[ Pobierz całość w formacie PDF ]z nami.
Sieńka uważał, że nie powinni zdradzać swej obecności. A nuż Joszka
zacznie strzelać w sufit.
Kilka odszepnął:
Kto ich tam wie& No dobra, poczekajmy, zobaczymy.
Hersztowie dopalili papierosy, niedopałki rzucili na ziemię. Pierwszy
przemówił Książę:
Czemuś nie przyszedł z waletem?
Joszkę zęby bolą, cała gęba mu spuchła. Zresztą na kiego mi walet?
Nie boję się ciebie, Książę. To ty trzęsiesz przede mną portkami, dlatego
wziąłeś ze sobą Oczkę. A ja zabrałem Mańkę. Baba na ciebie wystarczy.
Książę i Oczko wymienili spojrzenia. Sieńka widział, jak walet
zabębnil palcami po trzcinowej laseczce. Może się domyślili, że coś jest
nie w porządku?
Nie, nie domyślili się.
Wziąłeś babę, dobra, twoja sprawa. Książę ujął się pod boki.
To dla ciebie w sam raz, babom przewodzić. Jak zostanę asem, będziesz
rządził mamzelkami na Chitrowce. Lepszego zajęcia nie znajdziesz.
Chciał obrazić rywala, Wampir jednak nie dał się sprowokować,
uśmiechnął się tylko i strzelił długimi palcami.
Jesteś, Książę, znanym bandytą, pniesz się w górę, to prawda, aleś
jeszcze młody. Za wcześnie pchać się na asa. Ledwo co skompletowałeś
swoją talię. I za bardzo lubisz ryzyko. Wszystkie psy cię szukają, a ja z
nimi nie zadzieram, mam układ. Ustąp po dobremu.
Słowa niby ugodowe, ale ton szyderczy widać, że to tylko gra.
Wampir chce, żeby Książę pierwszy stracił panowanie nad sobą. Ale on
na to:
Ze mnie prawdziwy orzeł, a ty jak szakal żywisz się padliną.
Mocnyś w gębie, ale dla nas dwóch Moskwa za mała! Albo uznasz moją
władzę, albo& I przeciągnął palcem po gardle.
Wampir oblizał wargi, przechylił głowę na bok i powiedział powoli,
łagodnie:
Co albo , Księciulku? Albo twoja władza, albo śmierć? A co
powiesz na to, że twoja Zmierć sama mi się podłożyła? Aadna z niej
kobitka, uległa. Miękka, wygodna niczym piernat z gęsiego puchu&
Mańka zarżała, a Książę spurpurowiał zrozumiał, o kim mowa.
Chytry Wampir osiągnął swój cel rozjuszył przeciwnika.
Książę pochylił głowę, zawył jak wilk i ruszył na potwarcę.
Ale tamta dwójka widać miała między sobą umowę. Wampir
odskoczył w lewo, a baba w prawo i jak nie świśnie na palcach!
Na dole zaszeleściło siano, trzasnęły drzwi i z szopy wyskoczył Joszka
na razie sam. W ręku trzymał czarną spluwę z długą lufą.
Stać! wrzasnął. Patrzeć na mnie! Wiecie, że nigdy nie
chybiam!
Książę zastygł w miejscu.
Ach, Wampir, to ty tak? odezwał się. Na chama?
Tak, Księciulku, tak. Kto ma rozum, tego kodeksy nie obowiązują.
No już, kładzcie się obaj na ziemię. Kładzcie się, mówię, bo was Joszka
zastrzeli.
Książę, rozbawiony, odsłonił zęby w uśmiechu.
Wcale nie masz rozumu, Wampir. Dureń z ciebie. Chcesz się
sprzeciwiać dintojrze? No i dobra. Ja już nic nie muszę robić, starsi
wszystko za mnie załatwią. Chodz, Oczko, położymy się, odpoczniemy.
Wampir sam wydał na siebie wyrok.
I legł na wznak w trawie. Nogę założył na nogę, wyjął papierosa.
Oczko popatrzył na niego, czubkiem sztybleta przejechał po ziemi
widać szkoda mu było garnituru ale też położył się na boku i oparł
głowę na ręce. Trzcinkę umieścił obok.
No i co dalej? zapytał. Po czym zwrócił się do Joszki.
Strzelaj, mój mały żuawie. Wiesz, co porządni bandyci robią z takimi jak
wy? Za ten samowolny wybryk znajdą cię nawet pod ziemią, a potem
sprawią, że znów ją będziesz gryzł.
Dziwnie jakoś przebiegało to spotkanie. Dwóch leży i uśmiecha się,
troje stoi i patrzy na nich. Kilka szepnął:
Nie odważą się strzelać. Pójdą za to żywcem do ziemi, takie prawo.
Nagle mana Wampira znów gwizdnęła. Z szopy wyskoczyli dwaj
pozostali i rzucili się na leżących Drągal zwalił się całym ciężarem na
Księcia, a Dziób przydusił Oczko twarzą do ziemi i zręcznie wykręcił
mu ręce do tyłu.
No proszę, Księciulku rzucił szyderczo Wampir. Zaraz ci
Drągal pięścią mózg wybije. A Dziób połamie twojemu waletowi żebra.
I o broni nikt się nie dowie. Tak, tak. A dintojrze powiemy, że was
załatwiliśmy, jak Pan Bóg przykazał. Nie daliście rady Wampirowi i
jego babie. Ano, chłopy, do roboty!
Aaa! rozległo się nagle tuż koło ucha Sienki.
Kilka odepchnął się łokciem, podniósł na klęczki i z krzykiem skoczył
Joszce na kark. Nie utrzymał się co prawda, upadł na ziemię, a Joszka
grzmotnął go z rozmachem kolbą w skroń, ale kiedy Drągal i Dziób
odwrócili głowy, słysząc, że zrobiło się jakieś zamieszanie, Książę i
Oczko w jednej chwili zrzucili z siebie przeciwników i zerwali się na
nogi.
Strzelam, Wampir! krzyknął Joszka. Nie wyszło, jak
chciałeś! Potem wyciągniemy z nich kule! A nuż się uda!
I tu Sieńka sam siebie zadziwił. Wrzasnął jeszcze głośniej niż Kilka i
skoczył Joszce na plecy. Zawisł na nim, uczepiony z całych sił, i wgryzł
się tamtemu zębami w ucho, aż poczuł w ustach słony smak krwi.
Joszka kręcił się, wiercił, chcąc zrzucić chłopaka z grzbietu ale
wszystkie wysiłki na nic. Sieńka, mycząc głucho, tylko szarpał ucho
zębami.
Długo oczywiście by się nie utrzymał na plecach Joszki, Oczko jednak
chwycił z ziemi trzcinkę, machnął nią i w jego ręku nagle zabłysło
długie stalowe ostrze.
Wtedy podskoczył do Joszki, jedną nogę zgiął w kolanie, drugą,
wyprostowaną, wysunął do tyłu, rozciągnął się cały jak sprężyna, długi
niczym gotowa do ukąszenia żmija. Ugodził Joszkę swoim ostrzem
prosto w serce, a ten od razu przestał wymachiwać rękami i zwalił się na
ziemię, przygniatając Sieńkę. Chłopak szybko się spod niego wydostał i
rozejrzał wokół, ciekaw, co będzie dalej.
Zdążył zobaczyć, jak Książę, wyrwawszy się z łap Drągala, z rozbiegu
trzasnął Mańkę bykiem w podbródek baba aż usiadła i po chwili
przewaliła się do tyłu. Tymczasem Książę już wpił się palcami w gardło
Wampira, potoczyli się obaj z wydeptanej ścieżki w trawę. Suche zdzbła
zakołysały się raptem gwałtownie.
Drągal chciał się rzucić swojemu królowi na pomoc, ale z tyłu
podbiegł do niego Oczko. Lewą rękę założył za plecy, w prawej trzymał
długi na arszyn nóż, którym ze świstem ciął powietrze. Ze stalowego
ostrza skapywały na trawę czerwone krople.
Nie odchodz zadeklamował zostań ze mną. Wszak tak gorąco
cię miłuję. Czuła pieszczota wnet ci powie, co już od dawna w sercu
czuję.
Te wersy Sieńka znał pochodziły z pewnego smętnego romansu.
Drągal odwrócił się do waleta, zamrugał oczami i cofnął się. Dziób był
szybszy, od razu odskoczył w bok. Tymczasem Książę i Wampir znów
wytoczyli się na placyk, ale teraz już było widać, kto jest górą.
Zwycięski Książę złapał wroga za gardło i zaczął walić jego głową o
ziemię.
Wampir chrypiał:
Wystarczy, wystarczy. Wygrałeś! Szmata jestem!
Jeśli ktoś sam się tak nazwie w walce, nie wolno go dłużej bić. Kodeks
na to nie pozwala.
Książę dla porządku przyłożył Wampirowi jeszcze parę razy pięścią,
no, może trochę więcej niż parę Skorik nie dojrzał. Siedział w kucki
obok Kilki i patrzył, jak z czarnej dziury w głowie chłopaka wycieka
purpurowa krew. Kilka był martwy, zimny trup Joszka rozwalił mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl