[ Pobierz całość w formacie PDF ]

geście.
Do sali wprowadzono Taprisjota i umieszczono go na stole. Narzekał głośno, że nie
obchodzą się wystarczająco delikatnie z jego igłami głosowymi, że zakotwienie nie jest
doskonałe, że nie dano mu wystarczająco czasu na przygotowanie energii.
Dopiero kiedy Bildoon powołał się na specjalną klauzulę nagłej potrzeby z kontraktu
jaki Biuro miało zawarty z Taprisjotami, zgodził się działać. Ustawił się przed Tulukiem i
powiedział:
- Data, godzina i miejsce.
Tuluk podał mu lokalne współrzędne.
- Zamknąć pokrywę twarzową - zakomenderował Taprisjot.
Tuluk się zastosował.
- Myśleć o kontakcie - zaskrzeczał Taprisjot.
Tuluk pomyślał o McKie'im.
Czas upływał i nic się nie działo. Tuluk otworzył pokrywę twarzową, wyjrzał. 1 -
Zamknąć pokrywę twarzową - rozkazał Taprisjot.
Tuluk się zastosował.
- Czy coś jest nie w porządku? - spytał Bildoon.
- Zachować ciszę - odpowiedział Taprisjot, szeleszcząc igłami głosowymi. - Nie
zaburzać zakotwienia. Putcza, putcza. Połączenie nastąpi za pośrednictwem Kalebana.
- Za pośrednictwem Kalebana? - zdziwił się Bildoon.
- Niemożliwe inaczej - odpowiedział Taprisjot. - McKie odizolowany w łącznikach
innej istoty.
- Nie obchodzi mnie jak go znajdziesz, ale znajdz go natychmiast! - rozkazał Bildoon.
Tuluk nagle zadrżał, jego pobudzona szyszynka wprowadziła go w chichotrans.
- McKie? - spytał. - Tu Tuluk.
Te słowa wyrzeczone wśród pomruków i chichotów chichotransu były ledwie
słyszalne dla zebranych wokół niego.
McKie powiedział, najspokojniejszym tonem na jaki go było stać:
- McKie'ego już nie będzie za jakieś trzydzieści sekund, jeżeli natychmiast nie
powiesz Furuneowi, żeby kazał Kaleba-nowi mnie stąd zabrać.
- Co się dzieje? - spytał Tuluk.
- Jestem skrępowany, leżę na wznak, a jakiś Palenki już tu idzie, żeby mnie zabić.
Widzę go w świetle ogniska. Niesie z sobą coś, co wygląda na siekierę. Za chwilę będzie
mnie rąbał. Wiesz jak oni...
- Nie mogę nic powiedzieć Furuneowi. On nie...
- To powiedz Kalebanowi!
- Wiesz dobrze, że z Kalebanami nie da się połączyć!
- Zrób to natychmiast, ośle!
Ponieważ McKie się tego domagał, Tuluk - przypuszczając że McKie może wiedzieć,
o czym mówi - przerwał kontakt i podał zlecenie Taprisjotowi. Było to sprzeczne ze
zdrowym rozsądkiem - wszystkie dane wskazywały, że Taprisjoci nie mogą łączyć
ras rozumnych z Kalebanami.
Obserwujący pomrukającego i chichoczącego Tuluka zgromadzeni w sali
konferencyjnej zauważyli, że nagle się uspokoił, z powrotem wrócił do chichotransu,
wreszczie zastygł w bezruchu. Bildoon, gotowy już krzyknąć do Tuluka, czego, do licha, się
dowiedział, zawahał się. Walcowate ciało wysokiego Wreava było takie... takie nieruchome.
- Ciekawe, czemu Tapek powiedział, że musi łączyć się przez Kalebana - szepnął
Siker. Bildoon wzruszył ramionami.
- Wiecie - powiedział jakiś Chither siedzący niedaleko Tuluka - mógłbym przysiąc, że
on kazał temu Taprisjotowi połączyć się z Kalebanem.
- Nonsens - odpowiedział Siker.
- Nic z tego nie rozumiem - ciągnął dalej ten sam Chither. - Jak McKie może nie
wiedzieć gdzie jest? Przecież sam tam musiał się dostać.
- Czy Tuluk jest jeszcze w chichotransie, czy już nie? - spytał Siker z lękiem w głosie.
- Zachowuje się jakby go w ogóle nie było.
Wszyscy zamilkli, zmrożeni tą myślą. Wiedzieli co Siker chciał powiedzieć. Czy
Wreave dał się pogrążyć bez wyjścia w tym połączeniu? Czy już go stracili, zawieszonego w
tej dziwnej odchłani. z której osobowość nigdy nie wracała?
- NATYCHMIAST! - ryknął jakiś glos.
Zebrani odskoczyli od stołu, gdy ciało McKie'ego potoczyło się po nim w chmurze
pyłu i piachu. Wylądował na plecach bezpośrednio przed Bildoonem, który aż poderwał się z
fotela. McKie wyglądał strasznie - miał pokrwawione nadgarstki, oszalałe oczy i rude włosy
zmierzwione jak kupa splątanych wodorostów.
- Natychmiast - wyszeptał McKie. Przewrócił się na bok. zobaczył Bildoona i, jakby
to miało wszystko wyjaśnić, powiedział:
- Siekiera już opadała.
- Jaka siekiera? - spytał Bildoon, siadając z powrotem na swoim fotelu.
- Ta, którą Palenki celował w moją słowę.
- CO?!
McKie usiadł, rozmasowując miejsca po więzach na nadgarstkach. Po chwili uczynił
to samo z kostkami u nóg. Wyglądał zupełnie jak bożek-żaba Gowachinów.
- McKie, wytłumacz natychmiast co się tu dzieje - rozkazał Bildoon.
- Ja... no dobrze, czemu Furuneo czekał do ostatniej chwili? Ona prawie rzeczywiście
okazała się moją ostatnią. Powiedziałem sześć godzin, nie więcej. Nie tak? - McKie spojrzał
na Tuluka, który nadal był całkiem sztywny, siedząc na swoim specjalnym podeście jak szara
rura od komina.
- Furuneo nie żyje - powiedział Bildoon.
- A niech to - szepnął McKie. - Jak? Bildoon krótko wyjaśnił okoliczności śmierci
Furunea.
- A gdzie ty byłeś? - zapytał. - Co to było z tym Palenką z siekierą?
McKie, nie schodząc ze stołu, złożył chronologiczny raport z ostatnich wydarzeń.
Mówił jakby jego opowiadanie dotyczyło kogoś innego. Zakończył prostym stwierdzeniem:
- Nie mam pojęcia, gdzie byłem cały ten czas.
- Zamierzali cię... porąbać? - spytał Bildoon. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)