[ Pobierz całość w formacie PDF ]

raz. Ale słuchałam tego, co mówi, do innych i do mnie, ponieważ mówił zawsze to samo. Był
wierny swojej religii artystycznej, więc słuchałam pilnie. Mówił zawsze bardzo trafnie. To
najważniejsze, że trafiał w punkt i do tego mówił to w sposób przystępny. Nie silił się na
wymądrzanie, nie złościł się, nie denerwował, wszystko miękko wnikało w człowieka, w jego
wszystkie zmysły. Ale żeby w domu mnie pouczał - to nie. Nie, Gustaw nie był takim
człowiekiem, który by się w to w domu bawił. W domu to myśmy sobie obierali kartofle,
gotowali, sprzÄ…tali razem.
- Ale nie nauczył cię palić papierosów, choć sam bardzo dużo palił...
- Bo nie starał się nawet mnie nauczyć. Może gdyby się bardzo starał, to byłyby jakieś
efekty, ale z mojej strony był taki wielki opór, od zawsze opór w stosunku do papierosów, że
nawet sobie nie wyobrażam, że mogłabym być nawet taką palaczką od wielkiego dzwonu.
- Ale to była jego jedyna zbrodnia w małżeństwie, że tak powiem?
- Jedyna, rzeczywiście, więcej grzechów jego nie pamiętam. Bo powiedzmy, ten
straszny grzech roztargnienia, który powoduje tysiące komplikacji, posiadam również ja w
całej rozciągłości. W związku z tym umieliśmy sobie wybaczać i wzajemnie się wspierać, i
sobie pomagać, znając swoją wzajemną, straszną słabość, jaką jest właśnie roztargnienie.
Szaleńcze zupełnie.
- Magda, ja wymieniłam specjalnie zbrodnie małżeńskie, ponieważ skojarzyłam sobie
tę nazwę ze spektaklem, w którym przez wiele lat grałaś w Teatrze Ateneum. Pięć lat.
- Pięć lat... No, to jest dużo jak na jeden spektakl Emmanuela Schmidta przy pełnych
kompletach. I ciągle trzeba o tym pamiętać.
- Ale to nie Gustaw reżyserował?
- Nie, nie. Tak jak powiedziałam, ja grałam tylko raz w życiu [w teatrze] w jego
reżyserii. Złośliwi i nieżyczliwi mi myślą, że ja w ogóle grałam tylko w jego reżyserii, a w
momencie kiedy on mnie nie zapraszał, to ja tylko siedziałam w domu i obierałam kartofle.
Nie, nie, nie. Ja grałam tylko raz w teatrze żywym w reżyserii Gustawa, w Hamlecie, w
Teatrze Dramatycznym. Ofelię grałam i kilka potężnych ról w jego reżyserii w Teatrze
Telewizji i raz w filmie, i to jest, na naszą czterdziestoletnią znajomość, wszystko. Grałam u
innych reżyserów i powiem ci, że jestem szczęśliwa, że właśnie tak było. Dlatego że Gustaw,
jako mój mąż, był na tyle mądry, że wiedział, że otoczenie mnie zbyt wielką opieką
artystyczną odbierze mi samodzielność. Odbierze mi być może jakąś osobowość. Ja nie
rozumiem aktorek, które pod skrzydłami męża toczą się przez życie. Ja tego nigdy nie
wykorzystywałam. Nigdy nie używałam jego nazwiska do celów komercyjnych, zawsze
byłam Magdaleną Zawadzką, a tylko urzędowo mam nazwisko podwójne. Przyznam się, że
on był ze mnie dumny właśnie z tego powodu, że nie wiszę mu u łokcia, Bogu dzięki.
- Nie byłaś nigdy panią dyrektorową. Ani w Teatrze Dramatycznym, ani w Teatrze
Ateneum.
- Przeważnie graÅ‚am w reżyserii Ludwika René, który byÅ‚ wielkim twórcÄ… teatru i
rzeczywiście filarem reżyserii w Teatrze Dramatycznym, i u Witka Zatorskiego w Skizie. I to
spotkanie z Witkiem... Gdyby on, biedny, tak młodo nie zginął w wypadku samochodowym,
to wiem, że bym u niego grała jeszcze bardzo dużo innych rzeczy, bo mi wiele obiecywał, bo
się fantastycznie z nim pracowało. A Gustaw obsadzał mnie tylko wtedy, jeżeli uważał - i to
sam, bez moich próśb, jakichś sugestii z mojej strony - kiedy uważał, że do tego, co on widzi,
jestem jedyna, i nie wyobraża sobie, żeby kto inny grał. Tylko wtedy.
- Magda, Teatr Ateneum w okresie, kiedy dyrektorował Gustaw Holoubek, był
teatrem niezwykle przyjaznym i miłym. Zresztą za dyrektora Warmińskiego też to był
świetny teatr. A ty przyszłaś już...
-...za dyrektora Warmińskiego. Tak. Dyrektor Warmiński trzy razy mnie zapraszał, za
trzecim razem uległam. Uległam z tego powodu, że po pierwsze tak ze mną szczerze i
rzeczowo rozmawiał. Ja dwa razy odmówiłam, bo byłam w teatrze równie wielkiego mistrza, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)