[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przykład pytanie Leibniza, dlaczego istnieje raczej coś niż nic. Każda teoria fizyczna zakłada istnienie praw fizyki,
takich czy innych, już odkrytych czy dopiero poszukiwanych. Prawa fizyki to także "coś". Dlaczego więc istnieją raczej
prawa fizyki niż nic? Rzeczywiście, najprościej byłoby, gdyby nie istniało nic; nic, żadnych prawidłowości, zero
czegokolwiek.
A może pytanie zostało zle postawione? Może prawa fizyki nie istnieją poza światem. Są tylko pewnym aspektem
jego struktury i jedynie nasz umysł je stamtąd abstrahuje. Poza światem i naszym umysłem nie ma sensu mówić o
prawach fizyki. Doktrynę te wyznaje ogromna większość filozofów, a poparcie dla niej deklaruje wielu uczonych. Bez
wątpienia jest ona filozoficznie znacznie bardziej atrakcyjna niż przypuszczenie, że prawa fizyki istnieją przed czy
ponad światem (nawet tylko w sensie logicznym). Problem jednak polega na tym, że choć wielu fizyków deklaruje coś
wręcz przeciwnego, w swojej pracy badawczej zawsze zakładają oni. najczęściej milcząco, iż prawa fizyki są
pierwotne w stosunku do świata. Doskonale to widać na przykładzie modelu Hartle'ego-Hawkinga. W modelu rym
można mówić o kwantowym stwarzaniu świata z nicości, by jednak przystąpić do tworzenia modelu, trzeba mieć do
dyspozycji prawa fizyki, w szczególności prawa fizyki kwantowej, dzięki którym sensowne staje się pytanie o
prawdopodobieństwo wyłaniania się pewnego stanu wszechświata bez stanu początkowego. Nie zakładając w
punkcie wyjścia istnienia praw fizyki (i matematyki), nie zrobilibyśmy kroku naprzód, wiecznie stalibyśmy w tym
samym miejscu. Z nicości nic byśmy nie wyprodukowali.
Dlaczego więc istnieje raczej coś niż nic? To bardzo złożony problem ontologiczny. W odniesieniu do fizyki ma on
jeszcze inny aspekt. Wyobrazmy sobie, że sformułowaliśmy ostateczną teorię fizyczną. Wszelkie niezbędne równania
i wzory są pięknie wydrukowane na papierze lub umieszczone w pamięci komputera. Potrafimy wyliczyć wszystkie
stałe, wiemy, dlaczego jest akurat tyle oddziaływań fizycznych, potrafimy nawet stwierdzić, że prawdopodobieństwo
zaistnienia Wszechświata jest bliskie jedności... Ale są to wszystko wzory, czysto formalne struktury matematyczne.
Jak te wzory ożywić? Jak od formalnej struktury przejść do rzeczywiście istniejącego świata?
W XI wieku św. Anzelm, arcybiskup Canterbury, przytoczył następujące rozumowanie: Bóg jest tym, "ponad co
niczego większego nie można pomyśleć [...] Ale z pewnością to, ponad co nic większego nie można pomyśleć, nie
może być jedynie w intelekcie. Jeśli bowiem jest jedynie w intelekcie, to można pomyśleć, że jest także w
rzeczywistości, a to jest czymś większym [...] Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, istnieje
bez wątpienia i w intelekcie, i w rzeczywistości". Z logicznego punktu widzenia rozumowanie św. Anzelma wydaje się
bez zarzutu, ale czujemy, że w przesłankach tkwi jakiś błąd. Zw. Tomasz z Akwinu, a za nim prawie cala tradycja
scholastyczna, dopatrzył się w "dowodzie" św. Anzelma niedozwolonego przejścia z porządku logicznego do
porządku ontologicznego. Coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć, znajduje się w naszym umyśle, w tym
sensie należy do porządku logicznego; ale jeśli coś jest w porządku logicznym, to wcale nie znaczy, że musi istnieć w
rzeczywistości, czyli w porządku ontologicznym. Jeżeli ktoś twierdzi przeciwnie, popełnia błąd niedozwolonego
przejścia z Jednego porządku do drugiego.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo wiele racji przemawia za tym, że świat, w którym żyjemy, jest wynikiem
niedozwolonego przejścia z porządku logicznego do porządku ontologicznego. Jeżeli współczesne teorie kwantowej
kreacji świata przynajmniej w jakimś stopniu przybliżają to, co stało się na początku, czyli wyłonienie się świata z
nicości na mocy praw fizyki kwantowej, to proces ten musiał bardzo przypominać niedozwolone przejście z porządku
logicznego, czyli z praw fizyki (które są odpowiednio zinterpretowanymi strukturami matematycznymi), do porządku
logicznego, czyli do rzeczywiście istniejącego świata. A jeżeli prawa fizyki są tylko aspektem struktury Wszechświata,
to w jaki sposób Wszechświat wynurzyłby się z niebytu? Ten logiczny paradoks winien być dla nas zródłem
nieustannego zdziwienia.
W pytaniu, dlaczego istnieje raczej coś niż nic, kryje się wielka metafizyczna zagadka.
POSAOWIE
Jak Czytelnik zapewne zauważył, książka ta ma charakter osobisty. Opowiada ona o ciągu moich prac
badawczych (prowadzonych ze współpracownikami), które układają się w pewien logiczny program. Wiedzie on od
zagadnienia klasycznej osobliwości aż do pomysłu, który może być krokiem w kierunku kwantowej teorii grawitacji.
Starałem się również przedstawić, jak stworzony przez nas model mieści się w ogólniejszym pejzażu tego, co dziś
robi się w tej dziedzinie, i jakie może on mieć konsekwencje filozoficzne. Ale przede wszystkim książka jest zapisem
moich osobistych doświadczeń związanych z uprawianiem nauki. Ponieważ jednak miała to być książka
popularnonaukowa, zapis ten musiał zostać odbarwiony z wszelkich bardziej subiektywnych akcentów. Teraz, w
posłowiu mogę sobie na taki akcent pozwolić.
Doświadczenie twórczej pracy naukowej należy do najsilniejszych doświadczeń, z jakimi człowiek się styka.
Einstein przyrównywał je do przeżycia religijnego. Porównanie z wielką przyjaznią lub miłością o tyle tylko jest
nietrafne, że nauka nie jest żywą osobą, l tu jednak występują uniesienia, całkowite zaangażowanie i niekiedy
poczucie porażki lub odrzucenia. Zaangażowanie może iść tak daleko, że traci się poczucie proporcji, pojawia się
tendencja do maksymalizowania swoich osiągnięć i mierzenia ich miarą wszystkiego, co robią inni. Kto temu ulegnie,
znajduje się na prostej drodze do klęski.
Dlatego trzeba uczyć się na własnych biedach. Nie tylko tego, by umieć dostrzec, że ścieżka, którą właśnie
wybrałem, jest zła i w tym konkretnym przypadku trzeba poszukać innej. Także tego, że nie jestem wszechwiedzący i
powinienem zawsze zachowywać krytycyzm wobec siebie. Trzeba zrozumieć, że "nie ja tu rządzę". Ja tylko
uczestniczę w procesie, który mnie przerasta.
Nieuniknioną częścią strategii badań naukowych jest uczenie się na błędach. W pracach, które referowałem na
kartach tej książki, wiele razy popełnialiśmy błędy  większe lub mniejsze. Niektóre zauważyliśmy sami, niektóre
wytykali nam inni. W nauce błędów nie popełnia tylko ten, kto nie robi nic nowego. Na własnych błędach nauczyłem
się jednego: matematyka ma zawsze rację. Ilekroć coś nie wychodziło tak, jak chciałem, i byłem tym załamany,
zawsze w końcu okazywało się, że niechciane rozwiązanie prowadzi do jeszcze ciekawszych rezultatów. Trzeba dać
się prowadzić matematyce i, oczywiście, mieć zawsze w perspektywie motywację fizyczną, uzasadniającą w ogóle
podjęcie całego programu.
Nasz program ciągle jest jeszcze realizowany i od chwili ukończenia tej książki przybyło kilka dalszych wyników:
niektóre uzupełniają dotychczasowe, inne wskazują nowe możliwości. To dobrze, że teoria rozwija się szybciej, niż
przebiega cykl produkcyjny książki.
8 września 2002
UWAGI BIBLIOGRAFICZNE
ROZDZIAA 1
Więcej informacji o życiu Aleksandra Friedmana i o sytuacji kosmologii w porewolucyjnej Rosji można znalezć w:
E. A. Tropp. W, Ya. Frenkel', A. D. Czernin: Aleksandr Ateksandmwicz Friedman. Nauka, Moskwa 1988.
Model inflacyjny zaproponował Alan H. Guth w: Inflationary Universe: A Possible Solution of the Horizon and [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)