[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najlepiej na tym jej małżeństwie wyszedł tamtejszy ko-
ściół... Zawsze się zastanawiałam - dodała w zadumie - co takiego ciocia zmalowała w mło-dości,
że tak bardzo się starała o zasługi na stare lata...
- Zuzanno! - w głosie Marianny było zgorszenie. Kasia z oszołomieniem słuchała tej rozmowy,
wodząc oczami od jednej siostry do drugiej. Pomyślała, że obie wyglądają identycznie, ale
wystarczy, że się odezwą, a łatwo je rozróżnić. Nagle coś jej wpadło do głowy.
- Słuchajcie - powiedziała z przejęciem. - Znalazłyśmy na cmentarzu wasz nagrobek i dzięki temu
udało nam się ustalić wasze dane. Ale chciałybyśmy prześledzić dzieje waszej rodziny... Jak się
nazywali wasi rodzice?
- Nasze co? - Zuzanna popatrzyła na nią z dużym zainteresowaniem.
- W księgach parafialnych kościoła znalazłyśmy wasze nazwiska, daty urodzin i śmierci
- wyjaśniła cierpliwie Kasia. - Dzięki temu, że wcześniej znałam wasze imiona, byłam pewna, że to
o was chodzi. Ksiądz mówił, że Molnar to węgierskie nazwisko... - spojrzała na siostry pytająco.
- Papa często powtarzał, że nasz przodek przybył z Węgier za panowania Jagiełły -
oznajmiła dumnie Marianna. - Kiedy przejeżdżał przez Kraśnik, Tęczyński dowiedział się, że jest
złotnikiem, a właśnie się żenił. Praca Molnara tak mu się spodobała, że pozwolił mu osiąść w
mieście. Nasz przodek miał na imię Istvan...
- Papa nazywał się Stefan Molnar - przerwała bezceremonialnie Marianna - a maman Anna z
Saczewskich. Maman była córką kupca bławatnego. Zmarła, niestety, niedługo po naszych
narodzinach na suchoty... Papa zawsze nam pobłażał, bo podobno byłyśmy żywym 79
konterfektem nieboszczki - westchnęła rzewnie. - A ciotka była z domu Molnar, a po mężu Dębicka.
Teodora Dębicka.
Kasia pośpiesznie notowała na kartce wszystko, co mogło posunąć ich poszukiwania naprzód. Miała
nadzieję, że Marek nie będzie miał nic przeciwko wizycie na urzędowskiej plebanii.
- Dlaczego właściwie tu jesteście? - zapytała ostrożnie.
- Nie mam pojęcia - Zuzanna wzruszyła ramionami. - Szczerze mówiąc, uważam, że powinien tu
pokutować ojciec Hieronim. W końcu to on zrobił nam krzywdę...
- Zgrzeszyłyśmy widocznie bardziej niż on - powiedziała smętnie Marianna.
- My?! - zaperzyła się Zuzanna. - Jeśli już, to najwyżej głupotą! On za to dobrze wiedział, co robi!
Uważasz, że robienie po cichu tego, co Kościół głośno potępiał, było w po-rządku? To
niesprawiedliwe! W dodatku tylko kobiety mogą nas widzieć!
- O, to rzeczywiście przykre - bąknęła Kasia, która miała cichutką nadzieję, że Marek wreszcie na
własne oczy zobaczy coś, czego nie będzie umiał racjonalnie wytłumaczyć.
- Wiedziałam, że zrozumiesz - Marianna spojrzała na nią z wyrazną wdzięcznością. -
Kobiety na nasz widok uciekały. To jednak przykre. A od dwóch wieków żaden mężczyzna nie
popatrzył na nas z podziwem...
- Przestań! - fuknęła Zuzanna. - Nie zwracaj na nią uwagi, zawsze była kokietką... Ja bym chciała
wiedzieć co innego. Co ty tu robisz, Kasiu?
- Pracuję - Kasia wyprostowała się dumnie. - Będzie tu świetlica dla dwóch fundacji.
Jedna pomaga ludziom uzależnionym od narkotyków, druga - kobietom po przejściach...
- To znaczy: jakim? Upadłym? - Marianna z dezaprobatą zmarszczyła zgrabny nosek.
- Nie! - zaprzeczyła Kasia z urazą. - Chodzi o kobiety, które mają problemy w domu. Są
maltretowane fizycznie lub psychicznie przez mężów, nie mają pracy ani środków do życia...
- Co to są narkotyki? - przerwała zaintrygowana Zuzanna.
- To takie środki farmaceutyczne, no, leki, które całkowicie uzależniają ludzi - próbo-wała
wytłumaczyć Kasia możliwie przystępnie. - Widziałyście kiedyś pijanego?
Siostry spojrzały na siebie i jednocześnie skinęły głowami.
- Służba często się upijała, kiedy mieli wychodne, a i papie czasem się zdarzyło - mruknęła Zuzanna.
- Ludzie bardzo podobnie zachowują się po narkotykach - westchnęła Kasia. - Tylko dużo gorzej.
Ktoś, kto bierze, nie potrafi przestać. Zrobi wszystko, byle dostać swoją dział-
kę... porcję - poprawiła się, widząc kompletne niezrozumienie na twarzach sióstr. - Posunie się
nawet do kradzieży, pobicia czy zabójstwa. Próbujemy temu zapobiegać.
80
Obie panny Molnar milczały przez dobrą chwilę, po czym Marianna postanowiła podjąć ciekawszy
temat.
- Nie obraz się, moja droga Kasiu - zaczęła ostrożnie - ale chciałabym się dowiedzieć, czy twoja
sytuacja materialna jest aż tak nieszczęśliwa, że musisz pracować? Bo wydaje mi się, że pochodzisz
jednak z dobrej rodziny?
Zuzanna prychnęła z irytacją, a Kasia ukryła uśmiech.
- Czasy się zmieniły, panno Molnar - odparła uprzejmie. - Po drodze sufrażystki wy-walczyły
równouprawnienie. Dziś kobiety nie muszą skromnie siedzieć w domu i zależeć od humorów pana i
władcy. Mają do dyspozycji wszelkie kierunki studiów, pracują na różnych stanowiskach i często
zarabiają więcej od mężczyzn. Zdarza się, że to panowie zajmują się domem i dziećmi. - Marianna
jęknęła z niedowierzaniem. - Kobiety bywają nawet ministrami, stają na czele państw, czy służą w
armii - osłupienie na twarzy panny Molnar sprawiło jej satysfakcję.
- Moja babcia i mama były nauczycielkami, tata pracował jako taksówkarz. Dziś nie ocenia się ludzi
po genealogii, tylko po tym, co sobą reprezentują - uznała, że się zagalopowała i pośpiesznie
zmieniła temat: - Monarchii też już nie ma.
- To kto rządzi? - zainteresowała się Zuzanna.
- Teoretycznie parlament, czyli sejm i senat. W praktyce - Kasia westchnęła - ten, co ma pieniądze i
układy. Za waszych czasów kupowało się tytuły, dziś ludzie kupują sobie władzę.
- Nic z tego nie rozumiem - stwierdziła Zuzanna po namyśle. - W tych książkach z biblioteki
czytałyśmy o wojnach, ale tam było masę rzeczy, których nie mogłyśmy pojąć.
- Spróbuję wam to wszystko przybliżyć - powiedziała Kasia niepewnie. - Moja przyjaciółka
poradziła, żebym się postarała o jakieś pomoce naukowe, ale to trochę potrwa...
- Nam się nie śpieszy - mruknęła ironicznie Marianna.
- Możecie opuszczać ten dworek? - spytała Kasia z ożywieniem.
- Niestety, nie - Zuzanna westchnęła. - Próbowałyśmy. Możemy poruszać się jedynie do żywopłotu.
Dalej jest jakby ściana.
- Szkoda - Kasia posmutniała. - Miałam nadzieję... - urwała, bo usłyszała kroki w korytarzu. - Ktoś
idzie! Lepiej, żeby o was nikt nie wiedział!
Siostry niechętnie skinęły głowami i rozpłynęły się w powietrzu. Kiedy do pokoju wszedł Marek,
Kasia siedziała grzecznie przed komputerem, popijając zimną kawę.
81
Marta, zdopingowana przez przejętą Kasię, chwilowo nie mogąc sama brać udziału w fascynującej
przygodzie, przygotowała dla niedoinformowanych zjaw krótki, w miarę przystępny skrót dziejowych
perturbacji ojczyznianych. Udało jej się nawet wyciągnąć od Maryli reprodukcje starych sztychów
przedstawiające co bardziej znane osobistości kolejnych epok, które ominęły siostrzyczki. Materiały, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)