[ Pobierz całość w formacie PDF ]przypuszczał.
- Wchodzcie, Jamal na pewno się ucieszy - zaprosił ich do środka.
65
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Dzięki, przynieśliśmy mu nowe płyty! - zawołali chłopcy i niemal
przebiegli obok niego.
Właśnie miał zamknąć za nimi drzwi, gdy usłyszał nadjeżdżający
samochód i po chwili zobaczył Gilly.
- Cześć!
Spojrzał na jej zmęczoną twarz i domyślił się, że miała ciężki dzień.
- Przykro mi, że się spózniłam - odezwała się spiętym głosem. - Powiedz
Jamalowi, że zaraz do niego przyjdę.
- Ma teraz gości - powiedział, patrząc na nią uważnie.
- Moglibyśmy przejść do ciebie, żeby chwilę spokojnie porozmawiać.
Zamarła.
- Jakieś komplikacje z nogą Jamala? - spytała zaniepokojona.
- Nie, z nim wszystko w porządku - zapewnił szybko,
- Martwię się o ciebie. Wiem, co się dzieje w parku, Jim rozmawiał ze
mną już wczoraj. Wierzę, że nic złego się nie wydarzy.
Spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała:
- Nie możesz tego wiedzieć na pewno.
- To tylko jeden facet, a ma przeciwko sobie cały sztab ludzi. Porusza się
czerwoną lub niebieską terenówką z re-jestracją z Idaho. Nie wpuścimy go na
teren parku, nie ma powodu do zmartwień.
Chociaż nawet jej nie dotykał, wyczuwał jej strach. Chciał, żeby trochę
się uspokoiła, objął ją więc ramieniem i przytulił do siebie. Natychmiast otoczył
go słodki brzoskwiniowy zapach jej szamponu i poczuł, że coś dziwnego dzieje
się z jego żołądkiem.
-Nie ma powodu...? - mówiła poruszona, z głową opartą o jego ramię. -
Pamiętam snajpera, który kilka lat temu zabił parę osób w Los Angeles. Gdyby
cokolwiek się stało... komuś, na kim mi zależy... Nie zniosłabym tego! - dodała
z drżeniem w głosie. Przez chwilę oddychała ciężko, w końcu uniosła głowę i
próbowała się uśmiechnąć. - Przepraszam, chyba trochę histeryzuję.
66
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- To zrozumiałe. Po tym, co przeszłaś, trudno, żeby było inaczej -
uspokoił ją. - Są jakieś nowe wieści?
- Nie - pokręciła głową. - Mamy pozwolić działać policji i tajnym
agentom. I raportować o wszystkim, co budzi podejrzenie.
- Nic złego się nie stanie - powtórzył z mocą. - Gdybym myślał, że
cokolwiek ci zagraża, zabrałbym cię stąd tak szybko, że nie zdążyłabyś nawet
spakować swojej kosmetyczki.
Uśmiechnęła się lekko.
- Myślisz, że tak właśnie działają strażniczki?
- Tak działają kobiety. A dla mnie jesteś przede wszystkim kobietą. I to
taką, którą chciałem pocałować od chwili, gdy cię zobaczyłem.
Delikatnie wziął jej twarz w dłonie i po chwili pochylił się nad nią.
- Alex... - usłyszał z jej ust, ale nie wiedział, czy był to protest, czy
zachęta. Zresztą, teraz nie miało to znaczenia. Liczyło się tylko to, że trzymał w
ramionach wspaniałą kobietę i nic nie mogło powstrzymać go od pocałunku.
Dotknął jej ust i otrzymał gorącą odpowiedz na swoją pieszczotę. Jego
ciało przeszedł silny dreszcz i cały zatopił się w tym pocałunku. Czuł jej
kuszące kształty i z trudem łapał oddech. Bał się, że jeszcze chwila, a nie będzie
w stanie ustać. Nigdy jeszcze nie przeżył takiego uniesienia. Ich ciała znalazły
jakiś własny sposób porozumienia, a oni mogli tylko poddać się temu rytmowi.
- Nie przerywajmy - wyszeptał błagalnie.
- Musimy... - odpowiedziała z trudem. - Jamal będzie się zastanawiał, co
siÄ™ z nami dzieje.
Z największym wysiłkiem oderwał się od jej ust i zaczerpnął powietrza.
Ta kobieta sprawiała, że zapominał o wszystkim, nawet o ciężko rannym
nastolatku, który leżał w jego domu i udawał, że jest twardy.
- Będę u was za kilka minut - powiedziała, uwalniając się z jego objęć.
Gdyby nie Jamal, nie pozwoliłby jej odejść. I miał nadzieję, że ona to
wiedziała...
67
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Odetchnął głęboko i zaczerpnął rześkiego, wieczornego powietrza.
Wiedział, że przed chwilą, w domu Gilly stało się coś wyjątkowego. Coś, co
sprawiło, że nigdy już nie będzie takim samym człowiekiem, jakim był
dotychczas.
68
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
RODZIAA SIÓDMY
Kiedy Alex doszedł do domu, zauważył, że honda Steve'a ciągle stoi na
podjezdzie, najwyrazniej chłopcy jeszcze nie wyszli. Prawdopodobnie mógł
więc dłużej zostać u Gilly...
Otworzył drzwi i natychmiast dobiegły go dzwięki głośniej muzyki.
- Jak się bawicie, chłopaki? - spytał, stając w progu pokoju Jamala. -
Wszystko w porządku? - zwrócił się do niego.
- Jasne - zapewnił Jamal. - Gilly już wróciła?
- Tak, obiecała, że zaraz tu wpadnie. - Zerknął na zegarek i spytał
ostrożnie: - Panowie, nie chcę być nieuprzejmy, ale czy na pewno możecie
jeszcze tu być?
- Rodzice wiedzą, gdzie jesteśmy - zapewnili go. - Mamy jeszcze chwilę,
uprzedzaliśmy, że wrócimy pózno.
- To w porządku - uspokoił się.
Po chwili rozległ się dzwonek i weszła Gilly. Zdążyła zmienić mundur na
białe, letnie spodnie i bordową koszulkę. Zresztą, nieważne, co miała na sobie, i
tak we wszystkim wyglądała oszałamiająco.
- Jamal jeszcze nie śpi? - spytała ostrożnie.
- Nie śpi. Wizyta kolegów najwyrazniej przywróciła mu chęć do życia.
- Cześć, Gilly! - usłyszeli z pokoju Jamala. - Chodz do nas!
- Cześć! - przywitała się ze wszystkimi. - Co robicie, chłopaki? Macie
może ochotę na partyjkę pokera?
- Poker? - Steve wyglądał na mocno zszokowanego. - Nie myślałem, że
strażniczki... - próbował tłumaczyć swoje zaskoczenie.
- Jestem po służbie - zaśmiała się Gilly. - I tak się składa, że mam talię
kart w swojej kosmetyczce. - Rzuciła znaczące spojrzenie Aleksowi. - Noszę
tam różne rzeczy.
- Gdzie nauczyłaś się grać? - spytał zaciekawiony.
- W domu - zaśmiała się. - Bracia grali za mną na guziki.
69
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Przetasowała karty i wkrótce tak bardzo pochłonęła ich gra, że zupełnie
stracili poczucie czasu. W końcu, mimo głośnego protestu, Gilly złożyła karty i
powiedziała:
- Koniec na dzisiaj. Musicie wrócić do domu na czas, ale obiecuję, że
jeszcze zagramy.
- Jutro? - zapytali jednocześnie z nadzieją w głosie.
- To zależy od Aleksa...
- Zobaczymy, jak będzie się czuł Jamal - powiedział Alex. - Jeśli lepiej, to
nie ma sprawy, możecie grać.
- Super! - ucieszyli się chłopcy.
Pożegnali się i odprowadzani przez Aleksa, przeszli do wyjścia.
- Chciałbym prosić cię o pomoc - odezwał się ostrożnie, gdy wrócił do
pokoju. - Muszę załatwić kilka ważnych spraw, a nie chciałbym zostawiać
Jamala samego. Mogłabyś zająć się nim jutro? Załatwię to z szefem.
- Oczywiście - zgodziła się zaskoczona. - Jeśli tylko szef się zgodzi,
chętnie zostanę z Jamalem.
Odetchnął z ulgą. O to właśnie mu chodziło. Chciał, żeby oboje zostali w
domu, gdzie będą bezpieczni, z dala od snajpera.
- Co robiliście u Gilly w domu? - spytał nagle Jamal z dziwnym
uśmieszkiem.
- Skąd wiesz? - spytała szybko, czując, że na policzkach wykwita jej
zdradliwy rumieniec.
- Chłopaki widzieli was przez okno - zaśmiał się Jamal. Zerknął znacząco
na Aleksa i dorzucił: - A myślałem, że tam obowiązuje zakaz wstępu dla
strażników...
- Ta zasada już mnie nie dotyczy - odparł Alex.
Nie chciał dodawać nic więcej. Rozumiał, że od tamtej chwili zaistniało
między nimi coś szczególnego. Coś, co usunęło z jego drogi nawet cień
Kenny'ego. I zamierzał dopilnować, aby tak zostało już na zawsze.
70
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Alex chciał jak najszybciej uzyskać pewność, że jutro Gilly i Jamal będą
bezpieczni. Wyszedł do salonu i niezwłocznie zadzwonił do Archera. Tak, jak
przypuszczał, szef bez problemu zgodził się, aby Gilly wzięła sobie dzień
wolny, a nawet sam zaproponował, żeby zajmowała się Jamalem, dopóki będzie
taka potrzeba. Chłopak stał się lokalnym bohaterem i wszyscy chcieli
uprzyjemnić mu pobyt w parku. Poza tym, postępy w jego resocjalizacji były tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl