[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamilkłam.
- Oczywiście nie wezmiesz udziału w tym ekscesie, Hannah - powiedziała na koniec
bardzo stanowczo i zaśmiała się rozbawiona. Bawiła się długo.
- Ale... - zaczęłam, jednak słowa utknęły mi w gardle z przerażenia. - Nie macie prawa
mi nic zabraniać. Ja już się zgodziłam. Obiecałam, że zagram, tam przecież nic takiego nie
ma... Mam na myśli czegoś gorszącego czy... To jest tylko teatr dla dzieci, pokazują go co
roku w telewizji na Boże Narodzenie...
Roswitha zjadła swoje lody, ręką dała znak siostrze Jeanette, właścicielce herbaciarni.
- Chciałybyśmy już zapłacić.
Siostra skinęła głową i przyniosła rachunek.
- Co ci jest? - zapytała mnie zatroskana. - Jesteś taka blada.
- To nic, zupełnie nic - odezwała się szybko Roswitha. Nieprawda, że nic się nie
stało!... Krzyczało coś we mnie głęboko w środku. Coś we mnie pękło. I, głęboko w środku,
pięścią uderzałam w stół i krzyczałam na całe gardło:  Chcę zagrać Dorotkę! I zagram ją!
Chcę raz zrobić coś, na co mam ochotę!
Jednakże to wszystko działo się we mnie, a nie w rzeczywistości i dlatego nic nie
powiedziałam, poczułam tylko wściekłość i opanowującą mnie rozpaczliwą bezradność, a w
środku ogromny ciężar. Nagromadzenie tego wszystkiego spowodowało że poczułam się
zupełnie słaba i bezsilna.
- Idziemy do domu, myślę, że potrzebujesz odrobinę spokoju - odezwała się do mnie
Roswitha, kiedy znowu znalazłyśmy się na ulicy.
Przytaknęłam wykończona. - Co będzie z teatrem? - odważyłam się na ostatni atak.
- Zobaczymy, porozmawiam o tym z ojcem i z bratem Jochenem.
Znowu przytaknęłam i od razu poczułam się trochę lepiej. Brat Jochen często chwalił
mój śpiew, raz nawet podczas zgromadzenia przed wszystkimi wiernymi ze zboru. Z całą
pewnością poprze moje starania.
A jednak stało się inaczej. W piątek poszliśmy na zgromadzenie i tam się zaczęło!
Siedziałam bezmyślnie między babcią a Roswitha, kiedy brat Jochen spojrzał na mnie
zaraz po swoim kazaniu. Jego jasnoniebieskie oczy miały łagodny i zatroskany wyraz, bacz-
nie mi się przyglądał.
- Droga siostro Hannah, zwracam się do ciebie tu i teraz, ponieważ napawasz mnie
zmartwieniem.
Zadrżałam, czując jak ze strachu moja twarz robi się czerwona, policzki gorące i
rozpalone, a gdzieś głęboko w głowie pulsuje mi krew.
- Twoja matka, nasza nieoceniona siostra Roswitha, niespodziewanie odwiedziła mnie
wczoraj po południu, prosząc o radę.
Niezliczone twarze odwróciły się w moją stronę, przerażona tonęłam w ich
spojrzeniach.
- Hannah, wstań proszę, żebyśmy się mogli znowu szybko uporać z naszym małym
problemem - powiedział serdecznie brat Jochen.
Poczułam, że zaczynam się trząść, pot wystąpił mi ze wszystkich porów skóry i po
paru chwilach bluzka przykleiła mi się do mokrych pleców. Zapięcie mojego wstrętnego
nowego biustonosza zaczęło mnie uwierać.
- Pięknie, teraz możemy wszyscy dobrze cię widzieć - kontynuował zadowolony. -
Jednak popatrz także na mnie, mała siostro.
Uniosłam głowę, a jasne gwiazdy tańczyły mi przed piekącymi oczami.
- Tak więc jesteś w szkole, w której wymagają od ciebie, żebyś zagrała w
amerykańskiej śpiewogrze główną rolę, mam rację?
Skinęłam głową.
- Wiesz jednak, że twoi rodzice są przeciwni temu pomysłowi?
Przytaknęłam.
- A poza tym zdajesz sobie sprawę, że Jehowa chciałby, abyś była posłuszna
rodzicom?
Ponownie skinęłam głową, a moje kolana trzęsły się tak silnie, że myślałam, iż nie
dam rady już dłużej ustać. Oszołomiona chwiałam się na różne strony, chwytając się oparcia
krzesła.
- A mimo tego w domu jesteś jakoś niezaangażowana i w złym humorze - ciągnął
dalej głosem pełnym wyrzutu.
Potrząsnęłam głową.
- Czy to nie jest dla ciebie wystarczająco jasne, że ten, kto przyjmuje Bożą naukę,
powinien swoje kontakty z towarzystwem z zewnątrz ograniczyć do niezbędnego minimum?
- Tak... - powiedziałam cicho.
- No, widzisz - dodał. - I dlatego nie zagrasz w tym teatrze, Hannah.
Przytaknęłam.
- Czy mogę już usiąść? - zapytałam ostrożnie i pierwszy raz nie umiałam spojrzeć w
jego jasne, łagodne oczy. Miałam przeczucie, że mogłabym się rozpłakać, gdybym to zrobiła.
Czułam się tak, jakby mnie oszukał, rozczarował. Dlaczego nie porozmawiał ze mną na
osobności, tylko podczas zgromadzenia? Coś podobnego zdarzało się bardzo wyjątkowo,
jakby to była niezmiernie poważna sprawa.
- Tak, możesz znowu usiąść, droga siostro Hannah - odpowiedział i po chwili zaczął
się za mnie głośno, wyraznie modlić, a jego orędownictwo rozległo się we wszystkich głośni-
kach naszej Sali Królestwa.
Cały zbór modlił się wraz z nim, a Roswitha położyła swoja rękę na moim kolanie i
znowu się uśmiechała.
Czułam się samotna i wystawiona na pośmiewisko, zraniona, niezrozumiana i
niepocieszona.
Następnego ranka miałam trudności ze wstaniem. W nocy bardzo zle spałam, miałam
dziwne sny.
W jednym z nich pojawiła się moja zmarła Matka, której twarz zawsze widziałam we
śnie, mimo że rankiem na jawie nigdy nie potrafiłam jej sobie przypomnieć.
Jednak nocą w każdym razie dostrzegałam wyraznie jej oblicze. Zniąc o niej krótko,
widziałam, jak się wyłaniała z nicości, śpiewając dla mnie Somewhere over the rainbow.
Trzymała mnie przy tym mocno za rękę. Byłam bardzo wstrząśnięta i zmieszana, siedząc i
nasłuchując jej miękkiego, nierealnego głosu.
Także Amanda narzucała mi się we śnie. Naśmiewała się i szydziła ze mnie, gdy
stałam obok babci przed sklepem w centrum miasta i nerwowo przebierałam palcami, mnąc
 Strażnicę . [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)