[ Pobierz całość w formacie PDF ]

parę godzin wcześniej kochali się i mają za sobą ogromny emocjonalny wstrząs.
- A jeśli pójdzie prosto do sklepu? - spytała. - Nie wejdziemy przecież tam za nią.
- Otwiera dopiero o dziesiątej. Mamy dwie godziny.
Skinęła głową.
- Któreś z nas może zapytać o kaszmirowy sweter, a przy okazji pomyszkować w środku.
- Wolałbym cię nie zostawiać z nią sam na sam. Najpierw należałoby wykluczyć jej udział w tej historii.
- Jeśli w ogóle da się wykluczyć.
- Tato, gdzie jesteś? - doleciał do nich głos Kayli.
- Tu jesteśmy, na dole! - zawołał.
- ...śmy? - powtórzyła, wchodząc do gościnnego pokoju. Wytrzeszczyła oczy. Spojrzała na łóżko, którego Olivia nie
zdążyła jeszcze zaścielić. - Spałaś tutaj?
- Spałam - przytaknęła Olivia. - Wczoraj wieczorem słyszałam u siebie jakieś mocno podejrzane dzwięki. Bałam się
46
zostać sama, więc przyjechałam tutaj.
- Więc znów jesteście razem? - Kayla się uśmiechnęła.
Zach się zaczerwienił.
Otworzył usta, ale nie wydał żadnego dzwięku.
Olivia uścisnęła dłoń Kayli.
- Jestem z wami dopiero od kilku dni.
Kayla kiwnęła głową.
- Ale będziesz moją mamą?
Olivii ścisnęło się serce.
- Bardzo tego chcę.
- I jestem dla ciebie córką?
- Jesteś - przytaknęła.
- To dobrze - powiedziała Kayla i wybiegła z pokoju.
- Robię jajka na śniadanie, jeśli masz ochotę - powiedział Zach, wychodząc do kuchni.
Prawie jak w szczęśliwej rodzinie, pomyślała. Tak się zaczyna.
Rozejrzała się po pokoju mile zdziwiona domową atmosferą wnętrza. Zach dobrał duże, solidne meble, które mogły
znieść lepkie rączki malucha i brykanie dzieciaka, a potem popołudniowe drzemki po powrocie ze szkoły. Wielką kanapę,
zarzuconą poduszkami, chronił mocny pokrowiec z czerwonej bawełny. Kolorowy dywan ocieplał podłogę z szerokich
desek. Jedną ze ścian przeznaczono na wystawę dzieł Kayli, począwszy od przedszkolnych rysunków kredkami, a
skończywszy na autoportrecie z ubiegłoroczną datą. I wszędzie fotografie. Kayli. I Zacha z Kaylą.
Najbardziej spodobało się jej stojące na pianinie zdjęcie w staroświeckiej ramce. Kayla miała na nim pięć, może sześć lat.
Stali z Zachem na zboczu góry; Kayla w turystycznych butach, z manierką w ręku i z uśmiechem tak szerokim jak krajobraz
w tle. Od Zacha biły zdrowie i radość. Olivia zastanawiała się, kto zrobił tę fotografię. Może jakaś przyjaciółka Zacha. A
może ktoś, kto przypadkiem znalazł się pod ręką.
Jedno rzucało się w oczy bardzo wyraznie. Na wszystkich zdjęciach byli ojciec i córka, ale bez matki. Wyobrażała sobie,
jak Kayla przez całe lata chodziła po tych samych pokojach, patrzyła na fotografie i dostrzegała to samo. Brak matki.
Ale teraz już jestem, powiedziała cicho ścianom pokoju. I mam nadzieję, że nie jest za pózno.
- I żadnych papierosów, rozumiesz? - Zach zwrócił się do Kayli, kiedy stawali przed budynkiem szkoły.
- Z paleniem koniec - odparła Kayla. - Pa, Olivio! Zobaczymy się na spotkaniu wieczorem! - zawołała i zniknęła wśród
koleżanek.
Zach chciał ruszać, ale Olivia dotknęła jego ramienia.
- Możemy chwilę poczekać? - zapytała, przyglądając się porannemu szkolnemu rozgardiaszowi. - Chciałabym popatrzyć.
- Jak idą do szkoły?
Kiwnęła głową.
- To świat Kayli. Chcę go poznać.
Roześmiał się.
- Kiedy Kayla pierwszy raz poszła do przedszkola, a opiekunki powiedziały mi, że dziecko dobrze się czuje i mogę
spokojnie wracać, przez bite dwie i pół godziny siedziałem w samochodzie na parkingu, gapiąc się na drzwi.
Olivia parsknęła śmiechem.
- A następnego dnia?
- Godzinę. Dopiero po trzech tygodniach odjechałem od razu.
- Pewnie przechodzę coś podobnego. Nie umiem się z nią rozstać, kiedy znów ją mam.
Już chciał powiedzieć: Mamy przed sobą całe życie, ale wszystko wydawało mu się niepewne i niewiadome. Poza tym
znów wplątał w to seks. Dopóki sam nie będzie wiedział, co o tym wszystkim myśli, powinien trzymać ręce przy sobie.
Ciężka sprawa. Olivia jest piękna, a z ich dziwnymi losami - parę tygodni trwająca miłość nastolatków, a potem trzynaście
lat rozłąki - nie tak łatwo dało się im pogodzić. A jeszcze jest córka.
- Jedzmy do domu, zanim Johanna zadzwoni do adwokata i wykoleguje cię z domu - stwierdził Zach.
Olivia pokiwała głową.
- Byłoby to do niej podobne.
- Wolę być tam wcześniej, żeby mnie nie zauważyła.
- Znasz ją? - Olivia zerknęła na Zacha. - Spotkaliście się gdzieś?
Pokręcił głową.
- Widuję ją czasem, ale nigdy z nią nie rozmawiałem. Zawsze się śpieszy i nie zwraca na nikogo uwagi. Dziwne jak na
właścicielkę sklepu. Wydawałoby się, że powinna zachowywać się inaczej, zabiegać o sympatię klientów.
- I zawsze taka była? Może zmieniła się w ostatnich tygodniach, po śmierci Williama?
- Nie mam pojęcia. - Zach skręcił na podjazd przed domem Olivii. - W gruncie rzeczy nie zwracałem na nią uwagi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)