcesz, żebym przestał. Czy czujesz, jak językiem muskam twój
sutek, potem delikatnie przygryzam go zębami, a na koniec zaczynam mocno ssać?
Przeszedł ją gwałtowny dreszcz, wstrząsając rozpalonym ciałem.
 Teraz wypełniam nimi swoje dłonie. Są takie kształtne, idealne...
 Już... już wystarczy  jęknęła pod nosem.
Potrząsnął głową.
 Dopiero zaczynam. Rozluznij się. Pozwól mi się dotykać. Moje dłonie
wspinają się po twoich udach, powoli, powolutku, centymetr po centymetrze.
Twoja skóra jest taka ciepła i gładka, leciutko zarumieniona. Moje palce docierają
do brzegu twojej bielizny. Czujesz to?
 Jordan, muszę... musimy...
 Tak, wiem.  Uśmiechnął się.  Twoja zdolność panowania nad sobą, której
wcześniej tak kurczowo się trzymałaś, roztopiła się niczym lody w gorącym
arabskim słońcu, prawda?
Tak. Nie. Myślenie całkowicie ją przerastało. Oblizała spierzchnięte wargi,
oddychając głośno, gorączkowo.
 Rozchylasz nogi, dotykam cię w twoje najczulsze miejsce. Jesteś wilgotna i
gorąca. Bardzo wilgotna i bardzo gorąca. Prawda, Blondie?
 Tak...  wysapała, z błogim uśmiechem.
 Gdzie dokładnie? Tam gdzie cię dotykam, czy tam, gdzie chciałbym przytknąć
swoje usta i...
 Wszędzie  przerwała mu, oddychając coraz szybciej i głośniej.  Wszędzie.
 Zrywam z twoich bioder ten kawałek jedwabiu, żebym mógł zagłębić w tobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)