[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Daisy, że wszystko, co tylko się dało, Daisy ozdobiła lampkami i świecidełkami. A
na samą myśl o tym, że lodówka była pełna po brzegi, dostawała mdłości.
Miała ochotę położyć się w ciemnym pokoju i przeczekać to wszystko.
- Jutro wyprowadzają się lokatorzy z parteru - oznajmiła Daisy. - Kupili sobie
eleganckie mieszkanie w Bankside.
- Więc w całym domu jesteśmy same? Czy ja czegoś nie wiem? - Kiedy Daisy
postawiła przed nią pięknie zapakowaną paczuszkę, Belle spytała: - Co to?
- Prezent pod choinkę. Trochę wcześniej. Chyba ci się przyda.
Belle usiadła, mówiąc sobie, że powinna być milsza. Daisy zasłużyła na świę-
ta.
- To bardzo miło z twojej strony, dziękuję. - Pocałowała siostrę, rozwiązała
niebieską kokardę i zdjęła papier. Patrząc na pudełeczko, zmarszczyła czoło. Zno-
wu zrobiło jej się niedobrze. - To jakiś żart?
- Nie, to test ciążowy. Najnowocześniejszy. %7ładnych niebieskich linii ani
krzyżyków. Super, co? - Daisy była z siebie zadowolona;
- Nie jestem w ciąży.
- Bez przerwy masz mdłości. Szafka w kuchni pęka od puszek z anchois. Ro-
bisz się zielona, jak wspominam o kawie. Wyjadałaś kiszone ogórki ze słoika. Mia-
łam to samo dwa miesiące temu.
- Lubię ogórki.
- Masz wrażliwe piersi. Zauważyłam, że nosisz miękkie biustonosze.
S
R
- Może, ale...
- %7ładnych ale. Pora stawić czoło prawdzie. Witaj w klubie.
- Nie, kochanie. - Belle odsunęła grzywkę z czoła drżącą ręką. - Nie rozu-
miesz. Nie mogę być w ciąży.
- No to świetnie udajesz.
- To wirus. Ivo nie...
- Co?
- On nie może mieć dzieci.
Daisy nie wyglądała na przekonaną.
- Poddał się wazektomii.
Daisy pomogła jej wstać.
- Tam jest łazienka. Mam ci przeczytać instrukcję?
- To śmieszne.
- Tak? No to udowodnij to.
Belle siedziała na brzegu wanny i patrzyła na małe urządzenie, które trzymała
w ręce. Wyświetliło się na nim jedno słowo: Ciąża.
Zwiat kręcił się wokół swoich spraw. Ludzie od przeprowadzek wynosili me-
ble. Niecierpliwy kierowca nacisnął klakson. Ze sklepu dobiegały dzwięki kolędy.
- Belle? - spytała Daisy. - Mogę wejść? - Otworzyła drzwi, nie czekając na
pozwolenie. - Miałam rację.
- To się myli.
- Och, Belle. - Daisy ją objęła. - To się nie myli.
- Nieprawda. - Belle pragnęła, żeby to była prawda, ale w to nie wierzyła. -
To byłby cud.
Ivo modlił się o ten cud. Dla niej.
- Jeśli chcesz, pójdę i kupię inny test - zaproponowała Daisy.
Godzinę pózniej siedziały otoczone pudełeczkami po różnych testach ciążo-
wych, które zgodnie twierdziły, że Belle jest w ciąży.
S
R
- Więc co? Przyjmujesz to do wiadomości? - spytała Daisy. - To fajnie, nasze
dzieci będą prawie jak blizniaki.
- Nic nie rozumiesz.
- Rozumiem. - Daisy przyklękła przed nią. - Bałam się, że się mną zmęczysz i
odeślesz mnie. A ty odesłałaś jego, chociaż go kochasz.
- Nie.
- To dlaczego do ciebie nie przychodzi?
- Jest zajęty.
- Nawet nie zadzwonił.
Belle tylko pokręciła głową.
- Po Bożym Narodzeniu mam jechać do Ameryki Południowej - rzekła Daisy.
- Ale nie pojadę, jeśli zostaniesz sama.
- Nie bądz głupia, dam sobie radę.
- Nie sądzę. Zadzwoń do niego, albo Manda będzie musiała poszukać sobie
innej asystentki.
Belle chwyciła ją za rękę.
- Wiesz, że nigdy bym cię nie zawiodła. Możesz na mnie liczyć.
- Tak, wiem. - Daisy wstała. - Na co czekamy? Zadzwoń do Ivana Groznego i
powiedz mu, że zostanie tatą.
Od wczesnych lat szkolnych Ivo pracował, żeby wypełnić pustkę. Po raz
pierwszy ta metoda go zawiodła.
Przestał chodzić do biura, porzucił prowadzone przez siebie projekty, przeka-
zując je swoim podwładnym, którzy z radością korzystali z szansy.
Kiedy zobaczył, że mieszkanie znajdujące się pod mieszkaniem Belle jest na
sprzedaż, miał wrażenie, że los przyszedł mu z pomocą. Nie od razu zdecydował,
co z nim zrobi. Gdy pojawiła się Daisy, stało się to oczywiste. Postanowił urządzić
tam mieszkanie dla niej. Zostać przyjacielem Belle.
S
R
Teraz, z kluczami w ręce, patrzył na puste ściany. Wydawało mu się, że śmie-
ją mu się w twarz.
Sygnał komórki dał mu znać, że otrzymał wiadomość. Chciał ją zignorować,
ale poczucie odpowiedzialności zwyciężyło. Wiele osób na nim polega. Wyjął tele-
fon i spojrzał na ekran. Nie sądził, że coś może go jeszcze bardziej pogrążyć, ale
tak się właśnie stało.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- To pewnie ci od przeprowadzek chcą się wprosić na herbatę - stwierdziła
Belle, susząc włosy. - Możesz się nimi zająć?
- Jasne.
Spojrzała na swoją twarz w lustrze, uszczypnęła blade policzki. Włożyła kol-
czyki. I wtedy zdała sobie sprawę, że w mieszkaniu zapanowała kompletna cisza.
- Daisy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)