[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sukienki i starała się doprowadzić swój wygląd do ładu, zanim wrócą koleżanki.
Nie miała ochoty odpowiadać na ich pytania.
Dopisało jej szczęście. Kiedy wróciła Trixie, rozpływała się w
zachwytach. Okazało się, że niski i piegowaty rudzielec w czasie balu zamienił
się w księcia z bajki.
- Jest mądry i zabawny i studiuje medycynę! - oznajmiła jednym tchem. -
Chce zostać internistą w klinice swojego ojca!
- To cudownie - zgodziła się potulnie Dot. Kolejną bombę wieczoru
stanowiła wieść, że Esther, współlokatorka Barbary, przyjęła od swojego
- 66 -
S
R
chłopaka Neda przypinkę bractwa Chi Delta Chi. Wśród studentów był to etap
pośredni pomiędzy zwyczajnym spotykaniem się a narzeczeństwem.
Przyjaciółki z Comptonu natychmiast zorganizowały zaimprowizowaną
ceremonię przy świecach. Dot próbowała się wykręcić, ale nie chciały o tym
słyszeć. Usiadły w kole i przy dzwiękach  When I Fall in Love" podawały sobie
z rąk do rąk zapaloną świecę. Każda, która ją trzymała, wpatrywała się w
migotliwy płomień, myślała, kiedy się zakocha i wyobrażała sobie twarz
ukochanego. Wiele miało łzy w oczach. Nawet Dot. Przy ostatnich słowach
piosenki Esther zdmuchnęła świecę. Wszystkie rzuciły się ją uściskać i złożyć
gratulacje.
Taka właśnie powinna być prawdziwa miłość, pomyślała Dot z
rozrzewnieniem w drodze do swojego pokoju. Powinno się znalezć właściwą
osobę i żyć długo i szczęśliwie. %7łeby nie było trzeba rezygnować ze swoich
dążeń i żałować niespełnionych marzeń. To powinien być magiczny związek
ciał i dusz.
Wśliznęła się cicho do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Bała się, że
znów się rozpłacze. Pochyliła się nad umywalką wciśniętą między dwie
przeładowane szafy i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze.
Nie miała wątpliwości, czego pragnie. Chciała mieć wszystko. I karierę, i
dzieci. Dom z białym płotkiem oraz Nagrodę Nobla. Dlaczego kobietom nie
pozwala się choćby spróbować walczyć o szczęście? To nie jest w porządku,
myślała rozgoryczona.
Poprzysięgła sobie, że już nigdy nie pozwoli ograniczyć się do tego, co
sądzili o niej inni. Sama pozwoliła to sobie zrobić. Była w błędzie tak samo jak
doktor Falk i dziekan Glidden. Nie była pewna, kto w tej całej historii miał
rację, ale zaczęła podejrzewać, że to Hank był najbliżej prawdy.
Z tych niewesołych rozmyślań wyrwał ją dziwny hurgot za oknem. Kiedy
wyjrzała, przekonała się, że o brzeg parapetu opiera się drewniana drabina, a
- 67 -
S
R
Hank jest już w połowie drogi na górę. Biegiem wróciła do zlewu i napełniła
wodą kubeł na śmieci.
- Mam wiadro pełne wody i nie zawaham się go użyć - zagroziła.
Przystanął na chwilę i spojrzał jej w oczy.
- Możesz mnie oblać nawet benzyną, ale i tak zamierzam z tobą
porozmawiać - oznajmił stanowczym tonem.
Tym razem nie zrobiła mu prysznica. Odstawiła wiadro na bok, przeszła
przez pokój i stanęła tyłem do okna, splatając ręce na piersiach.
- Nie mam ci nic do powiedzenia - burknęła.
- Nie szkodzi. Ja będę mówił. Kocham cię.
- Już właził przez okno. - Chcę się z tobą ożenić i spędzić resztę życia.
Ale nie chciałbym rezygnować z moich marzeń i planów nawet dla ciebie. I nie
oczekuję, że ty zrobisz to dla mnie.
Odwróciła się gwałtownie rozdrażniona jego słowami.
- A co innego mogę zrobić? Jaki mam wybór? Myślisz, że mogę zmienić
świat?
- Może - odparł ze wzruszeniem ramion..
- Bo na pewno świat potrzebuje zmiany.
- Jasne, to byłoby miłe, tylko nie sądzę, żebym dała sobie z tym radę
sama.
- Mogłabyś chociaż spróbować. Poza tym jest nas dwoje. A to już coś.
- Chcę wszystkiego - przyznała w końcu.
- Ale nie wiem, jak to zdobyć.
- Ja też nie. Nie wiem, co możemy zrobić, czemu trzeba będzie sprostać i
jak wiele uda nam się zwojować. Ale wiem, że jest nas dwoje, że się kochamy i
chcemy spróbować. Uważam, że razem damy radę wszystkiemu, co los nam
zgotuje. - Opadł na jedno kolano. - Wyjdz za mnie, Dot. Wyjdz za mnie, ale nie
rezygnuj z siebie. Pragnę prawdziwej Dorothy Wilbur za żonę. Nie kogoś, kim
inni chcieliby cię widzieć. Bądz moją żoną i naukowcem w jednej osobie.
- 68 -
S
R
Spojrzała mu w oczy. Przypomniało jej to scenę, kiedy wylała mu na głowę
wiadro wody. Jednak kochała go, nie umiała się oprzeć jego propozycji i nie
chciała robić Hankowi zimnego prysznica.
- Dobrze - zgodziła się z uśmiechem. Wstał z kolan i porwał ją w
ramiona. Pocałował ją, wkładając w to całą swoją miłość, namiętność i tęsknotę.
Zanurzeni w miłosnym uniesieniu nie zwrócili uwagi na ciche skrzypnięcie
drzwi.
Trixie i pół tuzina innych dziewcząt zamarło w progu, widząc całującą się
parę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)