[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szerokie ramiona i gęste śnieżnobiałe włosy, zaczesane za uszy. Nosił welwetową starą marynarkę i
koszulę bez krawata. Ale uwagę Chavasse'a przyciągnęły przede wszystkim jego niezwykłe oczy:
ciemne, głębokie, wypełnione niewiarygodnym spokojem.
Przez chwilę obaj mężczyzni badali się wzrokiem. Przez czoło uczonego przebiegł lekki cień, ale
zaraz potem Hoffner wyciągnął do gościa rękę.
 To dla mnie wielka przyjemność, towarzyszu Kurbski. Naprawdę ogromna. Rzadko mamy
okazję przyjmować kogokolwiek.
 Nie mogłem doczekać się spotkania z panem  odparł Chavasse.  Mówi pan świetnie po
rosyjsku.
 To zasługa Katii, nie moja.  Hoffner spojrzał z uczuciem na dziewczynę.  Kiedy przy-
była tu rok temu, nie znałem jeszcze tego języka.
Podeszła do niego i pocałowała w policzek.
 Proszę do stołu  zaprosiła.  Towarzysz Kurbski jest pewnie głodny. Będziecie, panowie,
mieli jeszcze wiele czasu, aby porozmawiać do woli.
Zadała sobie najwyrazniej wiele trudu, żeby przygotować taką ucztę. Zapalone świece stwarzały
miły nastrój, a jedzenie było doskonałe przyrządzone. Rosół z kury, baranina, ryż ugotowany na
sypko i chińska sałatka z jarzyn. Na deser podano gruszki w syropie. Nie zabrakło nawet butelki
niezłego wina.
Po tej uczcie Hoffner westchnął, potrząsnął głową i wstał.
 Nie mam pojęcia, skąd ona to wszystko wytrzasnęła, szanowny towarzyszu.
 Nasz drogi doktor jest odrobinę hipokrytą  zwróciła się Katia do gościa.  Co tydzień po-
zwala temu biednemu pułkownikowi Li wygrać jedną partię szachów, co wprawia naszego gościa w
tak dobry humor, że niczego nie jest w stanie mi odmówić.
 Pułkownik Li jest jednym z najlepszych szachistów, z którymi zdarzyło mi się potykać 
odparł Hoffner  więc wcale nie muszę mu pomagać w wygranej. Ale trzeba przyznać, że mamy z
tego tytułu pewne przywileje.
Usiedli nie opodal otwartego pieca, podczas gdy Katia przyrządzała kawę przy małym spiry-
tusowym podgrzewaczu. Wyglądała uroczo, kiedy odbicia płomieni igrały refleksami w jej jasnych
włosach. Patrząc na nią, Chavasse uświadomił sobie, że opada z niego całe napięcie i że czuje się
zupełnie swobodnie.
Zapalił jednego ze swych rosyjskich papierosów i delektując się nim, wydmuchnął kłąb dymu.
Katia pociągnęła nosem i westchnęła:
 Jaki przyjemny zapach. Nic nie może równać się z nim. Przypomina mi dom rodzinny.
 Proszę się poczęstować.
 Lepiej nie  potrząsnęła przecząco głową.  Mogłabym się przyzwyczaić i co wtedy? Od-
jedziecie... Gdzie dostałabym takie papierosy?  Nalała kawy do filiżanek z najdelikatniejszej por-
celany i podała mu jedną.  Co słychać w Moskwie?
 No cóż.  Gość wzruszył ramionami.  Na przedmieściach powstały wielkie osiedla
mieszkaniowe, ale poza tym wszystko jest takie, jak było. Szczerze mówiąc, rzadko mam okazję
pozostawać w naszej pięknej stolicy. Więcej czasu spędzam za granicą.
 %7łycie zagranicznego korespondenta musi być bardzo interesujące  westchnęła.  Ciągle
nowe miejsca, nowe twarze.
 Trzeba przyznać, że moja praca ma dobre strony  uśmiechnął się Chavasse.  Na całe nie-
szczęście nigdy nie mam na tyle czasu, aby dogłębnie poznać to, co najpiękniejsze.
 A dlaczego teraz postanowiliście poznać Tybet?
 Nasi rodacy interesują się tym, co się tu dzieje, a dobry dziennikarz powinien być zawsze
tam, gdzie wietrzy okazję do napisania czegoś ciekawego.
 Czy już znalezliście jakiś temat?
 Na początek mam historię o moich własnych wczorajszych przygodach  oświadczył Cha-
vasse.  I mam nadzieję, że doktor Hoffner podsunie mi wiele innych pomysłów.
Hoffner, który ćmił fajkę, przysłuchując się ich rozmowie, podniósł brwi w wyrazie zdziwienia.
 Myślałem, że już wszyscy o mnie zapomnieli.
 Jest pan zbyt skromny  stwierdziła Katia i zwróciła się znowu do gościa.  Czy dacie
wiarę, że nasz doktor w wieku siedemdziesięciu pięciu lat każdego dnia przyjmuje chorych? Czy o
tym powiedziano wam w Lhasie? Oddał całe swoje życie Tybetowi, choć mógł otrzymać, gdyby tyl-
ko zechciał, katedrę na każdym z europejskich uniwersytetów.
 Daj spokój, moja droga  wtrącił Hoffner.  Nie powinnaś przypinać mi za życia aureoli
świętego pustelnika. Jestem, jaki jestem.
 Prawdę mówiąc, właśnie tak o panu mówią  oznajmił Chavasse.  Uważają pana, jeżeli
nie za świętego, to w każdym razie za wielkiego misjonarza.
 Te sprawy  westchnął uczony  ostatnimi laty bardzo zaniedbałem.
 Czy wolno zapytać dlaczego?
 To proste.  Hoffner pochylił się do przodu i spojrzał w płomienie.  Przybyłem tu jako
lekarz i misjonarz. Zamierzałem ratować zarówno dusze, jak i ciała. Jednakże szybko stwierdziłem,
że znalazłem się wśród ludzi głęboko religijnych, do tego przywiązanych do swojej wiary w sposób
zupełnie niepojęty dla większości Europejczyków. Cóż mógłbym im zatem dać od siebie w sferze
życia duchowego?
 Rozumiem  zgodził się Chavasse.  Jakie miejsce znalazł pan zatem wśród nich?
 Postanowiłem, że będę służył im jedynie mą wiedzą medyczną  odparł Hoffner.  Kiedy
będą mnie potrzebowali. Oprócz lego cały czas starałem się ich zrozumieć i być ich przyjacielem.
 Niech mi pan wybaczy pytanie, które może zakłócić atmosferę naszej rozmowy, ale
chciałbym mieć w miarę pełny obraz sytuacji. Czy Chińczycy nie przeszkadzają panu w tej sielan-
ce?
 Prawdę mówiąc, pomagają mi nawet  oświadczył uczony.  Moja klinika jest przepe-
łniona bardziej niż kiedykolwiek. Wprawdzie nie pozwolono mi opuszczać granic miasta, ale to tyl- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)