[ Pobierz całość w formacie PDF ]domu. Nie było to nic wyszukanego, ale wystarczyło na smaczną
przekąskę. Zrobiło się już całkiem ciemno i wszelkie pomysły o
wyjściu do miasta przyćmił czający się na nas jet lag. Postanowiliśmy
zostać dziś w domu, porządnie się wyspać i jutro rano zwiedzić miasto.
Mieliśmy pieczonego kurczaka, oliwki, kawałek sera menchego, trochę
wspaniale wyglądającej szynki serrano i kilka dodatków, co pozwoliło
nam skomponować posiłek. Rozkładałam talerze, a Simon nalewał
wino. Chwilę potem siedzieliśmy na tarasie. Wyłożona drewnem
ścieżka, która prowadziła na plażę, była oświetlona drobnymi białymi
lampkami. W dole szumiało morze.
– Powinniśmy pójść na plażę, zanim położymy się spać, zrobić
chociaż krótki spacer.
– Jasne. Co chcesz robić jutro?
– To zależy od tego, kiedy musisz zacząć pracę.
– Znam kilka z tych miejsc, które mam w planie odwiedzić, ale
będę też musiał zrobić małe rozpoznanie terenu. Chcesz mi
towarzyszyć?
– Pewnie. Zaczniemy rano od miasteczka i zobaczymy, gdzie nas
to zaprowadzi? – spytałam, rozgryzając oliwkę.
– Za sprawdzanie, gdzie nas to zaprowadzi. – Uniósł kieliszek do
toastu.
– Zgadzam się. – Stuknęliśmy się kieliszkami, nie odrywając od
siebie oczu. Uśmiechaliśmy się tajemniczo. W końcu byliśmy sami,
tylko ze sobą, i nie chciałabym być nigdzie indziej. Zjedliśmy kolację,
rzucając sobie ukradkowe spojrzenia. Sączyliśmy wino, które
wywołało u mnie senność i czułostkowość.
Idąc na plażę, bardzo ostrożnie wybieraliśmy drogę na skalistym
brzegu. Złapaliśmy się za ręce, żeby łatwiej było pokonać stromy
odcinek, ale nie puściliśmy ich później. Staliśmy teraz na krańcu
świata, a mocny, słony wiatr rozwiewał nam włosy i ubrania i trochę
nami szarpał.
– Dobrze być z tobą – powiedziałam, czując przypływ odwagi po
winie. – Hm, lubię trzymać cię za rękę – dodałam. Przekomarzanie się
było fajne, ale czasem warto powiedzieć prawdę. Simon nie
odpowiedział, tylko uśmiechnął się, przyciągnął moją dłoń do ust i
pocałował ją delikatnie.
Patrzyliśmy na fale. Simon pociągnął mnie w swoją stronę i
przytulił. Oddychałam powoli. Czy naprawdę minęło tak dużo czasu,
od kiedy ostatnio czułam, że – o, co czułam? – że komuś na mnie
zależy?
– Jillian powiedziała mi, że wiesz, co spotkało moich rodziców –
powiedział tak cicho, że ledwie go słyszałam.
– Tak, opowiedziała mi o tym.
– Zawsze trzymali się za ręce. Nie na pokaz, rozumiesz?
Kiwnęłam głową i wdychałam jego zapach.
– Czasem patrzę na te pary, które trzymają się za ręce i robią z
tego takie przedstawienie, zwracając się do siebie cukiereczku,
dzióbeczku czy kotku. W jakiś sposób wydaje się to, sam nie wiem,
sztuczne. Czy robią to samo, gdy nikt nie patrzy?
Znowu pokiwałam głową.
– Moi rodzice? Dawniej niewiele się nad tym zastanawiałem, ale
gdy teraz o tym myślę, uświadamiam sobie, że ich dłonie były
właściwie zrośnięte, zawsze razem. Nawet jak nikt nie patrzył.
Wracałem do domu i zastawałem ich przed telewizorem. Siedzieli na
dwóch końcach kanapy, ale dłonie trzymali podparte na poduszce tak,
żeby mogły się stykać. To było… po prostu miłe.
Uścisnęłam mocniej jego dłoń i poczułam, jak jego silne palce
odwzajemniają ten gest.
– Wygląda na to, że byli parą, a nie tylko mamą i tatą –
powiedziałam. Simon oddychał szybciej.
– Tak, dokładnie.
– Tęsknisz za nimi.
– Oczywiście.
– Może to zabrzmi dziwnie, bo ich nie znałam, ale czuję, że
byliby z ciebie bardzo dumni.
– Owszem.
Przez chwilę milczeliśmy, otoczeni przez noc.
– Chcesz wracać do domu? – spytałam.
– Tak. – Pocałował mnie w czubek głowy i zaczęliśmy iść z
powrotem, a nasze ręce trzymały się razem, jakby ktoś posmarował je
klejem.
***
Zostawiłam Simona z porządkami po kolacji. Chciałam wziąć
prysznic przed położeniem się do łóżka. Po zmyciu z siebie zapachu
lotniska i trudu podróży włożyłam stary T-shirt i chłopięce szorty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl