[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na kawałki. Jej dziwny zwyczaj, z którego Dawson się nabijał.
 W klasie artystycznej? - zapytała Dee.
Przytaknęła, podnosząc wzrok. Nie było tam wyrazu pogardy ani czegoś takiego na
pięknej twarzy dziewczyny. W większości ciekawość.
 Maluję. Więc jem tam i pracuję nad projektami.
 Jest naprawdę dobra, - wtrącił Dawson. Jego lunch był w połowie pochłonięty. -
Moja dziewczyna ma zdolności.
Andrew pochylił się do przodu i powiedział niskim głosem.
 Twoja dziewczyna, zamieni się w jednego wielkiego skur-
 Dokończ to zdanie, a dzgnę cię w oko sporkiem, który Bethany ma zamiar wyjąć
ze swojej torby do swojego musu jabłkowego - Uśmiechnął się odważnie. - A
ona byłaby bardzo zmartwiona, jeśli upaćkałbym jej spork. Ona raczej lubi tą
rzecz.
Ta, byłaby zmartwiona tym...z wielu powodów.
Andrew odchylił się, jego szczęka zaciskająca się. Po drugiej stronie Daemon zrobił
najdziwniejszą rzecz. Zaśmiał się  naprawdę głośno. To był miły dzwięk, głębszy niż
Dawsona.
 Spork, - powiedziała Dee, chwytając swoją torbę. - Co to jest spork?
Bethany opadła szczęka.
 Nigdy nie wiedziałaś jednego?
 Dee dużo nie wychodzi, - odpowiedział Dawson, szczerząc się.
 Zamknij się. - Dee wyciągnęła widelec i łyżkę w jednym i uśmiechnęła się. -
Nigdy nie widziała żadnej z tych rzeczy! Ha. To jest takie poręczne. - Spojrzała
na Daemona, oczy tańczące. - Moglibyśmy pozbyć się połowy naszego srebra
stołowego i zdobyć z dziesięć takich i bylibyśmy ustawieni do końca życia.
Daemon potrząsnął głową, ale wyraz na jego twarzy był jednym wyrażeniem miłości.
I wtedy Bethany zrozumiała. Nie ważne jak bardzo ta trójka była wkurzona na siebie, była
tam głęboka, kochająca więz między nimi. Widzenie tego spowodowało, że się
zrelaksowała. Tak bardzo jak Daemon był zmartwiony Dawsonem albo Dee się martwiła,
oni zawsze będą trzymać się razem. To sprawiło, że chciała pobiec do domu, przytulić
Filipa i być lepszą siostrą.
Lunch po tym nie był taki zły. Jedynym minusem był Andrew, ale on poszedł sobie
po jakimś czasie, a ona była bardzo wdzięczna, że nie było śladu Ash. Wyszli kilka minut by
oszczędzić je przed zajęciami.
Na zewnątrz stołówki, Bethany uśmiechnęła się szeroko do Dawsona, zmotywowana
doświadczeniem.
 To nie było takie złe, prawda?
Uśmiech, który nosił rozgrzał ją.
 No, było okej. Myślę, że powinniśmy zrobić to znowu.
Zaśmiała się, a wtedy on sięgnął i wziął jej rękę. Wciągnął ją do pustej klasy pełnej
komputerów. Bez słowa, zsunął pasek jej torby z jej ramienia i umieścił ją na podłodze.
Bethany zadrżała, nie pewna czy to było z powodu klimatyzacji chłodnego powietrza czy
zdeterminowanego wyrazu na jego twarzy.
Wzięła krok do tyłu, zwilżając nerwowo dolną wargę. Jego zielone oczy błysnęły.
 Co...ty robisz?
 Zamierzam znów cię pocałować.
Oczekiwanie wzrosło szybko, zostawiając ją odurzoną.
 Uh, myślisz że to dobre miejsce by znów to przetestować?
 Nie wiem, ale nie mogę już dłużej czekać. - Wyglądał na zdeterminowanego,
kiedy postąpił krok do niej. Tak zdeterminowany, że zaczęła się wycofywać i
dalej szła dopóki była oparta o ścianę.
Sięgając wolno obiema dłońmi, złapał jej policzki i uniósł jej podbródek. Na swoje
własne porozumienie, jej rzęsy zatrzepotały i opadły. Tak jak za pierwszym razem gdy się
całowali, jego wargi były miękkie jak oddech. Była tam pauza, tak jakby czekał na coś by
się stało, a wtedy pocałował ją głębiej.
Oh...oh Boże, wtopiła się w ten pocałunek, w niego i jej klatka piersiowa rozszerzyła
się, wypełniona powietrzem aż czuła się jakby unosiła się prosto do sufitu. Oplatając rękami
jego szyję, jej place zaplątały się w jego miękkie fale na karku. Jego dłonie, cóż, one też
były w ruchu, ześlizgując się z jej talii, na jej biodro, do jej uda. Z tyłu gardła Dawson
wydał dzwięk, warknięcio-podobny dzwięk, który wysłał jej ciśnienie krwi na terytorium
ataku serca. I było tam też ciepło buchające, wystarczająco mocne by stopić lody. To
zostawiło ją w upojnej, przyjemnej mgle, gdy jego dłoń wróciła do jej biodra.
Dawson odsunął się delikatnie i jego usta rozciągnęły się w leniwy uśmieszek przy
jej.
 To...to było dobre. Zwietne. Idealne.
 Tak, - przyznała, bezdechu. - wszystkie te rzeczy i więcej.
Jego kciuki poruszały się po jej policzkach, jego dłonie silne acz czułe, kiedy trzymał
ją właśnie tam, znów opuszczając swoją głowę do jej. Pocałował ją głęboko, przytrzymując
ją przy sobie. Kiedy odsunęli się od siebie za drugim razem, jego oczy były świecące i pełne
emocji, które wysłały jej serce walące o jej żebra. Ponieważ, była pewna że widziała w jego
oczach to co sama czuła.
Miłość.
Rozdział 15
We wtorek po szkole, Dawson skierował się do domu, zamiast pójść prosto do domu
Bethany, tam gdzie chciał być. Bethany obiecała po obiedzie, odebrać artykuły spożywcze
jako część swoich zadań w tym tygodniu, więc będzie całkiem niezle zajęta tego wieczoru.
To był ten dzień w miesiącu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)