[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sterówki. Wskoczyłem tam z bronią w garści i wymierzyłem dokładnie w jego potylice. Oboje z
Angeliną wpatrywali się w ekran.
 Zabawa skończona  oświadczyłem.  Wstać powolutku i trzymać rączki na widoku.
 Co masz na myśli?  zdumiał się Pepe, wpatrując się w ekran.
Dziewczyna połapała się pierwsza. Obróciła się z wolna i zauważyła mnie.
 On jest tutaj!
Oboje zwątpili i gapili się na mnie z niedowierzaniem.
 Jesteś aresztowany  powiedziałem.  I twoja przyjaciółka też.
Oczy Angeliny wywróciły się białkami do góry, a ona sama osunęła się na podłogę. Prawdziwe
czy udane, nie interesowało mnie to. Wylot lufy mojej siedemdziesiątki piątki nie opuścił czaszki
Pepe, gdy ten wolno zbierał dziewczynę z podłogi i przenosił na stojącą pod ścianą kanapę.
 Co... co teraz będzie?  wyjąkał.
Jego szczęki drżały i założyłbym się, że widzę łzy w jego oczach. Niespecjalnie mnie to
wzruszyło. Nadal miałem jeszcze przed oczami zamarznięte szczątki tego, co przed atakiem było
załogą stacji zaopatrzeniowej. Pepe opadł na fotel, nie doczekawszy się odpowiedzi.
 Czy oni mi coś zrobią?  spytała Angeliną. Jej oczy były teraz szeroko otwarte.
 Nie mam bladego pojęcia  powiedziałem, zresztą zgodnie z prawdą.  O tym zadecyduje
sąd.
 Ale on mnie zmusił, żebym to robiła  pisnęła.
Była młoda, ciemnowłosa i piękna. Azy tylko to podkreślały. Pepe ukrył twarz w dłoniach. Jego
ramionami wstrząsnął dreszcz.
 Siedz spokojnie  ostrzegłem go.  Z najwyższym trudem uwierzę w twoje łzy. W drodze
jest kilka okrętów Floty, alarm włączył się przed minutą i jestem pewien, że nie minie wiele czasu,
zanim...
 Nie pozwól im mnie zabrać!  Angelina była na nogach. Plecami opierała się o ścianę. 
Oni mnie wsadzą do więzienia, będą mi grzebać w mózgu.
Wparta kurczowo w ścianę odsuwała się w stronę najbliższego kąta. Zwróciłem uwagę na jej
partnera. Nie chciałem zostać niemile zaskoczony.
 Nic nie mogę zrobić  powiedziałem łagodnie, spoglądając na nią. Pepe siedział spokojnie,
a za Angelina zamykały się właśnie ukryte w ścianie drzwi.
 Nie próbuj!  mój krzyk zlał się z hukiem broni. W drzwiach wykwitła gustowna dziura,
mógłbym przez nią przesunąć głowę w hełmie.
Pepe wydał dziwny głos i ponownie zwrócił moją uwagę. Siedział teraz prosto, a jego twarz
była mokra od łez. Miałem rację, że te jego łzy nie wydawały mi się prawdziwe. Nie wziąłem tylko
pod uwagę, że są to łzy śmiechu. Pepe zarykiwał się w kolejnym napadzie wesołości.
 Ciebie też złapała  wykrztusił w końcu.  Biedna mała Angelina.
 O czym ty gadasz?
 Jeszcze nie chwyciłeś? To, co ci powiedziała, to była szczera prawda. Z jedną malutką
zmianą. Cały ten pomysł: budowa, kradzież i rajd, był jej. Wkręciła mnie w to, grając jak kot z
myszką. Byłem w niej zakochany, nienawidziłem się i byłem zarazem szczęśliwy z tego powodu.
Teraz jestem zadowolony, że to już skończone. Myślałem, że nie wytrzymam, jak zaczęła robić tę
niewinną idiotkę, ale jakoś mi się udało!  Był już całkiem spokojny.
Coś zimnego wlazło na mój kręgosłup.
 Ażesz!  nawet przez chwilę w to nie wierzyłem.
 Przykro mi, ale tak się akurat sprawy mają. Twoi kumple rozbiorą mój mózg na czynniki
pierwsze, tak że nie mam po co kłamać.
 Przeszukamy okręt. Długo się nie ukryje.
 Nie będzie musiała. W jednym z luków mamy szybką szalupę. A raczej mieliśmy  dodał.
Obaj poczuliśmy lekką wibrację podłogi.
 Flota ją złapie  stwierdziłem z większą pewnością, niż pozwalały fakty.
 Może, ale zrobiłem to, co byłem jej winien. I nieważne czy ona to kiedykolwiek doceni!
Przez cały czas trzymałem go na muszce. Aż do przybycia chłopców z Floty żaden z nas nie
drgnął ani nie odezwał się. Potem rzecz była już skończona. Oni mieli swój pancernik, ale ani ja, ani
Pepe, ani nikt inny nie dostał Angeliny. Nie miałem o to do siebie pretensji. Jeśli przeszła przez
pierścień Floty, to oni powinni pluć sobie w brodę. Ja zrobiłem co do mnie należało. Tylko jakoś
mnie to nie cieszyło. Miałem poczucie, że nie skończyłem jeszcze porachunków z Angeliną.
Rozdział 8
%7łycie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby moje przekonanie okazało się fałszywe. Nie mogłem
winić Floty za to, że Angelina zrobiła ich na szaro. Nie byli pierwszymi ani ostatnimi, których to
spotkało. Nie mogłem także winić siebie. To, co powiedział Pepe, było prawdopodobne, ale równie
dobrze mogło być zmyłką obliczoną na osłabienie mojej uwagi. Pozostałem więc na miejscu ze
swoją armatą wymierzoną miedzy jego oczy i palcem na spuście. Pozostałem tak, póki pluton Space
Marines nie zjawił się na pokładzie i nie przejął nad nim opieki.
Ledwo nastąpił ten radosny fakt, ogłosiłem alarm z zastosowaniem specjalnych środków
bezpieczeństwa. Zanim potwierdziły go wszystkie jednostki, szalupa pojawiła się na ekranach.
Odetchnąłem z ulgą  jeśli Angelina była mózgiem tej operacji, to chciałbym ją mieć. Ona, Pepe i
pancernik byli w sam raz odpowiednim prezentem dla Inskippa. Teraz dziewczyna nie mogła uciec,
okrążyły ją wszystkie jednostki Floty. Mieli w tym wystarczającą praktykę, toteż poczułem się
zbędnym dodatkiem do Sił Zbrojnych i wróciłem na pokład swojego jachtu.
Nalałem sobie odpowiednią porcję szkockiej. Wprawdzie została zrobiona nie bliżej niż
dwadzieścia lat świetlnych od Szkocji, ale receptura była ponoć oryginalna. Zapaliłem cygaro i
zająłem się oglądaniem pasjonującego widowiska, jakim był pościg za rozpaczliwie wymykającą się
szalupą. Angelina musiała być sinozielona od tych piętnastokrotnych przeciążeń, ale i tak nie puścili
jej ani na krok. Złapanie dziewczyny było kwestią czasu, tyle że nikt nie zdawał sobie wtedy sprawy,
jak dalece właśnie czas jest istotny. Zrozumieliśmy to dopiero wtedy, gdy grupa szturmowa znalazła
się na pokładzie szalupy. Rzecz jasna, Angeliny już tam nie było. Pełne dziesięć dni minęło, nim
odkryliśmy, co się naprawdę stało.
Było to genialne i zarazem obrzydliwe. Nawet bez opinii psychiatrów, którzy potwierdzili każde
słowo Pepe, poznałbym te metody wszędzie. Angelina przez cały czas znajdowała się o krok przed
nami. Kiedy jej szalupa odłączyła się od pancernika, dziewczyna ani przez moment nie miała
samobójczego planu ucieczki w niej. Zamiast tego pełnym ciągiem pognała w stronę najbliższego
niszczyciela. Jej załoga  tuzin chłopa  nie miała naturalnie pojęcia, co się wydarzyło na
pokładzie pancernika. Jeszcze nie zdążyłem ogłosić generalnego alarmu. Gdybym wtedy wiedział to,
co wiem teraz, zrobiłbym to natychmiast, jak tylko za dziewczyną zamknęły się drzwi. Może nie
spowodowałoby to jej ujęcia, ale uratowałoby życie dwunastu ludziom. Nigdy nie dowiem się, jaką
legendę im opowiedziała  najpewniej o zaciętej bitwie na pancerniku i swojej ucieczce, gdyż jako
niewinna zakładniczka piratów chciała się ratować. Dość, że wpuścili ją jako gościa. I to byłoby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)