[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmiałego czynu, godnego doświadczonego wojownika! Spieszmy do Zmiałego
Sokoła z pomyślnymi wiadomościami!
4. Na wojennej ścieżce
Wiadomość, że wrodzy Czipewejowie mają zamiar zniszczyć osadę tak
samo wrogich Szejenów, uradowała wojowników Wahpekute. Zmiały Sokół po
wysłuchaniu relacji zwiadowców rzekł:
--- Nasz młodszy brat Tehawanka dokonał znacznego czynu wojennego.
Wykazał odwagę i roztropność. Jedynie wąż potrafi wśliznąć się niepostrzeżenie
do obozu wrogów i przeniknąć ich zamiary. Uczestnikom wypraw wojennych
przysługuje przywilej przybierania nowych imion, upamiętniających ich
niezwykły czyn. Nasz młodszy brat Tehawanka zasłużył na wyróżnienie. Jako
dowódca wyprawy nadaję mojemu bratu imię Przebiegły Wąż. Po powrocie do
osady obwoływacz obwieści to ogółowi.
--- Hough Nasz młody brat zasłużył na wojenne imię! - powiedział Czarny
Wilk.
--- Hough! Hough! - przywtórzyli inni.
Tehawanka pochylił głowę, aby nie uzewnętrzniać radości i dumy. Nadanie
imienia wojennego przez wojownika jak Zmiały Sokół stanowiło duże
wyróżnienie. Wojownik otrzymujący imię wojenne stawał się kimś, z kim
należało się liczyć.
Zmiały Sokół tymczasem mówił dalej:
--- Przebiegły Wąż rozwiał nasze obawy. Jeżeli natychmiast wyruszy w
drogę, to przybędziemy nad rzekę Cheyenne wcześniej niż Czipewejowie.
Rozejrzymy się w sytuacji, upatrzymy sunka
wakan, które uprowadzimy tuż przed atakiem Czipewejów. Szejenowie mając na
karku drugich wrogów nie będą nas ścigać.
--- Czipewejowie zamierzają otoczyć osadę Szejenów, więc nam również
odetną odwrót  zauważył Zielony Liść.
--- Czipewejowie idą pieszo, a my będziemy umykali na zdobytych sunka
wakan. Z łatwością powinniśmy się przemknąć. Moi bracia przekonają się, jak
dużą przewagę posiada nad pieszym
wojownik na koniu! - pewnie odparł Zmiały Sokół.
--- Wiem już o tym dobrze! - mruknął Czarny Wilk. - Gdyby Paunisi nie
napadli nas na sunka wakan, nie udałoby się im uprowadzić Porannej Rosy!
Zmiały Sokół nachmurzył się, po czym spojrzał prosto w oczy Czarnego
Wilka i powiedział:
--- Mój ojciec i ja byliśmy przeciwni składaniu krwawych ofiar Gwiezdzie
Porannej. Dlatego Poranna Rosa odzyskała wolność, a ja jestem obecnie między
wami.
--- Nie zamierzałem urazić Zmiałego Sokoła. Teraz jesteś Wahpekute,
wszyscy cię szanujemy - pospiesznie usprawiedliwił się Czarny Wilk. - Szkoda
czasu na narady, plan Zmiałego Sokoła odpowiada nam!
--- Hough! Plan jest dobry! - potwierdził Przecięta Twarz.
--- Zabierzemy sunka wakan sprzed samego nosa tych śmierdzących
kojotów! - zawołał Długi Pazur. - Zaskoczymy Czipewejów, którzy nic o nas nie
wiedzą, podczas gdy my, dzięki Przebiegłemu Wężowi, znamy ich plany.
--- Zdobędziemy sunka wakan i unikniemy pościgu Szejenów - dodał
Zielony Liść.
--- Tak właśnie będzie! - przywtórzył Nom pa apa.
--- W pobliżu widziałem drzewo bawełniane powalone przez wichurę,
możemy wykorzystać je do przeprawy przez rzekę - zaproponował Zielony Liść.
--- Skorzystamy z tej rady. Rzeka szeroka, widoczność dobra. Musimy
ukryć się za pniem drzewa, aby Czipewejowie przypadkiem nie spostrzegli nas.
Niech moi bracia starannie zatrą ślady! - polecił Zmiały Sokół.
Zepchnięcie dużego drzewa z urwistego brzegu do wody oraz zatarcie
śladów pochłonęło sporo czasu, toteż słońce już prawie stało w zenicie, gdy
Wahpekute, kryjąc się za pniem drzewa, rozpoczęli przeprawę na przeciwległy
brzeg Missisipi. Porywisty nurt nie przerażał ich, ponieważ jako mieszkańcy
krainy jezior oswojeni byli z wodą i przeważnie dobrze pływali.
Drzewo niesione prądem rzeki z wolna zbliżało się ku drugiemu brzegowi.
Wahpekute ukryli torby podróżne oraz broń wśród gałęzi wystających ponad
wodą, a sami, przytrzymując się pnia, płynęli obok i nadawali mu pożądany
kierunek. Wreszcie znalezli się o kilka kroków od brzegu. Na znak Zmiałego
Sokoła wojownicy zaczęli kolejno odpływać od drzewa, które już zahaczało
gałęziami i korzeniami o kamieniste dno. Wkrótce wszyscy byli na brzegu.
Długi Pazur, %7łółty Brzuch i Długa Lanca, którzy znali te okolice z
poprzednich wypraw przeciwko Szejenom, poprowadzili towarzyszy na północny
zachód. Według zapewnień przewodników siedem dni marszu przez prerię dzieliło
ich od rzeki Bois de Sioux, wypływającej z jeziora Traverse. Rzeka ta, płynąc w
kierunku północnym, łączyła dalej swe wody z rzeką Otter Taił płynącą ze
wschodu, tworząc po połączeniu Rzekę Czerwoną Północną, która znajdowała
ujście w jeziorze Winnipeg w Kanadzie. Rzeka Cheyenne, ku której dążyli
Wahpekute, była właśnie dopływem Rzeki Czerwonej Północnej (13) .
W miarę oddalania się wojowników Wahpekute od brzegu Missisipi
całkowicie zaniknęły drzewa i zarośla. Wędrówka przez prerię była uciążliwa,
ponieważ wbrew swej nazwie Wielkie Równiny w rzeczywistości wcale nie były
płaską krainą. Bezkresną prerię tworzyły niezliczone, łagodne pagórki, wądoły i
rozpadliny, poprzecinane tu i tam dolinami już dawno wyschniętych rzek oraz
małych jezior. Tylko dzięki kobiercowi trawy, upstrzonym łubinami i
słonecznikami, pozornie wyrównującemu zagłębienia w ziemi, preria sprawiała
wrażenie jednostajnej, płaskiej krainy. Trawa ta, czasem sięgająca kolan
mężczyzny na koniu, a czasem niezbyt wysoka o skręcających się w pierścienie
końcach łodyg, pod podmuchami wiatru falowała niczym wielki wiecznie
ruchliwy wy ocean. Gdy przystawało się w jakimkolwiek miejscu, wokół roztaczał
się kolisty widnokrąg, jakby stało się na niewielkim wzniesieniu. Tam znów, gdzie
jałowa ziemia pozbawiona była wszelkiej roślinności, pięły się ku niebu, jak
obronne wieżyce, pojedyncze mesy, czyli wysokie wzgórza o platformowych
szczytach i prawie prostopadle ściętych przez wichry i ulewy zboczach.
Wojownicy Wahpekute bez odpoczynku dążyli w kierunku północno-
zachodnim. Pot perlił się na ich nagich, natartych tłuszczem ciałach. Słońce
bezlitośnie gorzało na bezchmurnym niebie. Toteż wojownicy wciąż wypatrywali
błotnistych wądołów, w których czasem znajdowali choć trochę mętnej, gęstej
wody. Był to szczęśliwy zbieg okoliczności. Deszcze zazwyczaj padały w tych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)