[ Pobierz całość w formacie PDF ]

królewskich rozmiarów łożu o turkusowej pościeli, tak podobnej do tej w jego nowojor-
skim apartamencie, i w ciągu kilku minut zapadła w sen.
Kiedy się obudziła, słońce rzucało długie cienie, przemieniając powierzchnię mo-
rza w rozmigotaną płaszczyznę. Niebo było bezchmurne i zamglone, nad wodą krążyło
kilka mew. Dom sprawiał wrażenie pustego i Zoe zaczęła się zastanawiać, gdzie jest
Max. Musiała przespać kilka godzin i była teraz bardzo głodna, bo nic nie jadła przez ca-
ły dzień.
Pospiesznie przyczesała włosy, umyła zęby i powędrowała na dół, mijając puste
pokoje oświetlone promieniami zachodzącego słońca.
Znalazła Maksa w kuchni, całej w granicie i stali nierdzewnej, pochylonego nad
dwoma pojemnikami z folii aluminiowej. W powietrzu unosił się ostry aromat tikka
masala i Zoe poczuła ssanie w żołądku.
- Pamiętałeś - powiedziała radośnie.
Odwrócił się do niej, ale minę miał poważną.
- Tak - odparł. - Jesteś głodna?
- Okropnie głodna.
Zawahała się, niepewna jego nastroju, niezorientowana co do źródła wyraźnie wy-
czuwalnego napięcia. Może powinna się przyzwyczaić, bo właściwie takie napięcie to-
warzyszyło im prawie zawsze. Fakt, że pamiętał, na co miała ochotę, był miły, ale nicze-
go nie zmieniał.
- Przygotować talerze? - spytała lekkim tonem.
- Dobra myśl - pochwalił. - Są w szafce nad zlewem.
Zajęła się nakrywaniem do stołu ustawionego we wnęce przy wyjściu na patio,
skąd prosto w dół prowadziła ścieżka na plażę. Morze było teraz niewidoczne w ciemno-
ści.
Po chwili siedzieli już przy stole. Zoe ugryzła kęs i przymknęła oczy.
- Dobre? - spytał z nutą rozbawienia w głosie.
- Pyszne. Jak to miło móc cieszyć się jedzeniem, dla odmiany. - Otworzyła oczy i
uśmiechnęła się żałośnie. - Do tej pory byłam taka zdrowa, że ciężko znoszę to złe samo-
poczucie. - Ułamała kawałek chleba i zanurzyła w sosie. - Na szczęście to minie.
- Na pewno - powiedział pocieszająco.
Oboje pożywiali się w milczeniu, a mina Maksa była chyba jeszcze bardziej ponura
niż poprzednio.
- Wiesz - powiedziała w końcu Zoe, próbując podtrzymać tę dziwaczną rozmowę. -
Właściwie nic o tobie nie wiem. Gdzie dorastałeś?
- W Connecticut.
- Masz rodzeństwo?
- Trzy starsze siostry.
- Musiały cię strasznie zepsuć - zażartowała.
Przechylił głowę na jedną stronę, rozważając jej uwagę.
- Nie za bardzo - orzekł w końcu.
- Miałeś jakieś zwierzaki?
- Zwierzaki? Tak, psa o imieniu Boots. Zdechł, kiedy miałem sześć lat.
- To musiało być przykre.
Znów tylko wzruszenie ramion. Zoe kontynuowała wypytywanie.
- Zawsze zajmowałeś się biznesem?
- Nie.
- Więc czym jeszcze?
Milczał przez chwilę, a ona pomyślała, że ta rozmowa przypomina błądzenie w
ciemności. Niepewność przy każdym kroku.
- Byłem w pilotem wojskowym.
- Wojsko? - powtórzyła, zaskoczona.
Oczywiście. Teraz zrozumiała jego skrupulatność i chłodne opanowanie.
- Jak długo służyłeś?
- Dwa lata. Wojsko opłaciło mi studia. Gdy byłem na drugim roku, wziąłem udział
w pierwszej wojnie w Zatoce - powiedział bez emocji.
- Walczyłeś na wojnie?
Pokiwał głową.
- Latałem na E-2 Hawkeye. Głównie w misjach poszukiwawczo-ratowniczych. -
Zamilkł na chwilę. - Po wojnie odszedłem z wojska. - Znów zamilkł, wpatrzony w ciem-
ne morze za oknem. - Zostałem honorowo zwolniony.
- Byłeś ranny?
- Nasz samolot się rozbił. - Skończył jedzenie i odsunął talerz. - Teraz moja kolej
na kilka pytań.
- Jasne - zgodziła się, chociaż bardzo chciała wiedzieć więcej. - Pytaj.
- Dlaczego przyjechałaś do Nowego Jorku?
- Potrzebowałam zmiany klimatu - odpowiedziała po chwili zawahania, starając się
utrzymać nonszalancki ton.
- Dlaczego?
Przełknęła i zarumieniła się mocno. Nie miała ochoty o tym mówić, ale nie mogła
się już wymigać. Szczerość za szczerość.
- Pamiętasz swoje poszukiwania w Internecie? - zaczęła, obracając w dłoniach wi-
delec. - W Anglii prasa była dużo bardziej napastliwa. Dziennikarze koczujący pod na-
szym domem, nieustanne telefony. To było nie do wytrzymania.
Nie chciała opowiadać o poszukiwaniu biologicznego ojca i jego zachowaniu.
Max przetrawiał informację w milczeniu.
- Wyjechałaś, żeby uciec przed prasą? - zapytał i już wiedziała, że tego nie kupił.
Nie uwierzył jej. I słusznie. Niby chciała być uczciwa, a nie była, nawet w stosun-
ku do siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)