[ Pobierz całość w formacie PDF ]przeszłości? Czyż jego losu nie naznaczyła tragedia sprzed lat?
Poczuł w głowie zamęt. W gruncie rzeczy niczym się nie różnił od uwięzionego w domu
ducha.
Zjawa, podobnie jak on, zrezygnowała ze wszystkiego, zamykając się we własnym bólu.
Odgrodziła się od świata na resztę życia, tonąc w rozpaczy. Nawet po śmierci nie chciała
dopuścić do siebie duszy kochanka. Była tak zasklepiona we własnym cierpieniu, że nie
potrafiła odnalezć drogi wyjścia. I wtedy, i teraz.
Nagle Cooper ujrzał przed sobą własną przyszłość, która przeraziła go bardziej niż
poczynania zjawy.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Nie, mruknął, przeczesując włosy lodowatymi palcami. Nie będzie jak uwięziony duch.
Jego sytuacja jest inna.
Czy aby na pewno? zastanowił się.
Zrezygnował z miłości, żeby się ochronić przed bólem. Kara starała się do niego zbliżyć,
pokonać mur, którym się otoczył, a on ją odrzucił.
Wiatr nagle ustał, a wirujące w powietrzu obrazy runęły z łoskotem na podłogę. Chłód
ustąpił, roztapiający się na szybach lód zaczął spływać strużkami wody, sprawiając wrażenie,
jakby dom płakał. Temperatura w sypialni powróciła do normy. Cooper zastygł w bezruchu
jak ocalały po bitwie. Starał się poukładać w głowie myśli i wyciągnąć wnioski, zanim będzie
za pózno.
Godzinę po tym jak Kara położyła się do łóżka, na podwórku Jeremiaha zaparkował
samochód. Od razu podświadomie wyczuła, że to Cooper przyjechał. Leżała, nie mogąc
zasnąć, i wpatrywała się w sufit. Postanowiła, że nie wyjrzy przez okno. Nie chciała na niego
patrzeć. Obawiała się, że może jej nie wystarczyć silnej woli, żeby wyjechać. A do tego nie
mogła dopuścić. Nie mogła czekać w nieskończoność, licząc na to, że Cooper się obudzi i
zrozumie, że ma prawo żyć. I kochać.
W końcu zakopała się pod kołdrą i zapadła w niespokojny sen.
Cooper stał na ganku, głośno łomocząc w drzwi domu Jeremiaha. Rzucił krótkie
spojrzenie w kierunku spowitego w ciemnościach domku dla gości, walcząc z potrzebą
natychmiastowego zobaczenia Kary.
Poczucie desperacji wzbierało w nim jak gorąca lawa. Odwrócił się i uderzył z całej siły
pięściami w stare, twarde drewno, raniąc przy tym dłonie.
Kiedy drzwi się otworzyły, zrobił krok do tyłu i o mało się nie przewrócił.
Czyś ty oszalał? przywitał go Sam, rzucając mu gniewne spojrzenie. Nie za pózno
na wizytę? Wszystkich pobudzisz!
Muszę z tobą porozmawiać zignorował kuzyna i przepchnął się obok niego, by wejść
do środka. Skrzypiąc tenisówkami na linoleum, zaczął nerwowo przemierzać kuchnię, od
lodówki do zlewu i z powrotem, i tak w kółko. Przeczesując palcami włosy, układał w głowie
rozproszone myśli. Nie był jednak w stanie wydobyć z nich większego sensu. Czy dlatego
przyjechał do Sama?
On też tam był tego dnia. Wiedział, co Cooper przeżywał przez ostatnie lata, bo również
tego doświadczył. Jednak pokonał ból, wyszedł z traumy i pogodził się ze śmiercią Maca.
Cooper musiał się dowiedzieć, jak tego dokonał.
Spojrzał na kuzyna. Ubrany w spodnie od pidżamy, z nagim torsem, oparł się o drzwi i
skrzyżował ręce na piersi.
Co się z tobą dzieje? rzucił z rozdrażnieniem.
Nic mruknął, po czym natychmiast się poprawił: Wszystko.
To nie wystarczy oświadczył Sam. Podszedł do lodówki, wyciągnął z niej dzbanek z
sokiem pomarańczowym i nalał do szklanek, które znalazł w kredensie. Byłbym wdzięczny,
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
gdybyś zachowywał się ciszej. Maggie zle się czuła przez cały wieczór i musi odpocząć
dodał.
Przepraszam odpowiedział automatycznie Cooper, ściskając w dłoniach szklaneczkę z
sokiem. Naprawdę musiałem się z tobą zobaczyć.
W porządku mruknął Sam, widząc desperację w oczach kuzyna. Usiadł przy stole i
wskazał gestem drugie krzesło. Słucham. Opowiadaj, co się stało.
Pisarz zignorował zaproszenie. Nie mógł spokojnie siedzieć, kiedy rozpadało się całe jego
życie.
Jak to zrobiłeś? wypalił.
Co?
Jak poradziłeś sobie ze śmiercią Maca? Utkwił uważne spojrzenie w twarzy Sama.
Znam cię. %7łyłeś przez piętnaście lat podobnie jak ja i Jake. Unikałeś kontaktów z rodziną, z
nami. Wszystko z powodu tego, co się wydarzyło tamtego dnia.
Sam opuścił wzrok, wpatrując się w szklankę z sokiem.
Tak było westchnął.
Więc co się zmieniło?
Spotkałem Maggie odparł, wzruszając ramionami. I tak po prostu się otworzyłeś?
Zmieniłeś się?
Oczywiście, że nie. Nie chciałem się zmienić. Nie chciałem jej pokochać ani zostawać
tu wyznał, zataczając dłonią w powietrzu krąg ogarniający dom, ranczo i Coleville. Z
drugiej strony byłem już zmęczony ciągłym uciekaniem przed wspomnieniami.
A może raczej wyrzutami sumienia? spytał w zamyśleniu.
Pewnie i jednym, i drugim przyznał. Usiądz spokojnie.
Cooper opadł niechętnie na krzesło, nie spuszczając wzroku z kuzyna.
Kara odeszła wyznał cicho.
Wiem.
No tak, przecież jest u was zachichotał nerwowo. I pozwalasz jej na to?
Nie mogę jej zatrzymać oświadczył żałośnie Cooper. Jedyne, czego teraz pragnął, to
pobiec do domku dla gości, zmusić ją, żeby go wpuściła do środka, zatopić się w niej, zaznać
jej ciepła i bliskości.
Jesteś prawdziwym idiotą.
Dzięki, bardzo mi poprawiłeś humor.
Sam pochylił się do przodu i położył ręce na stole.
Kara odchodzi, a ty nie robisz niczego, żeby ją zatrzymać. Powinieneś czuć się podłe.
I tak jest. Ale powiedz mi, jak mam ją kochać, skoro Mac nie żyje?
A co on ma z tym wspólnego?
Wiesz doskonale.
No tak, rozumiem. Ja sobie z tym poradziłem. Omal nie straciłem Maggie i naszego
dziecka. Pokiwał głową, zastanawiając się, jak mógł popełnić tyle błędów i dokonać tylu
niewłaściwych wyborów. Naprawdę sądzisz, że Mac by tego chciał? %7łebyśmy cierpieli do
końca życia?
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Raczej nie mruknął Cooper. Przed oczami pojawił mu się obraz Maca: szesnastolatka
z błyszczącym, łobuzerskim spojrzeniem i dzikim uśmiechem wyzywającym kuzynów na
pojedynek w skokach.
Mac tak bardzo kochał życie. Wyciskał z niego radość jak sok z cytryny, cieszył się
każdym dniem. Na pewno by mu się nie spodobało, że jego kuzyni zrezygnowali z tej radości
z jego powodu.
Jak pokonałeś lęk? spytał spokojnie, studiując uważnie żółty płyn w szklance, jakby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl