[ Pobierz całość w formacie PDF ]

która doskonale podkreślała jej szczupłą sylwetkę, a wysokie buty eksponowały jej dłu-
gie nogi. Piękne nogi, pomyślał nagle, przypominając sobie, co go w niej tak ujęło tyle
lat temu...
- Cześć, Konstantinos.
- Siadaj - powiedział.
- Dziękuję.
Przycupnęła na obitym pluszem krześle. Skóra jej się lepiła, a serce kołatało w
piersiach z nerwów. Było tu tak gorąco! Gdy Konstantinos podał jej kieliszek wina, au-
tomatycznie wzięła go drżącymi palcami, mimo że w drodze do Colinwood przysięgała
sobie, że nie będzie pić alkoholu. Wypiła łyk.
- DÅ‚ugo czekasz?
Przez chwilę nic nie mówił, a jedynie przyglądał jej się uważnie, rozparty na krze-
śle. Miała sztywne ramiona i ściśnięte kolana. Całe jej ciało było napięte.
- Nie, dopiero przyjechałem. Ale dość tych kurtuazji. Mówiłaś już coś chłopakowi?
R
L
T
Laura pokręciła głową. Chciała, by przestał na nią tak patrzeć - przestał rozbierać
ją tymi czarnymi, lśniącymi oczami.
- Zdajesz sobie sprawę, że nawet nie wiem, jak on ma na imię?
Zabrzmiało to jak oskarżenie. Ale przecież nigdy nawet o to nie zapytał! Wzięła
głęboki oddech. A jeśli nie spodoba mu się imię, które wybrała? Ludziom często nie po-
dobały się określone imiona, gdyż przywoływały niemiłe wspomnienia.
- Alexander - powiedziała cicho. - W skrócie Alex.
Imię sprawiło, że chłopiec ze zdjęcia wydał się Konstantinosowi bardziej realny.
Ze strzępków informacji, które przekazywała mu Laura, zaczynała wyłaniać się żywa,
konkretna osoba. Osoba, o której - mimo więzów krwi - nie wiedział nic.
- To greckie imię - zauważył.
- Tak. Wydało mi się to jakoś... stosowne.
- W tej zupełnie niestosownej sytuacji? I cóż jeszcze wydało ci się stosowne? -
burknÄ…Å‚.
Laura wzdrygnęła się, czując bulgoczącą w nim wściekłość. Postawiła kieliszek na
stoliku, zanim wysunął się z jej spoconych palców.
- Nie możemy bez końca obwiniać się nawzajem. Co się stało, już się nie odstanie.
Sytuacja jest, jaka jest, i musimy sobie z nią poradzić.
- I jaka niby jest? - odparował. - Mojego syna i spadkobiercę wychowuje samotnie
kobieta, która najwyrazniej z trudem wiąże koniec z końcem. Nie uważasz, że czas, że-
bym ja też miał coś do powiedzenia?
- Oczywiście, że tak. Dlatego tu jestem. - Spojrzała na niego, wykręcając sobie
palce pod stołem. - Możemy umówić się na pierwsze spotkanie, jeśli chcesz.
Roześmiał się gorzko.
- I zapiszesz mnie w kalendarzu jak wizytę u dentysty? Chcesz, żebym podjechał
do ciebie w sobotę po południu i zabrał na hamburgera chłopaka, który będzie odliczał
minuty do końca spotkania z tym nieznajomym?
Laura przygryzła wargę.
- Nie o to mi chodziło.
R
L
T
- W takim razie o co? Kiedy wtargnęłaś do mojego apartamentu, jak sobie wy-
obrażałaś przyszłość?
- Nie wiem - przyznała rozpaczliwie, zupełnie przytłoczona.
- A ja już wiem. Dużo nad tym myślałem i rozważyłem wszystkie za i przeciw -
Konstantinos nie wspomniał, że wszystko przedyskutował także ze swoimi prawnikami.
To nie był najlepszy moment, by ją o tym poinformować. Zniżył głos. Tak jak przy za-
wieraniu jakiejś ważnej umowy. - I doszedłem do wniosku, że jest pewna wizja przy-
szłości, która będzie najlepsza dla nas wszystkich. Chcę, żebyś pojechała ze mną do mo-
jego domu na wyspie w Grecji, Lauro. W jedynej roli, która jest w tej sytuacji stosowna -
zawiesił głos, a jego oczy lśniły jak dwa zimne, czarne kamienie. - Jako moja żona.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Laura wpatrywała się w Konstantinosa z walącym sercem, nie wierząc własnym
uszom.
- Twoja żona? - powtórzyła w osłupieniu. - Niby dlaczego miałabym chcieć za cie-
bie wyjść?
- Chcieć to złe słowo - odparł chłodno, zirytowany jej brakiem entuzjazmu. - Bar-
dziej pasuje potrzebować. Przede wszystkim potrzebujesz pieniędzy.
- Nigdy nie mówiłam...
- Jesteś kelnerką, która pracuje też w sklepie!
Serce biło jej coraz szybciej.
- SkÄ…d to wiesz?
Skrzywił się. Jaka ona była naiwna!
- Nie było trudno się dowiedzieć. Wynająłem kogoś, kto to dla mnie zrobił.
Laura przełknęła nerwowo ślinę.
- Chcesz powiedzieć, że mnie śledziłeś?
Machnął lekceważąco dłonią. Gdyby tak samo łatwo było mu zlekceważyć zdjęcia,
które jego prywatny detektyw rzucił mu na biurko! Na jednym z nich Laura prowadziła
syna do szkoły w wyraznie za małym ubranku. Inne stanowiło niezbity dowód, że jego
syn wychowywał się w jakimś obskurnym mieszkaniu nad piekarnią.
Ale Konstantinos miał na uwadze nie tylko dobro syna. Zdał sobie sprawę, że ta
drżąca, wystraszona kelnerka może świetnie nadawać się na żonę. Była biedna i zdespe-
rowana, a jego bogactwo i możliwości na pewno wywrą na niej tak ogromne wrażenie,
że stanie się podatna na jego wpływ. Bez trudu zdoła uformować ją na podobieństwo
własnego ideału żony. Poza tym wciąż nie przestawał myśleć o pocałunku w podzie-
miach hotelu... Samo wspomnienie sprawiało, że miał ochotę to powtórzyć.
Wrócił myślami do jej zarzutu o szpiegostwo i popatrzył na nią spode łba.
- Nie histeryzuj, Lauro - burknął. - Kiedy jakaś kobieta przychodzi do mężczyzny o
mojej pozycji z takimi rewelacjami jak ty, naturalne jest, że trzeba się o niej więcej do-
R
L
T
wiedzieć. Przecież równie dobrze mogłaś mieć jakiegoś partnera, który zobaczył w
twoim byłym kochanku przepustkę do bogactwa.
- JesteÅ› niebywale cyniczny.
- A może po prostu jestem realistą? - odparł. - Odpuść sobie to święte oburzenie.
Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z demoralizującej siły pieniędzy. Widziałem, co ludzie
są skłonni dla nich zrobić.
Laura wciąż wpatrywała się w niego ze zdumieniem. Czy on naprawdę przed
chwilą zaproponował jej, by została jego żoną?
- Ale myślałam, że zamierzasz ożenić się z tamtą kobietą...
- JakÄ… kobietÄ…?
Pożałowała, że w ogóle podjęła ten temat, widząc jego grozną minę.
- TamtÄ… szwedzkÄ… modelkÄ….
- Kto ci o tym powiedział?
- Usłyszałam to w radiu - przyznała.
- A więc to wyjaśnia, dlaczego niespodziewanie zjawiłaś się wtedy w hotelu. Tyle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)