[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała romans z Kubą Rozpruwaczem?
 Moja mama twierdzi, że byłem taki sam  za-
pewnił.  Jestem pod dużym wrażeniem, że udało ci
się położyć ich spać.
 Powiedziałam im, że muszą wypocząć, bo będą
potrzebowali dużo energii, żeby popłynąć z po-
wrotem do domu. Nie mogę uwierzyć, że w kontak-
tach z czterolatkami posługuję się kłamstwem.
Kiedyś nie przyszłoby mi to nawet do głowy. Kiedyś
byłam miła dla dzieci  westchnęła z żalem.
 Kochanie, czasem drobne kłamstewko jest nie-
uniknione  pocieszył ją, obejmując ramieniem.
 Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Na pewno
ktoś tu przypłynie i zabierze nas.
94 Emilie Richards
 Nie wiesz, jak to jest? Kiedy chcieliśmy być
sami, obok wyspy przepływały całe flotylle jach-
tów, a teraz, kiedy chcemy, żeby ktoś się pojawił, nie
przypłynie ani jeden. Spójrz na niebo, z minu-
ty na minutę robi się coraz ciemniej, więc wszyscy
rozsądni żeglarze starają się jak najprędzej wró-
cić do przystani.
 Prawdziwy mieszkaniec Florydy deszczu się
nie boi.
Rozsądek podpowiadał Lacey, że Matt ma rację.
Na pewno wkrótce ktoś przypłynie i ocali ich, dzięki
czemu już wkrótce będzie mogła wziąć prysznic
i ułożyć się w łóżku z dobrą książką, słuchając, jak
krople deszczu bębnią o dach babcinego domu.
Tymczasem tkwiła na mało romantycznej tropikal-
nej wysepce, ale za to w towarzystwie Matta, który
wydawał jej się jeszcze bardziej atrakcyjny i in-
trygujący niż niegdyś.
 Proponuję otworzyć szampana, póki chłopcy
jeszcze śpią  zasugerował Matt.
Lacey nie zaprotestowała, wyjął więc butelkę
z turystycznej chłodziarki i pobiegł na drugą stronę
wysepki, aby tam otworzyć szampana. Nie chciał
obudzić chłopców dzwiękiem wyskakującego kor-
ka. Gdy wrócił, napełnił dwa plastikowe kubki
musującym napojem i podał je Lacey, a sam rozłożył
na piasku koc.
 Za miłe wspomnienia  wzniósł toast, gdy już
usiedli.  Za ten sam piasek i to samo nabrzeże, na
którym kiedyś siedziała para zakochanych nastolat-
ków. Pamiętasz? Za nasze wspomnienia.
Stara miłość 95
 Za wspomnienia  powtórzyła.  Pyszny ten
szampan. Masz świetny gust.
 Specjalnie dla ciebie starałem się wybrać coś
niekalifornijskiego.
 Dziękuję.  Uśmiechnęła się.  Ale staram się
nie zapominać, że tak w ogóle to piękny stan. Mam
nadzieję, że uda mi się kiedyś spojrzeć na niego
obiektywnie.
 Pamiętasz, jak byliśmy tu po raz ostatni?
Lacey była pewna, że w którymś momencie Matt
nie wytrzyma i poruszy ten temat.
 Hmm... Pamiętam.
 Przez lata przeklinałem tamtą łódz.
 Może to i lepiej, że nadpłynęła? Byliśmy wtedy
za młodzi na seks. Kto wie, może wcale nie bylibyś-
my potem szczęśliwi ze sobą?
 Nie sądzę  zaprotestował z takim żarem
w oczach, że serce Lacey zabiło szybciej.
 Musieliśmy dojrzeć, znalezć własną drogę...
 Może i dojrzeliśmy, ale drogi nie znalezliśmy
 wpadł jej w słowo.  Zajęłaś się prawem kor-
poracyjnym, bo twój ojciec tego oczekiwał, wyszłaś
za faceta, bo aprobowali go twoi rodzice...
 Skąd wiesz?  przerwała mu.  Przecież nigdy
nie mówiłam, że rodzice popierali mój związek
z Geo.
 No, ale na pewno się nie sprzeciwiali.
 Cóż, z pewnością miał w ich oczach wiele zalet
 przyznała niechętnie.  Ukończył z wyróżnieniem
studia w Yale, pochodził z szanowanej w Atlancie
rodziny, zapowiadał się na świetnego polityka.
96 Emilie Richards
Masz rację, rodzice mieli o nim dobre zdanie, ale
nigdy nie namawiali mnie, abym koniecznie wyszła
za Geo.
 A ja ożeniłem się z Jill, bo czułem się samotny
i chciałem mieć kogoś u boku. Prawdopodobnie
pomyliłem to z miłością, ale dopiero niedawno
zdałem sobie z tego sprawę.
 Przykro mi  powiedziała szczerze Lacey.
 Mnie także. I przykro mi, że Jill była nieszczęś-
liwa, zwłaszcza jako matka. Ale nie żałuję, że mam
chłopców. Są moim całym życiem.
 Wiem  odparła, kładąc dłoń na jego ramieniu.
 I wiesz co? %7łałuję, że się wtedy nie kochaliś-
my. Kto wie? Może rzeczywiście byliśmy sobie
przeznaczeni? A stało się tak, że poszliśmy inną
drogą... I w rezultacie ani ty, ani ja... żadne z nas nie
było szczęśliwe w poprzednim związku.
 Matt, nie...  zaczęła.
 Lacey.  Przesunął dłonią po jej włosach.
 Istnieje taka możliwość, prawda? Przyznaj to.
Jak miała cokolwiek przyznać, skoro nie była
w stanie wydusić z siebie ani słowa? Drugą dłonią
wodził po jej odsłoniętych plecach, przyprawiając
ją tym samym o lekki dreszczyk. Czuła się, jakby
znów była tamtą nastolatką, rozdartą między ogrom-
nym pragnieniem a jeszcze większym przeraże-
niem. Nie zaprotestowała, gdy zaczął ją całować,
jednocześnie powoli kładąc na kocu. Nie miała siły
protestować...
 Zawsze uwielbiałem cię całować  wyszeptał
wprost w jej usta.
Stara miłość 97
 Nie żałowałeś sobie tej przyjemności  odparła,
oplatając ramionami jego szyję.
 Ale ty też miałaś w tym swój udział.
 Tak, jak teraz?  zapytała z prowokacyjnym
uśmiechem.
 Właśnie tak, jak teraz  potwierdził, po czym
pocałował ją mocno i namiętnie.
Lacey zadrżała, gdy delikatnie odsunął dekolt
sukienki i jego dłoń spoczęła na jej piersi, osłoniętej
jedynie cieniuteńką tkaniną staniczka od kostiumu
bikini.
 Do tej pory pamiętam dotyk twojej skóry.
Zastanawiałem się przez te wszystkie lata, czy się
nie zmieniła, czy nadal jest taka jedwabista.
Lacey czuła, że traci nad sobą kontrolę, a jedno-
cześnie resztki rozsądku podpowiadały jej, że nie
powinna zapominać, iż nie mają wspólnej przyszłoś-
ci. Powody ku temu były oczywiste, co więcej,
leżały nieopodal.
 Chciałem cię tu dziś przywiezć, żebyś sobie
uświadomiła, jak bardzo do siebie pasujemy.
 Czyżbyś oczekiwał, że będę łatwa?
 Hmm, w pewnym sensie  przyznał, po czym
przeturlał się na kocu, tak że Lacey wylądowała na
jego brzuchu.  Kiedy wrócimy, znajdę niańkę...
 Nie, Matt!  zawołała, starając się uwolnić z jego
objęć. Gdy jej się to udało, usiadła na kocu, z zakłopo-
taniem poprawiając stanik bikini.  Nie możemy...
 Dlaczego nie?  wpadł jej w słowo.  Jesteśmy
przecież pełnoletni. Wiesz, że nie mógłbym cię
skrzywdzić...
98 Emilie Richards
 Tatusiu!
Po raz pierwszy Lacey była zachwycona, że jeden
z chłopców przerwał im rozmowę. Nie wiedziała,
jak wytłumaczyć Mattowi, że chce się wycofać,
zanim zabrną za daleko. No i jak mu powiedzieć, iż
nie nadaje się na matkę jego synów, skoro on nawet
nie wspomniał o małżeństwie? Poza tym takie jej
oświadczenie zapewne oznaczałoby koniec ich znajo-
mości, a z tym ciągle jakoś ciężko jej było się
pogodzić.
 Przepraszam, Lacey, ale teraz muszę iść do
chłopców. Sądzę jednak, że powinniśmy dokończyć
tę rozmowę przy najbliższej okazji, a im wcześniej,
tym lepiej  zapowiedział.
Położyła się na kocu i obserwowała go, jak idzie
do chłopców, jednocześnie wspominając cały ten
męczący dzień.
Wyprawa okazała się mało romantyczna, choć na
łódce blizniacy zachowywali się nieco lepiej niż na
lądzie. Lacey podejrzewała, że od czasu, kiedy
opiekowała się nimi podczas choroby Matta, chłop-
cy postanowili wypowiedzieć jej wojnę. Do tej pory
ich figle były raczej niewinne, tego dnia jednak
blizniacy przechodzili samych siebie, aby sprawić jej
przykrość. Raz po raz potykali się o nią, kopali
piasek tak, by nasypać go do jej jedzenia, rzucali
okruchy mewom, latającym tuż nad jej głową,
pewnie mając nadzieję, że któraś z nich ozdobi
włosy Lacey. Jej torba była przemoczona, ponieważ
Roman wrzucił ją do wody, ręcznik zaś spoczywał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)