[ Pobierz całość w formacie PDF ]długo potem jeszcze używano.
Jesiennego dnia wystąpiwszy na pagórek, gdy wszystek lud już z
wojewodami stał w polu, a każdy mir i ziemia ze swymi bogi i stani-
cami na wysokich dzidach wetkniętymi rozeznać było można i poli-
czyć uradował się Piastun w duszy: gromady w ładzie stały i weso-
łymi głosy mu odpowiadały.
Rozkazanie tedy szło po wszech ziemiach, aby Międzyrzeczanie,
Kujawiacy, Poznańczycy, Bachórcy z innymi ciągnęli w porządku pod
swymi wojewodami, posuwając się trzema drogami ku granicy. Jedne o
drugich ziemie wiedzieć miały, nie przeszkadzając sobie w ciągnieniu i
pastwiskach, a nie pustosząc własnego kraju. Iść mieli w cichości, nie
rozbiegając się, aby nieprzyjaciel zawczasu się o nich nie dowiedział,
nie uszedł, nie osaczył, zasadzki nie miał czasu zgotować. Sam Piastun
z synaczkiem, którego mimo lat młodych do wojny zaprawiał, szedł w
pośrodku, aby własnymi na wszystko patrzeć oczyma
Ujrzano też rzecz osobliwą, iż wojewodami mianował ludzi, którzy
się tego nie spodziewali, a tych, co nimi chcieli być, pominął.
O Dobku jeden on wiedział, gdzie się znajdował, drudzy różnie
przebąkiwali, dano więc zastępstwo drugiemu.
Gdy się to działo, a wszystkie siły ławą wielką sunęły się ku grani-
com, jednego wieczora stanęli na nocleg pod lasem. Piastun z synem i
kilku starszyzny u ognia grzać się usiedli. Piekli sobie na drewienkach
mięso zabitego kozła i gwarzyli po cichu, gdy niespodzianie zaszele-
ściało niedaleko i knez ujrzał stojącego przed sobą Dobka z bladą twa-
rzą, poruszonego wielce, widocznie wysilonego podróżą, bo się na no-
gach chwiał stojąc.
Dobek! spojrzawszy nań zawołał Piastun, jakby o niczym nie
wiedział. Gdzieżeś to bywał? Co się działo z tobą? Ludzie się o was
troskali, czy nieszczęścia jakiego nie mieliście?
Działo się zaprawdę ze mną rzekł Dobek co trudno z dala od-
gadnąć, czemu by uwierzyć trudno, ale się przecie nic złego nie stało.
Wracam oto wprost z obozu Leszków w Puszczy Dzikiej, tak jako mnie
widzicie, jeszcze śmierdzę Niemcami.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
80
Wszyscy krzyknęli zdziwieni, a Dobek opowiadać zaczął:
Wziąłem u was, miłościwy panie, Niemca do naprawy mieczów
takiego, który o mało mnie samego nie popsuł. Chytra gadzina chciała
mnie dla Leszków i do zdrady namówić. Wtedym za wiedzą waszą
udał, że się biorę na wędę, jechałem z nim aż na granicę pomorską do
obozowiska Leszków. Dobrze było podpatrzyć z bliska, jakie siły mają
i co myślą. Stało się tak, że mnie przypuścili do siebie, a do zdrady
namawiać jęli: udawać musiałem język sobie kąsając, że im sprzyjam.
Przepatrzyłem ich zbroje, ludzi i wojsko. Chcieli mnie przekupić dara-
mi dodał rzucając z kolei pod nogi Piastunowi pierścień, miecz i ku-
bek oto one są. Obietnic mi nie żałowali. Wyrwałem się im, spa-
trzywszy wszystko i otom ja jest.
Tchnął mocno Dobek dziko rzucając oczyma.
A Niemiec, co z wami był? Co się z nim stało? zawołała star-
szyzna. Jużem go nie mógł dłużej ścierpieć przy sobie odparł Do-
bek. Na noclegu dla wilków upiekłem go na gorących węglach, aby
smaczniej im jeść było, inaczej by go może nie chciały.
Słuchali wszyscy w podziwieniu wielkim, nim się posypały pytania
jak Pomorcy, jak Niemcy, jak cały obóz nieprzyjacielski był zbrojny,
co mówili, jak i dokąd ciągnąć myśleli.
Opowiedział Dobek, iż śpieszyli posiłki zbierać, zwykłą drogą ku
Lednicy mając ciągnąć, dokąd już przodowników wysyłano, aby Pola-
nom drogę zabiegli od granicy.
Z drugiej więc strony także nadążać było potrzeba, aby się im nie
dać wyścignąć. Z tego, co Dobek widzieć mógł i miarkować, z tego, co
słyszał, cała Leszków drużyna zebranej przez Piastuna sile równać się
nie mogła, orężem tylko straszną była. Serca nabrała starszyzna i wiel-
kiej do boju ochoty, i jak na brzask kazano dać znać do ciągnięcia w
cichości ku jezioru, ku Lednicy.
NASK IFP UG
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl