[ Pobierz całość w formacie PDF ]wschód, i znowu piętnaście na południe. To jest mapa - oświadczyła.
- Frank i Jesse sporządzili mapę, żeby trafić do złota. Ale nie udało im
się wrócić. A my tu jesteśmy!
Maddie krzyczała, podskakując z radości, z błyszczącymi oczami,
pełna energii i nadziei. Zupełnie jak wtedy, kiedy się kochaliśmy,
myślał Clay, zmagając się bezskutecznie z ogarniającym go
podnieceniem.
- Dlaczego stoisz jak kołek? - spytała Maddie, niecierpliwie
wymachując rękoma. - Dlaczego ciebie to nie podnieca?
Ona go podniecała. Podniecał go jej dziecinny entuzjazm. Jej
100
RS
kobiecość czająca się pod bluzką i dżinsami. A w ten żywy obraz
wplatały się wspomnienia. Jak, leżąc pod nim, pochłania go, wzdycha
do niego, topnieje w jego objęciach...
Pragnienie, żeby kochać się z nią tutaj, w pełnym słońcu, mając za
świadków góry i niebo, stawało się torturą.
- Dlaczego ciebie to nie podnieca? - powtórzyła, żądając
odpowiedzi.
- Bo dodajesz trzy do trzech, a wychodzi ci z tego trzydzieści -
odpowiedział Clay najspokojniej, jak potrafił. - Bo zapleśniały
kawałek papieru w starej łusce i parę kresek na skale to jeszcze nie
mapa.
- Boisz się, Clayton? - spytała po chwili. - Boisz się
zaryzykować? Zabawić się trochę? Choć raz w życiu pozwolić sobie
na odrobinę szaleństwa i sprawdzić, czy nie ma garnka złota na
krańcu tęczy?
- Naprawdę wierzysz w bajki, Matyldo? - Znajomy krzywy
uśmieszek przemknął po twarzy Claya.
- %7łebyś wiedział. Tam gdzieś jest skrzynia złota i przyrzekłam
sobie, że ją odnajdę. Jesteś ze mną, czy mam szukać jej sama?
- Oczywiście, że jestem z tobą, postrzeleńcu. Nie mam innego
wyjścia.
- Znalezliśmy ją. Boże, naprawdę ją znalezliśmy... Głos Maddie
był ledwo słyszalnym szeptem. Wpatrywali się z Clayem w starą,
zamkniętą skrzynię, którą odkopali spod stosu kamieni.
Klęczeli obok siebie w podmokłej, zabłoconej jaskini, którą
odkryli ledwie kwadrans temu. Wejście do niej było starannie
zamaskowane głazami i okruchami skał.
Było popołudnie szóstego dnia ich niewoli - męczące dwadzieścia
cztery godziny od chwili, gdy Maddie odcyfrowała napis na Whisky
Rock. Kilka fałszywych tropów i potknięć sprawiło, że do kolekcji
obrażeń przybyło jej stłuczenie kolana i zadrapanie na policzku.
Clayowi nie powiodło się lepiej. Dzięki przypadkowemu spotkaniu
z łokciem Maddie wzbogacił się o ogromny siniak na twarzy, przez
który praktycznie nic nie widział prawym okiem.
101
RS
Teraz jednak zapomnieli o kontuzjach, patrząc w niemym
zachwycie na swój skarb.
- To nie my ją znalezliśmy. To twoje dzieło - oświadczył Clay
wspaniałomyślnie. - Ja tylko wlokłem się za tobą, aby mieć pewność,
że się nie zabijesz.
- Nieważne. - Maddie chwyciła za jeden z uchwytów skrzyni. -
Wyciągnijmy ją na zewnątrz.
Nie było to łatwe. Skrzynia ważyła chyba z tonę. Kiedy w końcu
udało im się wywlec ją z jaskini, zmęczona Maddie usiadła w kucki i
patrzyła na nią jak zaklęta, wciąż nie wierząc własnym oczom.
- Zobacz. Brakuje jednego zawiasu. Założę się, że znajdziemy go
w chacie.
Clay tylko coś cicho mruknął, majstrując przy zardzewiałym
zamku.
- Założysz się ze mną, że będzie pasował? - Rozpływając się w
uśmiechach, podała mu klucz.
- To twoje odkrycie i ty jesteś mistrzem ceremonii. Przygryzając
wargę, Maddie podeszła do skrzyni. Palce dygotały jej z podniecenia,
gdy wkładała klucz do zamka.
- Pasuje - szepnęła prawie bezgłośnie. - Naprawdę pasuje.
Wstrzymała oddech, przekręciła klucz, ale zamek nawet nie
drgnął. Spróbowała jeszcze raz.
- Zupełnie przerdzewiał - stwierdził Clay. - Musimy go wyłamać.
Podniósł kamień wielkości pięści i uderzył nim w zamek. Potem
jeszcze dwa razy z większą siłą.
- I o to chodziło - odetchnął głęboko. - Otwórz ją, Maddie.
Z rumieńcami na policzkach Maddie powoli uniosła wieko. Potem
w milczeniu patrzyła zafascynowana na to, co zobaczyła.
Wymienili z Clayem zakłopotane spojrzenia. Maddie sięgnęła po
jedną jedyną złotą monetę, która leżała na warstwie
gruboziarnistego, rzecznego piasku.
- Nic nie rozumiem! - Przeniosła wzrok z monety na piasek.
Clay sięgnął po płaską skórzaną sakiewkę zatkniętą za metalową
szynę wzmacniającą wieko.
102
RS
- Może tam znajdziemy jakąś odpowiedz. .
Otworzył woreczek i wyjął kawałek pożółkłego, pachnącego
błotem papieru. Pisane atramentem litery były zamazane, ale
czytelne.
Złoto jest skarbem głupców. Skarbem ludzi mądrych jest coś
droższego. Zaczyna i kończy się domem. J. James".
Podał kartkę Maddie i niezbyt się zdziwił, gdy rozczarowanie na
jej twarzy przerodziło się w uśmiech, a w oczach pojawiła się
mgiełka.
- Jakie to piękne. Jak sądzisz, co to znaczy?
- Nie mam pojęcia.
- Jesteś rozczarowana? - Clay patrzył na nią, gdy powtórnie
czytała notatkę, nadal ściskając w dłoni monetę.
- Nie - odpowiedziała z powagą. - Raczej wprowadzona w błąd. -
Obrzuciła skrzynię nieprzyjaznym spojrzeniem. -Jasne, że zżera mnie
ciekawość, co się stało z resztą tego złota, ale tak naprawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl