[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 I co zrobiłeś?  spytał na wszelki wypadek.
 Zabiłem go i odzyskałem swoją duszę.
Conan zadrżał na to wspomnienie. Niełatwo było odzyskać duszę. Istotnie, bardziej niż
śmierci bał się tego, że znowu ją straci  tym razem może już na wieczność. A właśnie to
mogło spotkać Velitę, może również Karelę  chyba że zdołałby temu przeszkodzić.
Hordo jęknął cicho, wyprostował się z wyraznym trudem i oparł plecami o ścianę. Słysząc
chrzęst łańcucha, ze zdziwieniem przyjrzał się swoim kajdanom i szybko zamknął oczy.
 Co się stało, Hordo?  zapytał Conan.  Wrzuciło cię tu dwóch S tarra, Amanar był przy
tym. Mówił, że włóczyłeś się tam, gdzie nie trzeba. Co zrobiłeś?
Twarz cyklopa wykrzywiła się, jakby od płaczu.
 Wyszła z obozu i bardzo długo nie wracała  wydusił z siebie odpowiedz.  Ty też.
Trochę mnie to zmartwiło. Zbliżała się noc, więc jak pomyślałem, że miałaby zostać w zamku
albo wracać sama w ciemnościach& Przy bramie trochę się krzywili, ale wpuścili mnie, a
jeden sprowadził Sithę. Poszedłem do takiej wielkiej sali, w której na złotym tronie siedział
ten padalec Amanar, niech go Mitra blaskiem swoim najjaśniejszym trapi&  Urwał na
chwilę, jakby mu było trudno mówić.  Muzykanci cały czas grali  ciągnął wolniej, dysząc
ciężko  z oczami wlepionymi w ziemię. To wężowe bydło rzuciło się na mnie i biło mnie
drzewcami, bo mag się darł, że chce mnie żywego. Usiekłem co najmniej dwóch, a co było
potem, nie pamiętam. Tak, dwóch na pewno&  Zamilkł.
 Znaczy się  Conan spojrzał na niego  Amanar kazał cię zamknąć, bo wszedłeś do sali
tronowej?
Brodata twarz zapłonęła gniewem.
 Karela!  zacharczał Hordo przez zaciśnięte zęby.  Tańczyła dla niego nago, jak baba z
haremu, i tak samo podniecająca! Tańczyła nago przed tym&  Zamilkł, szlochając
bezgłośnie.
W Conanie wezbrał jeszcze większy gniew.
 On umrze, Hordo!  obiecał.  Umrze!
 Ta Karela  spytał Haranides z niedowierzaniem  to Czerwona Sokolica?
Cyklop jeszcze bardziej pociemniał na twarzy. Tylko kajdany powstrzymały go od rzucenia
się na kapitana, a i to z trudem.
 On ją zaczarował!  ryknął, aż zadzwięczały okute drzwi.  W ogóle mnie nie poznała.
Nawet nie spojrzała, ani na mgnienie oka nie przestała tańczyć! On ją zaczarował!
 Nikt nie mówi, że nie  Conan próbował go uspokoić.
Hordo spojrzał spode łba na Haranidesa.
 Conan, co to za jeden?
 Co ty, ludzi nie poznajesz?  roześmiał się młody barbarzyńca.  To kapitan Haranides,
zamoriański oficer, któremu umożliwiliśmy zawarcie bliskiej znajomości z Kezankijczykami.
 Zamoriański oficer!  zatrząsł się jednooki brodacz.  Gdybym tylko miał wolne ręce,
to przynajmniej przed śmiercią uwolniłbym świat od jeszcze jednego żołnierza!
 Skończyłoby się na próbach!  parsknął Haranides z pogardą.  Pięciu takich jak ty
zjadałem na jedno posiedzenie!
Oficer i bandyta patrzyli na siebie z nienawiścią.
 Wyobrazmy sobie przez chwilę, że nie jesteście skuci!  wtrącił się Conan z udaną
obojętnością.  Koniecznie chcecie uwolnić Amanara jeszcze i od tego zadania?
Wściekłe spojrzenia skierowały się z kolei na niego.
 I tak umrzemy  warknął Hordo.
 Jak ci tak na tym zależy, to sobie umieraj  mruknął Conan.  Ja nie mam ochoty.
Zamierzam wydostać się stąd i nie wiem, kto ujdzie cało z tej historii, ale na pewno nie
będzie to ten przeklęty mag!
 Co chcesz zrobić?  zapytał Haranides.
 Poczekajcie.  Barbarzyńca obnażył zęby w wilczym uśmiechu.  Na razie odpocznijcie.
Nalegali, by ich wtajemniczył w swój plan, ale nie chciał o tym mówić. Wkrótce usnął.
Zniło mu się, że udusił Amanara łańcuszkiem od czarnego medalionu.
26
Czasem, gdy ktoś budzi się we własnym łóżku, nie wie, gdzie jest. Co więc miała pomyśleć
Karela, obudziwszy się w czymś, czego nie umiała określić i czego w życiu nie widziała?
Leżała na obitej materiałem sofie, zasłanej szkarłatną jedwabną kapą. Mebel ten nie stał
bynajmniej w jej namiocie, lecz w urządzonej z przepychem komnacie. Słońce wpadające
przez wąskie okno oświetlało srebrne nakrycia na złotym stoliku oraz kosztowny turański
dywan. Po chwili dotarło do niej, że znajduje się w zamku Amanara.
Co gorsza, jednocześnie uprzytomniła sobie, że jest naga.
 Derketo!  mruknęła i gwałtownie usiadła na sofie.
Głowa jej pękała. Czyżby tyle wypiła? Jej obecność tutaj wskazywała, że spędziła noc w
zamku. Jak przez mgłę przypominała sobie ostrą muzykę i zmysłowy taniec. Przyłożyła rękę
do czoła, jakby chciała obetrzeć pot, i zaraz cofnęła ją, przeklinając. W komnacie było zimno,
a jej czoło również było chłodne. Szybko wstała i rozejrzała się za ubraniem.
Jej złote napierśniki, szmaragdowozielona spódnica i szkarłatna peleryna leżały porządnie
złożone w szkatule w nogach sofy. Obok stały cynobrowe buty, o które opierała się jej
drogocenna szabla.
Ubrała się pospiesznie.
 Kim właściwie była ta piękna tancerka?  mruczała do siebie, wkładając drugi but.
Taniec, o którym myślała, był wyjątkowo bezwstydny. Odwoływał się do najniższych ludzkich
instynktów.
Co mnie to w końcu obchodzi, pomyślała. Ważne było to, że w przyszłości nie powinna pić
bez umiaru. Nie ufała Amanarowi na tyle, żeby spędzić następną noc w zamku.
Zaczerwieniła się, nie tylko z irytacji. Miała szczęście, że nie obudziła się w jego łóżku. Nie
żeby jej się nie podobał, owszem, był na swój sposób przystojny i dobrze zbudowany. Ale to
ona decydowała, kiedy pójdzie z mężczyzną do łóżka.
Otwarły się drzwi. Sama nie wiedziała, jak szabla znalazła się w jej dłoni. Stojąc gotowa do
walki, w osłupieniu patrzyła na dziewczynę, która ze spuszczoną głową i oczami wbitymi w
ziemię weszła do komnaty. Niosła przed sobą na tacy spory srebrny dzban z drewnianym
uchem.
Robię się nerwowa, pomyślała Karela i schowała szablę.
 Przepraszam, dziecko. Nie chciałam cię przestraszyć.
 Ciepła woda do mycia, pani  powiedziała dziewczyna bezbarwnym głosem. Nie
podnosząc wzroku, postawiła tacę na stoliku i chciała odejść. Najwyrazniej osobliwe
powitanie nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.
 Chwileczkę  poprosiła Karela. Dziewczyna zatrzymała się, nie podniosła jednak oczu. 
Czy ktoś pytał strażników o mnie? Hordo? Brodaty mężczyzna z przepaską na oku?
 Ktoś taki został tej nocy wtrącony do lochu, pani.
 Do lochu!  Karela zatrzęsła się z oburzenia.  Na piersi Derkety! Dlaczego?!
 Mówią, że został schwytany, gdy próbował uwolnić jakiegoś Conana. Mówią jeszcze, że
miał w torbie dużo złotych rzeczy.
Sokolicę zatkało. Zbladła. No tak, to było do przewidzenia. Hordo i Conan bardzo się
zaprzyjaznili. Zostali, jak to mówią, braćmi po mieczu. Obaj nie grzeszyli rozsądkiem, a w
dodatku mężczyzni połączeni tego rodzaju więzami są zdolni do szaleństwa w obronie
towarzysza. Zresztą, to nie miało znaczenia. Hordo był najwierniejszym z wiernych i musiała
mu jakoś pomóc.
 Gdzie jest twój pan, dziewczyno?
 Nie wiem, pani  odrzekła, lekko drżąc.
 To sprowadz mnie do lochów. Muszę zobaczyć się z tym brodatym człowiekiem.
 Pani, ja& ja nie mogę& Mój pan&  Wciąż patrzyła w ziemię. Karela wzięła ją za
podbródek i zadarła jej głowę.
 Spójrz mi w oczy&
Osłupiała. Dziewczynę można by nazwać piękną, ale jej twarz była zupełnie bez wyrazu. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)