[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pewnie to samo co ty - odrzekła.
- Zabraniam ci się z nim spotykać.
R
L
T
- Straciłeś prawo, żeby mi cokolwiek zabraniać w dniu, w którym za niego wy-
szłam i przestałeś być za mnie odpowiedzialny - oświadczyła przyciszonym głosem, w
przeciwieństwie do niego świadoma obecności innych osób.
- Dopóki mieszkasz pod moim dachem... - zaczął, ale urwał, kiedy córka się
uśmiechnęła.
- Jeżeli nie uda mi się namówić Grace do powrotu, wkrótce się wyprowadzę -
oznajmiła, nie pozwalając się zastraszyć.
- Nie bądz śmieszna!
- Czy musimy odgrywać tę farsę kolacyjną? - zapytała.
- Odwołałaś spotkanie z Mallorym? - zapytał, a ona skinęła głową i zauważyła coś,
co u niego mogło uchodzić za uśmiech. Nareszcie postąpiła tak, jak sobie życzył. - Co ci
się udało dowiedzieć? Jesteś tu od poniedziałku! Musiałaś coś słyszeć o zleceniu.
- Wszyscy są dyskretni, nikt nie chce o niczym rozmawiać - odrzekła, uznając, że
nie będzie mu mówić, jak niewielu referatów wysłuchała i w ogóle nie angażowała się w
życie towarzyskie. - Powiedziałeś, że musimy omówić jakąś sprawę. O co chodzi? - za-
pytała, choć z góry wiedziała, że to był blef.
Miała po uszy tego słownego mocowania się z ojcem, po tym jak zepsuł jej wie-
czór z Nathanem.
- Jest Ross! - wykrzyknął z uśmiechem. - Zaprosiłem go na kolację.
A więc i to ojciec zaplanował! %7łenujące.
- Zdziwiona, że mnie widzisz? - zapytał Ross, zadowolony z zaproszenia.
- Zawsze miło cię widzieć, Ross - odpowiedziała, nie będąc pewna, czy cieszy się,
czy raczej martwi jego obecnością. Dzięki niemu ojciec nie będzie omawiał interesów, a
poza tym towarzystwo ułatwi rozmowę.
Jakże wyjątkowy mógł być ten wieczór. Gdyby słuchała głosu serca, wyszłaby
stąd, zostawiając ojca w towarzystwie Rossa. Ale nie mogła zapukać do drzwi Nathana,
było już za pózno. Poza tym po jego  A co to ma ze mną wspólnego", duma by jej na to
nie pozwoliła. Zresztą pewnie już znalazł sobie towarzystwo, pomyślała, i bardzo jej się
to nie spodobało.
R
L
T
Nie miała apetytu. Ross i ojciec krążyli wokół spraw dotyczących interesów i kie-
dy ją o coś pytano, odpowiadała półsłówkami. Myślała o Nathanie i spędzonym w jego
towarzystwie przedpołudniu. Sercem była z nim.
Gdzieś w połowie głównego dania, kiedy bez pamięci tęskniła za Nathanem, zoba-
czyła go w drzwiach restauracji. Pomyślała, że wyobraznia płata jej figle. Ale to była
rzeczywistość. Nathan obrzucił zimnym spojrzeniem dwóch mężczyzn obok niej i ruszył
ku ich stolikowi.
Serce podskoczyło jej radośnie, poczuła zachwyt na jego widok. Był sam, bez żad-
nej kobiety. Czy ją zignoruje? Czy ona powinna go zignorować? Czy minie ją bez słowa?
Czy ma odwrócić wzrok, przybrać obojętny wyraz twarzy?
Zbliżał się do ich stolika i nie zdziwiłaby się, gdyby arogancko przeszedł obok.
Nie zrobił jednak tego. Kiedy wszystko w niej drżało z niepokoju, Nathan zatrzy-
mał się nieoczekiwanie przy ich stoliku. Nie patrząc na ojca, skinął niedostrzegalnie
głową Rossowi i ciepło na nią spojrzał, po czym rzekł:
- Zapraszam cię na drinka po kolacji.
Myślała, że wszyscy muszą słyszeć bicie jej serca. W jednej chwili wybaczyła
chłód, z jakim potraktował ją wcześniej. Kochała go, a miłość wszystko wybacza.
- Z przyjemnością - powiedziała.
Z przyjemnością! To niedomówienie. Z zachwytem! Ojciec jak zwykle musiał
okazać, że ma nad nią władzę.
- Moja córka ma ważne sprawy do omówienia. Będzie za pózno na...
Nathan udał, że go nie słyszy i ku jej zaskoczeniu ujął jej lewą dłoń, po czym pod-
niósł ją do ust i pocałował w miejscu, gdzie miała obrączkę.
- Będę czekał - powiedział krótko i odszedł.
Phelix czuła uniesienie, a ojca roznosiła furia. Po tej nieoczekiwanej scenie pierw-
szy ochłonął Ross. Był urażony, że przyjęła zaproszenie na drinka innego mężczyzny,
będąc z nim na kolacji. Zapytał:
- Czy dobrze znasz Nathana Mallory'ego?
- Jak Nathan wspomniał, poznaliśmy się dawno temu.
- Coś was łączyło? - chciał wiedzieć Ross.
R
L
T
- Nic podobnego! - przerwał Edward Bradbury. - Phelix jest po prostu zbyt
uprzejma i nie potrafi odmawiać.
- Mnie potrafiła - mruknął Ross.
- Udaje kobietę niedostępną - łagodził ojciec, jakby jej tu nie było.
Phelix nic nie obchodziło. Najważniejsze, że Nathan jej wybaczył, że odzyskała je-
go serce i że ma się z nim spotkać.
Ojciec robił wszystko, by przedłużyć kolację. Bez pospiechu jadł, a potem nalegał,
by wypili brandy. Odmówiła, mówiąc, że prowadzi samochód.
- To wypijesz kawę. Stary biedny ojciec nie widział cię przez tydzień - powiedział,
odgrywając komedię przed Rossem.
Jego hipokryzja napełniła ją odrazą. Tylko obecność Rossa powstrzymała ją przed
powiedzeniem  staremu biednemu ojcu", że nie pamięta, by kiedykolwiek często się wi-
dywali.
W barze Ross barwnie opowiedział ojcu o niektórych wystąpieniach na konferen-
cji, a Phelix marzyła, żeby spotkanie się skończyło.
- Musisz być zmęczony po podróży - zwróciła się do ojca, bojąc się, by Nathan nie
uznał, że zrezygnowała z drinka. Myśl, że dał za wygraną i poszedł spać, byłaby nie do
zniesienia.
- Wcale nie! - odpowiedział. - Przywiozłem dokumenty, które muszę z tobą prze-
dyskutować.
O wpół do dwunastej uznała, że uprzejmość ma swoje granice. Siedziała w aparta-
mencie ojca, który pokazywał jej dokumenty, które znała i które nie mały nic wspólnego
z jej pracą. Wiedziała, że chodzi mu o uniemożliwienie jej spotkania z Nathanem.
Zirytowana absurdalnym zachowaniem ojca, powiedziała mu że chce wracać do
hotelu.
- Co z Rossem Dawsonem? - zapytał.
- A co ma być?
- On chce się z tobą ożenić! Miałoby to wielką korzyść dla...
- Wybij to sobie z głowy. Nigdy nie wyjdę za niego za mąż.
- Bądz rozsądna! - krzyknął ze złością. - Ross jest świetnym facetem. On...
R
L
T
- Wiem, że jest świetnym facetem. Ale nie dla mnie. Nigdy za niego nie wyjdę.
- Idziesz na spotkanie z Mallorym! - wybuchnął oburzony, że postępuje wbrew je-
go woli, i wściekły, że musi puścić w niepamięć marzenie o firmie Bradbury, Dawson
and Cross. - Mam nadzieję, że zrezygnował już z czekania - prychnął. - On nie jest dla
ciebie! I uważaj, nic go nie powstrzyma przed zemstą na mnie! Masz być tutaj z samego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)