[ Pobierz całość w formacie PDF ]

96 NOWE %7łYCIE
Kim miała na sobie nowy, specjalnie kupiony na tę
uroczystość komplet z szarego jedwabiu, składający
się z dłuższego, sięgającego bioder żakietu i sukienki
bez rękawów, która idealnie nadawała się do tańca.
Koronnym akcentem stroju był szalenie ekstrawa-
gancki, czerwony kapelusz z szerokim rondem, teraz
podróżujący na tylnym siedzeniu.
Jechali samochodem Harry ego, lecz prowadziła
Kim. Bała się, że jej towarzysz może jeszcze odczuwać
skutki długiego lotu przez kilka stref czasowych.
Dwa dni wcześniej odebrała go z lotniska. Kiedy
wyłonił się z odprawy celnej, miał mętny wzrok i mó-
wił niezbyt sensownie.
 Podoba ci się mój naszyjnik?  zapytała.
Wiedziała, że sznur opali stanowi prawdziwą ozdo-
bę, szczególnie na jej smagłej szyi.
 Bardzo  zapewnił ją.
Wręczył go jej na lotnisku, zapewniał, że opale nie
przynoszą pecha i że nie ma w tym geście żadnego
osobistego podtekstu, ot, podziękowanie za to, iż pełni
rolę jego kierowcy.
 Jakże bym mogła dopatrywać się ukrytego zna-
czenia w upominku od Harry ego Blacka!  zadrwiła.
Przyjrzał się jej z uśmiechem i rzekł:
 Wiesz, nie wybierałem go sam. Pomagała mi
niejaka Natalie, moja koleżanka z laboratorium. Pew-
nego wieczoru zaprosiła mnie do siebie, ale nie skorzy-
stałem  dodał.
 Nie?  Kim udała niezwykle zdziwioną.  Nie
poznaję cię. Gdzie się podział ten Harry Black, co lubi
i brunetki, i blondynki... Mam nadzieję, że wkrótce
dojdziesz do siebie.
NOWE %7łYCIE 97
 Prawdę mówiąc...  zaczął, lecz Kim mu przerwała.
 Czyż to nie wspaniały widok!  zawołała zachwy-
cona. Czuła, że zanosi się na poważną rozmowę, a nie
chciała, aby cokolwiek mąciło jej humor. Jadą przecież
na ślub i wesele. Poważne rozmowy mogą poczekać.
 Miasteczko jak z bajki, spójrz, o tam, w dole...
Znajdowali się na szczycie wzniesienia wśród kwit-
nących wrzosowisk. Poniżej, w następnej dolinie, wi-
dać było niewielkie miasteczko z wieżą kościelną,
zielonymi łąkami i rzędami maleńkich domków z sza-
rego kamienia.
 Rzeczywiście przepiękne  odrzekł Harry oschłym
tonem.  I właśnie tam jedziemy. Mam nadzieję, że ta
bajka będzie miała szczęśliwe zakończenie.
Kim nie przejęła się jego sarkazmem.
Aślub był naprawdę jak z bajki. Ceremonia odbyła
się w malutkim kościółku pod przewodnictwem roz-
promienionego proboszcza, który znał państwa mło-
dych, jak podkreślił, osobiście. Następnie, przy dzwię-
kach kościelnych dzwonów, wszyscy goście przeszli
do domu weselnego.
Nie mieli daleko, bo przyjęcie odbywało się w starej
plebanii, obecnie stanowiącej dom pana młodego.
Harry podał swojej towarzyszce ramię i dołączyli do
orszaku.
 To był naprawdę piękny ślub  zachwycała się
Kim i przekornie dodała:  Nie nabrałeś ochoty, żeby
samemu stanąć przed ołtarzem?
 Ani trochę. Zatocieszę się, żeniepada, bowszyst-
kie te wspaniałe przygotowania poszłyby na marne.
Kim spojrzała na niego zaniepokojona.
98 NOWE %7łYCIE
 Niedobrze się bawisz?
 Bardzo lubię i ją, i jego, i z całego serca życzę im
szczęścia. Lecz kłopot w tym, że co trzecie małżeństwo
kończy się rozwodem...
 Stary cynik z ciebie. Spójrzmy na te dane inaczej:
dwie pary na trzy są szczęśliwe. Poza tym czy wymyś-
lono lepszy sposób na wychowywanie dzieci niż ko-
chająca się rodzina?
 Niestety nie  burknął i twarz mu pociemniała.
Wkrótce jednak odzyskał dobry humor. Poszli do
namiotu ustawionego w ogrodzie, częstowali się je-
dzeniem, słuchali przemówień, pili szampana i wzno-
sili toasty. Potem, czekając, aż kelnerzy uprzątną
namiot i przygotują parkiet do tańca, przeszli się po
ogrodzie.
Gdy wrócili, Harry usiadł przy stoliku i oznajmił:
 Muszę zebrać siły. Będą mi potrzebne do tańca
z tobą. Po zabawie w klubie medyka wiem, jakie to
wyczerpujące.
W przerwie między tańcami państwo młodzi przy-
siadali się na chwilę do każdego stolika i rozmawiali ze
swoimi gośćmi. Kiedy podeszli do nich, Harry dokonał
prezentacji, ucałował pannę młodą, a jej mężowi uścis-
nął rękę.
 Obserwuję was  rzekła Jenny.  Chodzicie ze
sobą?
 Aączy nas bliska przyjazń, jak mówią politycy
 odparł Harry.
 Mnie nie oszukasz  odparła dziewczyna, a zwra-
cając się do Kim, dodała:  To dobry chłopak, i wcale
nie aż taki cynik, jakiego udaje.
 Wierzę, chociaż wielu daje się nabrać  odrzekła
NOWE %7łYCIE 99
Kim, a kiedy zostali sami, zapytała:  Dlaczego się
rozstaliście? Jenny jest przesympatyczna.
 Bo stawaliśmy się sobie zbyt bliscy. Poza tym
Mike bardzo o nią zabiegał.
Kim niewiele z tego wszystkiego rozumiała.
 Przepraszam, po tych tańcach muszę przypud-
rować nos.
 Mnie podobasz się nawet z błyszczącym, ale jak
musisz, to idz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)