[ Pobierz całość w formacie PDF ]wać dom letnikom. A tobie płaciłabym za zarządzanie dodałam, puszczając do niej oko.
Wprawdzie nie patrzyła już na mnie z takim powątpiewaniem, ale mimo to pokręciła
głową.
Przykro mi, ale to niemożliwe. Nie mogę sprzedać ci domu, którego tak naprawdę nie
chcesz. Kupiłabyś go tylko dlatego, żeby wyciągnąć mnie z kłopotów.
Uwierz mi, naprawdę chcę go kupić.
Ale to wszystko i tak kiedyś będzie twoje, gdy mnie już nie będzie. Jak mogłabym
sprzedać ci coś, co w gruncie rzeczy i tak należy się tobie?
Lauro przemówiłam jej do sumienia. Jeśli nie sprzedaż mi domku, to wkrótce nic
już nie będzie należało do nas.
Chyba zaczęło do niej docierać.
Nie była z tego powodu szczęśliwa, ale widziałam, że dostrzegła logikę w moich słowach.
A pomijając to, miałabym coś własnego, kiedy Cassie skończy osiemnaście lat i dom
w Hampstead będzie oficjalnie należał do niej. Prawdopodobnie wyrzuci mnie wtedy na bruk.
Ty naprawdę mówisz poważnie, prawda?
Przewróciłam oczami i klepnęłam się w czoło.
No, wreszcie dotarło!
I naprawdę chciałabyś mieszkać niedaleko matki? zapytała cicho.
Popatrzyłyśmy po sobie.
W naszych spojrzeniach widniały wszystkie te uczucia, które wypierałyśmy i skry-
wałyśmy przez lata.
Myślę, że tak odparłam równie cicho.
Podobałoby mi się to wyszeptała, wzięła moją rękę i uścisnęła ją.
Czy to znaczy, że umowa stoi?
Kiwnęła głową.
Jeśli naprawdę jesteś pewna&
Wzięłam łyczek whisky i przyjrzałam się dobrze matce.
Ze względu na sam widok domek jest warty ze sto trzydzieści tysięcy zauważyłam
mimochodem.
Miałam nadzieję, że matka nie od razu się zorientuje, iż wymieniona kwota to prawie dwa
razy tyle, co jej hipoteka. Wówczas domyśliłaby się, że zaglądałam w nocy do jej ksiąg.
To nie jest tyle warte, Nattie, i dobrze o tym wiesz obruszyła się.
Jestem niemal pewna, że tyle właśnie wynosi wartość rynkowa, a ja zapłacę ci oczy-
wiście tyle, ile jest warta ta nieruchomość.
Nie przyjmę tego.
Ale ja tego chcę.
Ach, i tylko dlatego, że ty tego chcesz, ja mam to przyjąć, tak?
Nie, wcale nie. Ale nieruchomości w tej okolicy są horrendalnie drogie. Jeśli dobrze się
zastanowić, to kupno domu za tę sumę byłoby absolutną okazją. Sto trzydzieści pewnie nie wy-
starczy. Co powiesz na sto trzydzieści tysięcy za dom i dodatkowe czterdzieści tysięcy za łąkę
obok?
Nawet się nie waż proponować mi tyle pieniędzy za tę ruinę, a o łące w ogóle nie było
mowy.
Więc nie chcesz mi sprzedać łąki? drażniłam ją. Ale ja chciałabym mieć wielki
ogród. Ach, masz przecież tyle gruntów, których w ogóle nie wykorzystujesz. Mogłabyś mi
odstąpić tę łączkę. Nie bądz skąpiradłem.
Moja taktyka zdawała się działać. Laura wyglądała na zmieszaną, ale skinęła głową.
Dobrze, dobrze, skoro koniecznie chcesz, to niech będzie dom i łąka, ale nie wezmę za
nie więcej, niż są warte. Poza tym przysługuje ci rabat rodzinny.
Z ulgą zauważyłam, że znowu się uśmiechała.
Niech będzie. Co powiesz na to, żebym sprowadziła rzeczoznawcę, który oszacuje war-
tość rynkową? Zaakceptujesz cenę, którą poda?
Laura pomyślała chwilę i przytaknęła.
Jeśli naprawdę poważnie myślisz o kupnie domku i przysięgniesz mi, że nie robisz tego,
dlatego że&
Nie robię tego, dlatego że masz długi! wpadłam jej w słowo. Chcę mieć dom. Ale
jeśli mam być szczera&
Chcę, żebyś była szczera! upomniała mnie.
Jeśli mam być szczera, to pewnie nie myślałabym o tym na serio, gdybym nie dowie-
działa się, w jakich tkwisz kłopotach. Już wcześniej chodziło mi to po głowie, ale teraz, kiedy
zagłębiłam się w materię, jestem zupełnie pewna, że właśnie tego chcę. To nie jest jakiś poronio-
ny pomysł. Naprawdę uważam, że to dobre rozwiązanie dla mnie i dla Cas. Podoba jej się tu.
Wichrowe Aąki dobrze na nią działają. Wiem, że w każdej chwili możemy tu przyjechać i miesz-
kać u ciebie, ale gdybyśmy miały własny dom& Cóż, wówczas mogłybyśmy spędzać w Kornwa-
lii bardzo dużo czasu, nie przejmując się tym, że działamy ci na nerwy.
Dobrze, w porządku. Jeśli obiecasz, że zaakceptujesz cenę, którą ustali rzeczoznawca.
Chętnie. Obojętnie, ile powie zapłacę. Zgoda?
Zawahała się chwilę i uśmiechnęła się.
Zgoda.
Przypieczętowałyśmy porozumienie, trącając się ciężkimi, kryształowymi szklankami.
Laura uśmiechała się błogo. Nie miała pojęcia, że tak czy siak zamierzałam dopilnować, żeby do-
stała dość pieniędzy na spłatę hipoteki i finansową niezależność. A jeśli zręcznie to ustawię, to
nawet więcej.
14
Wróciwszy z przechadzki do wsi, Cas nawijała bez chwili przerwy o balu sylwestrowym.
Wyzbyła się początkowej szyderczej wyniosłości i naprawdę z radością wyczekiwała imprezy.
Przeczuwałam, że ta zmiana ma coś wspólnego z pewną osobą płci męskiej. Byłam jednak prze-
konana, że nie chodziło o Connora, jak twierdziła matka, tylko o Luke a.
Początkowo obawiałam się, że Luke może być trochę za stary dla Cas, ale w tym samym
czasie doszłam do wniosku, że skoro umie doprowadzić ją do śmiechu, to niech mają moje
błogosławieństwo. A Cas była na prostej drodze ku temu. Odkąd poznała Luke a, częściej wi-
działam ją uśmiechniętą niż w ciągu wszystkich ostatnich lat. Luke miał chyba na nią dobry
wpływ.
Oczywiście Connor też sporo dla niej znaczył, ale teza Laury, że niby Cas była w nim za-
durzona, wydawała mi się coraz mniej prawdopodobna. Od czasu popołudnia spędzonego w jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl