[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Do diabła, pracowałem! Ratowałem ludzkie życie.
- Oczywiście, troszczysz się o wszystkich, którzy cię po-
trzebują. O wszystkich z wyjątkiem mnie.
Zerwał się z krzesła.
- To nie fair, Cassie. To mój zawód. Nie mam wyboru.
- Masz wybór. Ale boisz się go uczynić. Boisz się mieć
kogoś, kto mógłby cię potrzebować, bo martwisz się, że
sam mógłbyś kogoś potrzebować. A to przeraża cię bardziej
niż wszystko inne, prawda?
Jakieś uczucia odbiły się na jego twarzy. Może poczucie
winy. Może świadomość popełnionego błędu. Nie wiedzia-
ła, ale w tym momencie nic jej to nie obchodziło.
- Postaw się w moim położeniu, Brendanie. Po tym, co
przez ostatnie miesiące opowiadałeś mi o swoich pacjen-
tach
i po tym, jak traktujesz mnie od czasu, gdy dowiedziałeś
się, że jestem w ciąży, nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć,
by nie martwić cię jeszcze bardziej.
- Nie jestem mięczakiem. Poradziłbym sobie z tym.
Wykorzystała okazję i zbliżyła się do niego.
100
S
R
- Naprawdę? Jak dotąd nie szło ci to najlepiej.
Zrobił krok do tyłu, odsuwając się od niej. Równie dobrze
mógłby wymierzyć jej policzek.
- Prosiłaś mnie, żebym obiecał, że zawsze będziemy wo-
bec siebie szczerzy, Cassie. A sama co robisz?
- Ja próbuję, ale ty nie. Coś cię dręczy, Brendanie. Coś,
co ukrywasz bardzo głęboko. Chcę wiedzieć, co sprawia,
że tak bez reszty poświęcasz się swoim pacjentom. Co spra-
wia, że tak bardzo boisz się zbliżyć do kogokolwiek?
- Nic.
- Nie chcę w to uwierzyć.
- Powiem ci, czego ja chcę! Chcę...
- Czego chcesz, Brendan?
- Sam już nie wiem.
Cassie skrzyżowała dłonie na piersiach.
- To ja ci powiem jedno: na pewno nie chcesz mnie.
Czując potrzebę ucieczki, poszła do sypialni. Zrzuciła buty,
otworzyła szafę i schowała je do środka. Zapatrzyła się na
rząd ubrań Brendana wiszących obok jej ciuchów. Dla
każdego wyglądałoby to jak scenka z życia przeciętnej pa-
ry. Ale to były tylko pozory, jak całe ich małżeństwo.
- Przepraszam, Cassie.
Nagłe przeprosiny zaskoczyły ją, a jeszcze bardziej zdu-
miały oplatające ją ramiona. Brendan przysunął wargi do
jej ucha i wyszeptał:
- Masz rację. Nie mogę mieć do ciebie pretensji, że mi
nie powiedziałaś - wycisnął pocałunek na jej policzku. -
Ale mylisz się w jednej kwestii. Chcę cię. - Pieścił jej ucho
czubkiem języka, jego ciepły oddech łaskotał jej szyję. -
Nieważne, gdzie jestem, nieważne, jaka jest pora dnia czy
101
S
R
nocy, myślę tylko o kochaniu się z tobą, o byciu w tobie.
To mnie doprowadza do szaleństwa.
Kołysał ją zmysłowymi słówkami. Ale wciąż nie była
pewna, czy powinna poddać się ich czarowi, skoro wiedzia-
ła, że to tylko słowa pożądania. Inni mężczyzni także pra-
gnęli wyłącznie jej ciała. Popełniała błąd, wierząc, że przez
miłość fizyczną można znalezć prawdziwe uczucie. To się
nie zdarza.
A ona pragnęła Brendana w każdym sensie. Chciała mieć
wszystko, także jego serce, jego miłość.
- Brendanie, seks nie naprawi niczego między nami.
- Wiem, ale to może być dobry początek.
Cassie chciała desperacko wierzyć, że to prawda, że to
będzie początek. %7łe intymność fizyczna może być podło-
żem głębszego związku. Na pewno jest to możliwe z jej
strony, ale co z Brendanem? Czy powinna zaryzykować, a
pózniej rozczarować się po raz kolejny?
Brendan pogładził ją po policzku.
- Nie potrafimy zapomnieć o wszystkim? Nie możemy
po prostu być razem?
Cóż za kusząca perspektywa, pomyślała Cassie. Brendan
dotknął jej piersi i przycisnął ją mocniej. Nie mogła mu się
oprzeć, nie mogła nie skorzystać z jeszcze jednej szansy,
jeśli tylko on porzuci tę nierozsądne przekonanie, że ona
jest jak ze szkła.
- Tylko jeśli będziesz traktował mnie jak kochankę, a nie
jak matkę swych dzieci.
- Chcę, byś była moją kochanką. Pragnę cię, Cassie. Pra-
gnę cię do bólu.
- Więc udowodnij to.
102
S
R
Odwrócił ją, ścisnął jej dłoń i zsunął ją wolno po swojej
klatce piersiowej, brzuchu i niżej, póki nie spoczęła na na-
brzmiałej męskości.
- Czy to wystarczający dowód? Czy może chcesz jeszcze
jakichś innych?
Cassie kciukiem przesunęła w górę i w dół, zachwycona,
gdy opanowanie Brendana zaczęło znikać, utwierdzona w
słuszności swego postępowania widokiem jego zamglonych
oczu i rozchylonych warg. Zrobiła krok do tyłu i zamknęła
szafę, potem oparła się o nią.
- To dosyć wyrazny dowód, doktorze. Co zamierzasz
z nim zrobić?
Z oczyma pociemniałymi od pożądania Brendan pokonał
tę niewielką przestrzeń, która ich dzieliła, rozpinając jed-
nocześnie spodnie. Cassie pomyślała, że skorzysta ze
swych praw zaraz tutaj, ale nie zrobił tego. Obrócił ją i
zdjął z niej bluzkę. Rozpiął jej biustonosz i zdjął go, ale
gdy chciała stanąć twarzą do niego, powstrzymał ją. Pod-
winął jej wilgotne włosy do góry i okrywał delikatnymi
pocałunkami jej ramiona, schylając się, póki nie doszedł
pocałunkami do jej talii. Zsunął spodnie i figi z jej drżą-
cych nóg.
Wyprostował się, obrócił ją i obdarzył głębokim, rozpa-
lającym pocałunkiem. Pocałunkiem tak pełnym pożądania,
że Cassie pozbyła się wszelkich rozterek.
Brendan przerwał pocałunek i ujął ją za ręce. Zaprowa-
dził do łóżka i położył na nim, następnie zaczął się rozbie-
rać. Obserwowała go. Zciągnął T-shirt, ukazując umięśnio-
ną klatkę piersiową i splątaną gęstwinę włosów między
dwoma jasnobrązowymi sutkami. Podążała wzrokiem za
drogą, jaką przebywały jego dłonie, gdy zdejmował dżinsy,
a potem
103
S
R
slipki. Miał wąskie biodra i doskonale zaznaczone mięśnie
ud. A wyżej ujrzała dowód najwyrazniejszy z możliwych,
że bardzo jej pragnie.
Nie dając jej dużo czasu na podziwianie tego widoku,
ukląkł przed nią. Trącił nosem jej szyję, pocałował brodę i
schodził coraz niżej, aż dotarł do piersi. Bawił się nimi,
drażnił jej sutki delikatnymi pociągnięciami języka, aż jej
ciało ogarnęły dreszcze.
Brendan wyprostował się i uśmiechnął zmysłowo.
- Czy to właśnie miałaś na myśli, Cassandro?
W odpowiedzi była w stanie jedynie skinąć głową.
Pochylił głowę, by językiem sięgnąć jej nagich ud. Cała
napięła się w oczekiwaniu. Przycisnął na chwilę wargi do
jej brzucha. Cassie już myślała, że się rozmyślił, gdy za-
mruczał:
- Leż spokojnie.
Gdy posłuchała, przyciągnął bliżej jej biodra i rozchylił
drżące nogi, okrywając pocałunkami jej wnętrze, składając
mu hołd swymi wargami, smakując językiem jego miąższ. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)