[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Hetmana głowę pchnął nogą, ona potoczyła się ku ciału  i zapuścił kurtynę, potem zdiął z
nad łoża tesak oprawny w szmaragdy i niosąc go w ręku, zbliża się do Maryny,
Nie igray zeinną niewiasto, iżby chwila miłości rączo nie uleciała, a wtedy nadciągnie
godzina zemsty i kary; bo zemsta iako miłość weselem iest sercu, które' przesiękło rosą połu-
dniowy. Każda kropla takowey rosy, od waszych iskier gorzey pali i roziątrza; różane w niey
wonie i trucizna piekielna zarazem; ogień co krąży po mnie iest wieczną ci taiemnicą córko
północy. Ale z nim tak ostrożnie iako z płomieniem Allaha  bo on równie zabiiać umie.
Tu nagła zmiana zaszła w iego rysach i postawie, raz ieszcze udaie się do prośby, raz ie~
szcze schyla przed nią czoło iako przed panią, spoyrzeiiiom swoiein żaru uyinuie i na drżące,
czułe zamienia, głos zniżył i płyną iego dzwięki iako dumka przez dziecię śpiewana.
Zmiłtiy, o zmiłuy się nademną hurysso moia ! Gwoli tobie całe poświęciłem życie, potok
lat młodych który mógł huczyć i pieuić się po świecie, rozwalać skały i wykorzeniać lasy,
zmusiłem do płynienia za twemi śladami, a ou się stał drobnym strumieniem, który wyschnie w
pamięci ludzi.
Ostatni iestem z inoiego szczepu, mamże się rozbić marnie na skale twoiego
niemiłosierdzia i zaginąć, bez sławy, bez roskoszy, iako wyspa na morzu patrz, występnie z
łona kipiących bałwanów, dniem i nocą złote miota ognie, nikt iey nie widział i nie dziw ił się
iey, samotna wśród pustyni wód, wylała całą okazałość i znów zapada w otchłanie. Tak i
zemną będzie. Zmierć ci grozi w szędzie , piołun rośnie gdzie spoyrzysz tylko, a tam gdzie ci
wskazuię, wo- liieią róże i iasminy. Skosztuy hurysso piiharu miłości moiey, służyć ci będę
iako duchy* w niebie służą Allahowi  w iasności oczu twoich iako motyl ulatywać będę 
dopóki olśniony, upoiony, spalony, nie padnę 11 stóp twoich, a wtedy popiół zemnie i
kurzawa, a wtedy deptay
po mnie i przeklinay mnie, ale teraż bądz moiij, roztwórz obięcia twoie i synowi Padyszachów
day spocząć na liliach twey piersi na bialey piersi.
I rysy młodocianą przybierały barwę, iaho kwiat o skwarze słońca zwiędniały, a wieczorem
podnoszący liście, tak i on w tey chwili rzezwił się w nagłey czułości; uśmiech miłosny,
swawolny, usta mu krasi, założył ręce i błaga. Nuradyna Murzy żaden z iego ludzi by nie
poznał w tey chwili; myśląc o tobie zatraciłem i ięzyk i naukę moich oyców; z duchami iuż nie
umiem rozmawiać, ludziom rozkazować nie potrafię, wymknął mu się tesak z dłoni i podnosił
oczy ku Marynie iako chrzesciańskie dziecię klęcząc poduosi oczy ku obrazowi Zwiętey.
Morderco, pohańcze bez wstydu i boiażni Bo- zey, nie każ moich myśli twoiemi gwary,
możesz mnie męczyć i zabić, Maryna Mniszchówna śmierci nie lęka się, bylebyś umilkł i
chwil kilka do modlitwy zostawił.
Głos iey posępny, wzgardliwy, przeszył wskroś Agay-Hana. Schyla się uiżey, ale nie w
pokorze, iedno by podnieść sztylet upuszczony, a kiedy go podniósł, wyrwał z pochwy,
pochwę
cisnął pod nogi, a rękoieść okręcił palcami, aż mu zy ty ręki nabrzmieią, a do oka , do rysów,
ciśnie się wyraz wściekłości, całem ciałem trzęsie się gwałtownie, ścisnął zęby iak gdyby
chciał się wstrzymać, ale głos w któren wcieliła się namiętność duszy, usta mu rozerwie.
Miłość twoia była dla mnie iako ten most ślizki nad otchłanią po którym wszyscy w go-
dzinę sądu przechodzić mamy do nieba; ale teraz dostałem się do raiu  do raiu zemsty.
I klingą tesaku śmigał wokoło iey skroni, w około piersi; ona zbladła lecz do prośby się nie
zniży, krzyku nie wyda, a na klindze rozbite promienie, wiązkami światła błądzą po iey licach
i szyi, iak błyskawica, którą lustro śmignie, kiedy w niein odbiie się słońce.
On igra z nią i po iey puklach, po czole rozwrodzi sztyletu połyski  powoli z przerwanym
oddechem, z iaskrawemi oczyma, iak gdyby W tein czuł lubieżność iaką. Hurysso moia, iakżeś
mi piękną, w godzinie śmierci, a ^ieszże ! dokąd idziesz i gdzie dostać się masz. Bez du- j szy,
bez życia wiecznego, maro stworzona ku j uciechom mężów, w proch się rozpadniesz i nic z
ciebie nie będzie. Czemuż tak się kwapisz do
f
snu i ciemności grobowej, mniejsza o śmierć dla nas, którzjśmj nieśmiertelni; ale tj niewiasto
nie njrzjsz nigdj pałaców Allaha, iako lampa htórą duch baguisk zawiesza na swoich kępach,
świecisz trochę i umierasz na wieki. Tj i róża obie niemacie duszj, ' iedno wasze barwj i
zapachj inózg zawracaią ludziom; a kiedj zwiędniecie, nikt nie troszczj się o was na ziemi ni w
niebie.
Wzdrjgnęła się na te słowa niewiernego; ona stoi nad grobem, a on iej przepowiada, iż
nieodżjie więcej, mróz przeiął serce nieszczęśliwej  bo choć wierzj dusza w obietnice
pańskie, ciało drzj zziębłe i osłabłe, kiedj chwilą zgonu nadchodzi.
Ależ Aniołj stróze pilnuią chwil naszjch ostatnich i powiewem skrzjdeł swoich rzezwią nas
w konaniu; ona też wraca do wiarj i ufności, na Agaj-Hana spójrzj iak na złego ducha i milcząc
każdern biciem serca modli się do Boga.
Agaj-Han lewą ręką porjwa ią za szatę,' prawą tcsak podniósł i trzyma nad iej piersiami;
ona oczj przj mknęła; ale powoli iego roka mdleie, ramie zgitia się i opada na dół stopniami,
wreście opadła zupełnie, a sztylet wisi u palców i ledwo się ich trzyma.
Giermku dla czego przedłużasz konanie Maryny Mniszchównę}7. Juzem myślała, ze za-
warłszy7 powieki, dopiero się obudzę gdzie indziey, nie w tym namiocie  nie na tey ziemi.
Izali czekasz iey próśb za żj7ciem, iey ukłonów tobie ? Próżna zwłoka, próżne i płonne
nadzieie, daj7 mi pokój7 Tatarze i kończ coś żaczął, bo ci Polka zaprawdę powiada, iż przed
tobą nigdy się nie uniży. Panie Boże i swiętai Bogarodzico zmiłuy7 się nademną.
Jęk rozpaczy wyrwał się z Agay-Hanowey piersi i ścisnął tesak i znów podnieść chciał, ale
niepotrafił; ten drobny oręż nad miarę ciężał iego dłoni, azatein go upuścił i zdeptał gniewnie,
potem w milczeniu po namiocie się przechadza to krok za krokiem, wlecząc się gdyby na
siłach mu zbj7wało, to podskakuiąc, iak jjdybj7 nagle hula mu w piersiach utkwiła. Bladość
śmiertelna po licach mu się rozlewa. Zda się, żeuiamię- tność co miotała nim i życiem iego
była, z przesilenia skonała , padł na kobierzec i gdyby nie oddech głuchy , ciężki, przerwanj7,
miałbyś go za trupa.
Po chwili podnosi się w pół i wyciągaiąc ramiona przemówi głosem człeka co draśnięty
światłem miesiączney nocy we śnie się odzywa.
Garniycie się do syna waszego Sułtana Emiry pustyni, bo on dziś piękną poyinuię żonę.
Długo błądził i chleb gryzł suchy tt niewiernych, i psem był chudym u ich żłobów  ale teraz
wezmie za rękę tę którą ukochał i póydzie z nią.
Horbrokowie, nędzny boiarze! tyś myślał że ci tę perłę rzucę pod stopy, abyś ią zgniótł i u
Cara za to miłościwey łaski nabył.
Gniy w Astrachanie stary i nie pytay się
o nay urodzi w sza z córek Adama.
Tu uśmiech gwałtow'ny usta mu opanował, tak że przez chwilę daley mówić nie mógł.
Oycze móy gdzie iesteś, trzy krople krw'i z głowy twey spadły mi na skronią. Hurysso moia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)