[ Pobierz całość w formacie PDF ]

marszałku, jak nas poniewierają, ciebie, Francję i mnie!
Po chwili, obrzucając  Bielsk" spojrzeniem pełnym oskarżenia, jak gdyby statek był temu
winien, dodał ponuro i wzniosie:
 La France est morte!...
Jak słuchy niosą, podobno z taką konkluzją nie zgadzał się drugi oficer  Bielska",
Mrozowski, który w dowód protestu udzielił pilotowi tęgiego szturchańca.
Pilot od razu oprzytomniał i stracił patos.
 Pardon! Francja żyje!  przeprosił i już nadal prowadził statek sumiennie, bez
uniesień.
Pozostało jeszcze najniebezpieczniejsze miejsce, w godzinę jazdy poniżej Fundium,
ujście rzeki, gdzie rzekomo była ukryta bateria artylerii. Lecz bateria milczała. Nikt z brzegu
nie strzelał. Być może, że dotarły tu z Fundium wyolbrzymione meldunki o uzbrojeniu
zuchwałych desperatów. Raczej jednak tłumaczyć to sobie wypadało ogólnym chaosem i
rozluznieniem karności we francuskiej kolonii. Gdy statki wyszły wreszcie na pełne morze,
morze było czyste  Dakar nie wysłał żadnego okrętu ani bombowca.
Od nowa owiała ich mocna, słona bryza. Piersi, jakby uwolnione od ciężaru, nabierały
wiatru głębokim, pełnym oddechem.
 Patrz!  zawołał wzruszony kucharz  Opola" do stewarda. -Patrz na naszą banderę!
Bandera rozpięła się szeroko w bryzie i furkotała znów z radosną zapalczywością. Po
dwóch tygodniach ciszy ożyła z nieprzepartą siłą.
 Dobry znak!  osądził steward.  Pies im mordę...  Urwał. Opamiętał się. Nie
przystało używać takich słów.
Gdy statki zwracały się na południe, ku angielskiej kolonii, historia ich żywota była
bogatsza o doniosły czyn: garstka marynarzy ocaliła od zagłady skrawek niepodległego
terytorium polskiego, którego w owych ciężkich dniach pozostało tak mało, które przecież
wtedy było tak niepomiernie drogie i tak cenne.
9.
W Bathurst, porcie brytyjskiej kolonii Gambii, przywitano ich ze zdumieniem i nieledwie
z wrogą podejrzliwością. Ucieczka obydwóch statków z głębi kolonii francuskiej nie mogła
pomieścić się w tamtejszych umysłach, tym bardziej, że z kilkunastu brytyjskich statków,
będących w podobnych tarapatach w Dakarze, żaden nie zdołał uciec.
Gdy w kilka dni pózniej  Opole" i  Bielsk" zawitały do Freetown i kapitan Jędrzejowski
zameldował się w Naval Control Office, ten sam wyższy oficer, który miesiąc temu udzielał
mu moralnych nauczek, przywitał go z niewyrazną miną.
Well, well  rzekł na wstępie, jakby tłumacząc się -w ciągu ostatniego miesiąca sytuacja
wielce się zmieniła.
Kapitan Jędrzejowski nie mógł powstrzymać się od małej złośliwości:
 Absolutnie się nie zmieniła!
- I beg your pardon?
 Brytyjskie statki, wysłane bez obawy, jak pan twierdził, do Dakaru, niezmiennie tam
pozostajÄ…...
Brytyjski oficer przygryzł wargi.
Wiceadmirał D'O.L., głównodowodzący na Atlantyku południowym, człowiek zarówno
rozumny, jak sprawiedliwy, nie ukrywał zachwytu: był to już czwarty i piąty polski statek,
który w ostatnich dwóch tygodniach wyrwał się na wolność z portów francuskich w Afryce.
Admirał cenił wysoko nie tylko morską sprawność, lecz i niezwykłą determinację, jaką
wyróżniali się w akcji polscy marynarze, wyróżniali się nawet  nie omieszkał tego
podkreślić brytyjski admirał  nawet spośród marynarzy o starszej tradycji żeglarskiej i o
większym, zdawałoby się, doświadczeniu morskim.
ROCH PAATA FIGLE
Był to chyba dość znamienny objaw, że w naszej flocie handlowej najpopularniejszą
figurą nie był żaden oficer ani kapitan, ani nawet dyrektor linii, lecz prosty, zwykły sobie
palacz. Nazywał się Roch i płatał figle. Płatał figle wesołe i ponure, szkodliwe i pożyteczne,
dowcipne i brutalne, a często takie, od których krew się ścinała i skóra cierpła. Marynarze go
prosili, by zaprzestał figli. Marynarze, tracąc czasem cierpliwość, społem sprawiali mu lanie:
wszystko daremnie. Rocha figlomania była jak uporczywa choroba, jak przymus psychiczny.
Roch musiał płatać figle bezustannie i zapamiętale, a gdy na którymś statku nie mógł dać
folgi swej namiętności, puszczał statek w trąbę i szedł na inny.
 Stuknięty w łepetynę! Wariat!  mówili o nim z pogardą ci, którzy lubili wypowiadać
pochopne sądy. Roch bezsprzecznie był dziwakiem, ale jego dziwactwo nie wykluczało na
przykład ważkiego faktu, że Roch zaliczał się równocześnie do najlepszych palaczy polskiej
floty. Na jego wachcie statek zużywał najmniej węgla, a przy tym miał pełno pary i mało
dymu. Gdy inni, zatraceni lajzerzy-łaziki, zawodzili, Roch umiał pracować za dwóch i trzech.
Upiwszy się marynarskim zwyczajem, też czasem zawodził, lecz wielu mechaników
uznawało w pełni jego pracę, a niektórzy kapitanowie nie wstydzili się mówić o Rochu z
serdecznością.
Więc wariat?
Roch był barokowy: wysoki, barczysty, powolny. Posiadał wielką krzepę fizyczną i lubił
terroryzować słabszych od siebie.
Lecz napotkawszy na energiczny opór, cofał się, nieledwie tchórzył. Towarzyszy z załogi
traktował z pobłażliwą wyższością, przełożonych swych  jak równych sobie. Był przy tym.
ogromnie bezczelny, nie uznawał żadnych konwenansów ani hierarchii i do kapitanów często
walił: ty. Na statku zachowywał się, jakby był jego możnym właścicielem, i nie ulegało
kwestii, że na statkach, na których przebywał Roch, były dwa autorytety: kapitana i Rocha.
Autorytet Rocha nie zasadzał się na wyższej inteligencji czy dowcipie. Po prostu działał
terrorem. Roch mówił mrożąco spokojnym głosem i z niewzruszoną twarzą -Roch nigdy nie
podnosił głosu, nigdy się nie śmiał, rzadko się uśmiechał, i to półgębkiem  Roch mówił do
marynarza, który mu się czymś naraził:
 Czekajta, czekajta, zrobiÄ™ ci figielka!...
I marynarz mógł być pewny, że figielek przyprawi go o nie lada kłopot i o ból głowy.
Roch spędził wiele lat w Legii Cudzoziemskiej i tym częściowo może tłumaczy się jego
usposobienie. W Legii przechodził podobno krzyż i mękę, która skończyła się, gdy pewnego
dnia, jak twierdziÅ‚, zastrzeliÅ‚ przeÅ‚ożonego oficera. ZwiaÅ‚ wtedy do  % portu Casablanca i
zastał tam gdański statek, którego niemiecka załoga za cenę francuskiego karabinu
(gdańszczanie widać lubili skupywać broń) przewiozła go na Bałtyk. Tu Roch stanął w
obliczu rozmachu Gdyni, stwierdził, że jest imponujący i że warto w nim wziąć udział: został
palaczem na polskim statku.
Ze swego pobytu w Afryce Roch lubił opowiadać kolegom w kubryku jakąś straszliwą
historię z granatem ręcznym, który dla figla rzucił między Murzynów, robiąc z nich krwawą
maz. W tę makabrę, oczywistą bzdurę, nikt nie chciał wierzyć i temu pewnie należy
przypisać, że stał się dla figlarza natrętnym kompleksem: Roch odtąd figle swe łączył często z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)