[ Pobierz całość w formacie PDF ]

\e przewa\nie potrafiła wytrwać do końca.
Gdy Księ\na zjawiła się po raz pierwszy, Bess wstała, by jej usługiwać. Ale jedno spojrzenie
prota wystarczyło, by powróciła na swoje miejsce. Niemniej jednak jak zwykle nie tknęła
jedzenia, dopóki wszyscy inni nie skończyli jeść.
- Jak udało mu się skłonić Księ\nę do wspólnych posiłków? - spytałem pielęgniarkę.
- Ona chce być tą osobą, którą prot ze sobą zabierze - padła oczywista odpowiedz.
W głosie pielęgniarki pobrzmiewała nutka zazdrości.
106
SESJA DWUNASTA
Podczas gdy prot zajadał śliwki i brzoskwinie, poruszyłem temat Howiego i zadań, jakie miał
on wykonywać. Wyjaśniłem, \e skutek pierwszego zadania, jakie mu zlecił (aby znalezć modrą
srokę -  ptaka szczęścia ) był bardzo pozytywny, nie tylko dla Howiego, ale i dla innych
pacjentów z jego oddziału. Natomiast drugie zadanie (aby  wyleczyć Erniego), chocia\ równie\
wyszło na dobre, było bardziej problematyczne. Zapytałem, czy ma jeszcze jakieś inne zamiary
względem mojego pacjenta.
- Tylko jedno końcowe zadanie.
- Czy zechciałby mi pan powiedzieć, jakie?
- To zepsułoby niespodziankę.
- Wydaje mi się, \e ostatnio mieliśmy ju\ dość niespodzianek. Czy mo\e mi pan
zagwarantować, \e to zadanie nikomu nie wyrządzi krzywdy?
- Jeśli dobrze je wykona, to będzie bardzo szczęśliwy dzień dla wszystkich, z panem
włącznie.
Nie byłem tego taki pewien, ale moje wątpliwości rozpłynęły się jakoś pod wpływem jego
wiary w siebie.
Pewnego razu mój ojciec poło\ył się na podłodze w salonie i zaproponował, abym wziął
rozbieg i odbił się rękami od jego kolan, zrobił nad nim przewrót w powietrzu i stanął na nogi, za
jego głową. Wyglądało to na samobójstwo.  Zaufaj mi , rzekł. Więc powierzyłem mu swoje
\ycie, wziąłem rozbieg i z jego pomocą jakimś cudem wylądowałem na własnych nogach. Nigdy
więcej tego nie zrobiłem. To samo  zaufaj mi dostrzegłem w oczach prota, kiedy mówił mi o
ostatnim zadaniu dla Howiego. I w ten sposób rozpoczęliśmy naszą dwunastą sesję.
W chwili, gdy zacząłem odliczanie, prot zapadł w głęboki trans. Spytałem, czy mnie słyszy.
- Oczywiście.
- Dobrze. A teraz chcę, \ebyś wrócił myślami do roku 1979, to znaczy 1979 czasu
ziemskiego. Jest Bo\e Narodzenie 1979. Gdzie jesteś i co widzisz?
- Jestem na PLANECIE TERSPION w konstelacji, którą wy. nazwalibyście
KONSTELACJ BYKA. Wszystko dookoła jest pomarańczowe i zielone. To zachwycające. Po
prostu zachwycające. W tym ZWIECIE podstawą \ycia flory nie jest chlorofil. Zamiast tego
światło jest asymilowane dzięki pigmentowi podobnemu do tego, który macie w czerwonych
algach. Niebo ma kolor zielony z powodu obecności chloru w atmosferze. śyje tu cała masa
ciekawych istot, większość zakwalifikowalibyście jako owady. Niektóre są większe od
dinozaurów. Na szczęście wszystkie poruszają się wolno, ale trzeba...
- Przepraszam cię, prot. Bardzo chętnie posłuchałbym o tej planecie i wszystkich innych
miejscach, które odwiedziłeś, ale obecnie wolałbym się skoncentrować na twoich pobytach na
107
Ziemi.
- Wedle \yczenia. Ale pytał pan, gdzie byłem i co robiłem w bo\e narodzenie 1979.
- To prawda, ale jedynie jako punkt odniesienia. Teraz chciałbym, abyś przesunął się w
czasie do przodu, do najbli\szej wizyty na Ziemi. Czy mo\esz to zrobić?
- Oczywiście. Hmm... niech się zastanowię. W styczniu? Nie, byłem jeszcze na
TERSPIONIE. W lutym? Nie. Wtedy byłem znów na K-PAX - uczyłem się grać na patuse, choć
nigdy nie będę dobrym muzykiem. To musiał być marzec. Tak, to był marzec - ten cudowny czas
na waszej północnej półkuli, kiedy topnieje lód na strumykach, pokazują się krokusy i kwitnie
berberys.
- Jest marzec 1980? - Tak.
- I on cię wezwał?
- W \adnym szczególnym celu. Po prostu, czasem chce z kimś pogadać o ró\nych sprawach.
- Opowiedz mi o nim. Jaki on jest? O\enił się?
- Tak. O\enił się z dziewczyną, którą znal w... aha, opowiadałem ju\ panu o tym, prawda?
- Z katoliczką, która była w cią\y, kiedy oboje kończyli szkolę średnią?
- Co za pamięć! Nadal jest katoliczką, ale ju\ nie w cią\y. To było pięć i pół roku temu.
- Zapomniałem, jak ma na imię.
- Nigdy nie mówiłem panu, jak ma na imię.
- A teraz mo\esz powiedzieć?
Po dłu\szym wahaniu, kiedy to miałem wra\enie, \e przygląda się mojej fryzurze (a mo\e jej
mankamentom), powiedział cicho:  sara .
Z trudem ukryłem podniecenie:
- Mają syna, a mo\e córkę? - Tak.
- To znaczy kogo?
- Doktorze brewer, powinien pan koniecznie popracować nad swoim poczuciem humoru.
Córkę.
- Więc ma teraz mniej więcej pięć lat.
- W przyszłym tygodniu będzie miała urodziny.
- Mają więcej dzieci?
- Nie. Sara miała endometriozę i skończyło się usunięciem macicy. Głupota.
- Dlaczego głupota? Poniewa\ była taka młoda?
- Nie. Dlatego, \e endometriozę mo\na łatwo wyleczyć i wasi lekarze powinni byli dawno na
to wpaść. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)