[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w sposób... Przepraszam.
Lexie przygryzła wargę, starając się stłumić rozpaczliwą nadzieję. Nie cho-
dziło mu przecież o to, że jego ogarnęły takie same uczucia jak ją, prawda? Nie
śmiała żywić takiej nadziei.
Jego spojrzenie stwardniało.
- Powiedz mi, chcesz odejść, ponieważ się kochaliśmy?
Po kilku pełnych napięcia sekundach uznała, że w tej sytuacji w grę wchodzi
jedynie prawda.
- Tak.
Rafiq ponownie pożałował, że nie udało mu się okiełznać pożądania. Seks na
szezlongu mocno wszystko skomplikował; wstydził się swego zachowania, choć
ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, że Lexie może być dziewicą.
Nie mógł jej pozwolić na opuszczenie zamku, ponieważ Gastano nadal jej
pragnął, a ten mężczyzna był niebezpieczny.
Po wczorajszym wieczorze samozwańczy hrabia musiał wiedzieć, że stracił
swoją przepustkę do świata bogatych i uprzywilejowanych. W ciągu ostatnich
dwunastu godzin z pewnością się dowiedział, że jego świat się wali, że w stworzo-
nym przez niego imperium panuje chaos, a po piętach depcze mu Interpol.
I choć może jeszcze nie wiedział, że odpowiedzialny za to wszystko był
człowiek, który odebrał mu Lexie, wkrótce to się zmieni. A wtedy zareaguje z bru-
talnością kogoś, kto został przyparty do muru.
Niczego by nie zyskał, ostrzegając ją teraz; nic nie wiedziała na temat prze-
stępczego życia Gastana, a poza tym dlaczego miałaby uwierzyć Rafiqowi?
Chyba że powiedziałby jej o Hani...?
Nie teraz, pomyślał. Wszystko w nim krzyczało, by nie ujawniał prawdy o
upokorzeniu i samobójstwie siostry. Ale choć Hani nie potrafił ochronić, mógł do-
pilnować tego, by Lexie była bezpieczna.
Starannie dobierając słowa, powiedział:
- Przed chwilą obiecałem, że już cię nie dotknę, chyba że sama mnie o to po-
prosisz. Uczyniłem tę obietnicę w gniewie, niemniej jednak dotrzymam słowa. Mo-
żesz się czuć całkowicie bezpieczna.
Przełykając rozczarowanie, rzekła:
- Wiem. Ja tylko... Miałeś rację, wszystko wydarzyło się tak szybko...
Rafiq uśmiechnął się, a w jego zielonych oczach zagościło ciepło.
- Ciężko mi będzie utrzymać ręce z dala od ciebie, ale może jakoś sobie pora-
dzę.
Po tych słowach uniósł jej dłoń do ust i czule ucałował.
Lexie poczuła bolesną wręcz rozkosz. Ich wczorajsze pieszczoty sprawiły, że
stała się jeszcze bardziej wyczulona na jego dotyk.
Gdyby była ostrożna lub choćby rozsądna, opuściłaby zamek i poszukała po-
koju w jakimś innym hotelu. Uciekłaby szybko i daleko - aż do Nowej Zelandii - od
tej niebezpiecznej rozkoszy.
Ona jednak nie miała zamiaru tego zrobić. Bez względu na wszystko, zawsze
będzie się cieszyć z tego, że poznała Rafiqa, że jej seksualna inicjacja okazała się
tak cudowna, że tutaj, na tej magicznej wyspie na wschód od Zanzibaru znalazła
coś rzadkiego i cennego, czego nie miała zamiaru pozwolić, by odebrał jej strach.
- Być może - powiedziała poważnie. - Ale skąd wiesz, że ja będę miała rów-
nie dużo samokontroli?
- Prawdę mówiąc, mam nadzieję, że nie będziesz. - Jego głęboki głos był roz-
bawiony i pełen czułości. - Ale nie dzisiaj; mam spotkanie z radą, które potrwa do
wieczora. Więc odpocznij sobie.
Wrócił dopiero, gdy położyła się spać, ale w ciągu dnia dwukrotnie dzwonił i
na dźwięk jego głosu wszystko się w niej rozpływało. Rafiq. Zawsze i na zawsze
Rafiq, pomyślała później, leżąc w łóżku i wspominając wczorajszy wieczór. W
końcu udało jej się zasnąć, choć nie było to łatwe.
Kilka godzin później Rafiq zapytał ostro:
- Gdzie jest m'selle Sinclair?
- Krótko po kolacji udała się do swojego pokoju, sir.
- Dziękuję.
Wszedł szybko po schodach, zwalniając nieco w miejscu, gdzie korytarz skrę-
cał w stronę pokoju Lexie.
Do diaska, tak bardzo jej pragnął! Walczył przez chwilę z samym sobą, po
czym poszedł dalej. Gdy znalazł się w swoim apartamencie, zaklął pod nosem, kie-
dy dostrzegł czerwone światełko, mrugające na urządzeniu komunikacyjnym, łą-
czącym go bezpośrednio z kierownictwem ochrony.
- Tak? - warknął do słuchawki.
- Przepraszam, sir, ale właśnie próbowano się włamać do skarbca w cytadeli.
Rafiq natychmiast zamienił się w słuch.
- Proszę kontynuować.
Słuchał uważnie, gdy tymczasem Therese Fanchette zwięźle przedstawiła mu
wydarzenia dzisiejszego wieczoru.
- Mężczyzna, znający właściwe hasła, przedostał się do cytadeli i zdążył do-
trzeć do skarbca, nim w końcu system alarmowy wykrył jego obecność.
- Gdzie teraz jest? - zapytał ostro.
- Wymknął się nam na Starym Mieście - przyznała z rozgoryczeniem.
A więc pochodził stąd. Nikt z zewnątrz nie byłby w stanie poradzić sobie w
wąskich uliczkach Starówki.
- Kamera go nagrała. To drobny złodziejaszek, już w szkole były z nim kłopo-
ty, a teraz tkwi po uszy w karcianych długach. - Zawahała się. - Człowieka, które-
mu jest winien pieniądze, widziano, jak rozmawiał z Gastanem.
Rafiq przetrawił usłyszaną informację.
- Hasła zostały zmienione?
- Oczywiście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)