|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oferować komuś swoje ciało, żeby zdobyć dla niego jakikolwiek kontrakt. - A on na to, żebyś tylko dała mi do zrozumienia, że mogłabyś to zrobić? - domyślił się. - Nie możesz dłużej dla niego pracować, Bianko, wiesz o tym, praw- da? Powiedziałaś mi kilka dni temu, że Don cię szanuje. Może wcześniej tak rze- czywiście było, ale już tak nie jest, teraz traktuje cię jak panienkę do wynajęcia i prędzej czy pózniej będzie próbował zaciągnąć cię do łóżka. Musisz się od niego uwolnić, nawet jeśli oznaczałoby to dla ciebie niższe zarobki. - Masz rację, od jakiegoś czasu przygotowuję się do tego psychicznie - przy- znała ze smutkiem. - Lubię swoją pracę, ale nie mogę pozwolić dłużej tak się trak- tować. Matt umilkł, wpatrywał się tylko ze skupieniem w drogę przed sobą, na jego twarzy zaś malowała się niezwykła powaga. - Jesteśmy już prawie na miejscu - oznajmił po jakimś czasie. - Myślę, że le- piej będzie, jak nie wysiądziesz z samochodu, tylko zaczekasz, aż wrócę. W ten sposób unikniemy nieprzyjemnej sceny. - Sara aż tak mnie nienawidzi? - Skrzywiła się. - Powiedzmy, że nie jesteś jej ulubienicą. - Uśmiechnął się słabo. S R - Ale przecież to tylko plotki, jeden wielki stek kłamstw! - zaprotestowała. - Gdybym mogła jej wytłumaczyć... - Nie uwierzyłaby ci. - Pokręcił przecząco głową. - Jest przekonana, że masz romans z jej mężem. - Ile razy mam powtarzać, że nie mam romansu z Donem Hestonem?! - zde- nerwowała się. - Ja ci wierzę, ale nie jestem zazdrosną żoną, której mąż dawno przestał się o nią troszczyć. Proszę, Bianko, zostań w samochodzie. Nie chciałbym, żeby Lisa by- ła świadkiem jakiejś przykrej sceny, zresztą sam też nie mam ochoty na coś takie- go. Skręcili w żwirowaną drogę, która prowadziła do dużego białego domu, który na oko wyglądał na jakieś sto lat. Wokół rosły wierzby płaczące, dodając całemu domostwu tajemniczego uroku. - Jak tu pięknie! - zachwyciła się. - Naprawdę nigdy tu nie byłaś? - zapytał Matt, zatrzymując auto. - Przecież ci mówiłam, że nie - przypomniała. Wyglądało na to, że uważał ją za mało prawdomówną osobę, skoro ciągle po- dawał w wątpliwość jej słowa. Wysiadł z samochodu, po czym ostrożnie otworzył tylne drzwi i delikatnie poluzował pas bezpieczeństwa, którym przypięta była Lisa. Mimo że starał się za- chowywać jak najciszej, dziewczynka obudziła się i zaczęła płakać. - Cichutko, kochanie, śpij - uspokoił ją czułym głosem, po czym wziął ją na ręce. Nie zdążył nawet zastukać do drzwi, gdy się otworzyły, na progu zaś stanęła Sara Heston, ubrana w kremową lnianą sukienkę. Wydawała się tak zaaferowana pojawieniem się gości, iż nie spojrzała nawet w kierunku samochodu, nie widziała więc Bianki, która przypatrywała jej się podejrzliwie. Minęła chwila i za całą trójką zamknęły się drzwi. Uwagę Bianki przykuł ruch zasłon w pokoju na piętrze. Ku S R swemu zdumieniu ujrzała twarz Dona, który spoglądał na nią przez okno. Nagle zniknął, ale już po chwili znalazł się przed domem. - Don? Co ty tu robisz? - zapytała, gdy otworzył drzwi od strony pasażera. - Przecież powinieneś teraz być w drodze do Australii. - Ale nie jestem, jak widzisz - burknął z wyraznym niezadowoleniem. - A co ty tu robisz z Hearne'em? - Wracamy do Londynu - wyjaśniła. - Przywiezliśmy jego córeczkę, twoja żona obiecała, że się nią zajmie, póki matka Matta nie wyjdzie ze szpitala. Byliśmy wczoraj w drodze do restauracji, gdy dowiedział się, że jego matkę zabrało pogo- towie, więc zaproponowałam, że pomogę mu zaopiekować się małą. - Widzę, że dałaś się nabrać na jego sztuczki - stwierdził nieprzyjemnym to- nem. - Opowiedział ci smutną historyjkę, żebyś się nad nim zlitowała i poszła z nim do łóżka. - Wcale z nim nie spałam! - zaprotestowała, rumieniąc się z oburzenia. - Le- piej mi powiedz, czemu nie poleciałeś do Australii? Roześmiał się gorzko. - Już miałem wyjeżdżać na lotnisko, kiedy wręczono mi papiery rozwodowe - wyjaśnił. - Odwołałem więc wyjazd i przyjechałem tutaj, żeby się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. I wiesz, co Sara mi powiedziała? - Urwał, wpatrując się jej prosto w oczy. - %7łe chce rozwodu, bo ją zdradzam! Powiedziałem, że to nie- prawda, że jestem wobec niej lojalny. - Pochwycił jej niedowierzające spojrzenie. - Przecież nikogo nie mam... w tej chwili - uściślił. - A Sara na to, że wie o tobie i że wymieni twoje nazwisko podczas rozprawy! - Wie o mnie? - wykrztusiła z trudem. - Ale wyjaśniłeś jej chyba... - Oczywiście! - prychnął. - Powiedziałem jej, że nie spaliśmy ze sobą, więc nic nie będzie w stanie mi udowodnić. Nigdy w życiu nie zgodzę się na rozwód, będzie musiała poczekać, aż odbędzie się rozprawa, a już moja w tym głowa, żeby S R trwało to jak najdłużej. Kiedy to usłyszała, strasznie się zdenerwowała, bo zrozu- miała, że ją przejrzałem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl
|