[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nią z całej siły.
 A dziewczyna?  prawie krzyczałam.  Dziewczynę też znasz? Przyjrzyj jej się
dobrze...  Machałam jej zdjęciem przed oczami.  No więc? Znasz ją czy nie?
 Chyba pracowałyśmy razem  charknęła, nim znów odjechała na dobre.
Tym razem głowa poleciała jej do tyłu, więc automatycznie się poprawiła, wtulając w
koleżankę, Neli zdaje się.
 Słuchaj, wiesz, gdzie pracuje Jenny?  w desperacji zapytałam szklanooką Neli.
Roześmiała się, jakby usłyszała dobry dowcip.
 Jenny to dziwka, pracuje tam, gdzie ją chcą.
Blondynka, która jeszcze przed chwilą sprawiała wrażenie zupełnie nieprzytomnej,
oburzyła się.
 Nie jestem żadną dziwką  wybełkotała.  Jestem tancerką.
 Naprawdę?  zainteresowałam się.  A gdzie tańczysz?
 Nie jestem żadną dziwką  powtórzyła, jakby w ogóle nie dosłyszała mojego
pytania.  Jestem tancerką. To znaczy byłam, zanim te dranie mnie wylały, tylko dlatego że...
 Dobrze, już dobrze  poklepałam ją po dłoni.  Powiedz mi, gdzie tańczyłaś?
  U Rosy  odparła i nim znów popadła w odrętwienie, dodała jeszcze:  To
porządny klub, żaden tam burdel.
Wychodząc nie mogłam nie zauważyć kolejnej pary, która szeptała coś do siebie na
parterze. Oboje byli wychudzeni. Mężczyzna miał na sobie wytarty garnitur, bez krawata,
kobieta  czarną suknię, która była elegancka przed jakimiś dziesięcioma laty.
Niewykluczone, że dogadywali plan, jak obrobić Paula. W tej okolicy zawsze kręciło się
pełno desperatów, którzy o tym marzyli, ale z tego co wiedziałam, dotychczas nikomu się nie
udało z tej prostej przyczyny, że nikt nie miał bladego pojęcia, gdzie Paul trzyma kasę i zapas
heroiny. Wszyscy wiedzieli, że kryjówka musi znajdować się gdzieś w mieszkaniu, ale gdzie
dokładnie  tego nikt nie wywęszył. Zwiadomość bliskości tego, co dla wielu jawiło się
rajem, potrafiła przyprawić o obłęd, którego ofiarą pewnie i ja bym się stała, gdyby nie to, że
swego czasu przypadkiem odkryłam dwa szklane słoje schowane pod podłogą łazienki.
Schodziłam najciszej jak się dało, ale i tak mnie usłyszeli  drewniane stopnie
skrzypiały jak wszyscy diabli  i natychmiast przestali szeptać. W przypływie
wspaniałomyślności chciałam im powiedzieć, że mogą spać spokojnie, bo ich nie wydam, ale
nim zdążyłam otworzyć usta, kobieta uniosła głowę i spojrzała wprost na mnie. Rozpoznałam
ją od razu, chociaż jej zabrało dłuższą chwilę, zanim skojarzyła moją twarz z nazwiskiem.
 Josephine Flannigan  rzuciła w moją stronę niczym obelgę, kiedy do nich
podchodziłam. Wyraz jej twarzy ładnie współgrał z jadowitym głosem.  A co ty tutaj, do
cholery, robisz?! Jeśli okaże się, że znów...
 Nie martw się, Cora  przerwałam jej z uśmiechem.  Wpadłam tu tylko z wizytą.
 Z wizytą? Do Paula? Dobre sobie!... I co, udała się wam pogawędka? Dałabyś
spokój, Joe, bo mnie i tak nie nabierzesz.
 Przysięgam, że mówię prawdę. Jeśli mi nie wierzysz, możesz wejść na górę i sama
go spytać.
 Och, z pewnością go spytam  warknęła Cora.  Masz to u mnie jak w banku.
Wypytam każdego dilera w mieście, co kombinuje słynna Josephine, a potem jeśli się
dowiem, że znów bierzesz, osobiście wezwę policję i każę cię przymknąć!
 Hej  uniosłam ręce do góry  przyjrzyj mi się. Od dawna jestem czysta. W
przeciwieństwie do ciebie...
Cora obrzuciła mnie szybkim spojrzeniem z góry na dół, zobaczyła, że mam na sobie
trochę ciała i że moje włosy są lśniące  czyli że jestem dokładnym jej zaprzeczeniem  i
musiała przyznać mi rację.
 No dobra  wydusiła w końcu.  W takim razie chodz tu i daj starej Córze buziaka.
Podczas całej tej rozmowy i również potem, gdy się ściskałyśmy w imię starych
dobrych czasów, towarzyszący jej mężczyzna nie odezwał się ani słowem.
 Jezu  sapnęłam, oswobodziwszy się z jej objęć  jeśli ty uważasz się za starą, to ile
ja mam lat?
Cora uśmiechnęła się szeroko.
 Przynajmniej setkę  odparła.  I proszę, nie mówmy już o mnie. Wiesz, że jestem
do niczego.
Miała rację, więc zmieniłam temat na neutralny.
 Wiecie już, gdzie Paul ma swoją kryjówkę?
Cora tupnęła ze złością, a jej towarzysz splunął na ziemię. Odpowiedzieli chórem:
 Za cholerę!
Cora popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
 Joey, skarbie, ty musisz wiedzieć. Powiedz nam!
 Wiem tyle co i wy...
Moje słowa zagłuszył kolejny głośny przytup.
 A niech cię!... A propos, to jest Hank. Hank, to jest Joey. Znamy się jeszcze z
czasów, kiedy byłam piękna i młoda.
Roześmiałam się na jej słowa, ale Cora zachowała kamienną twarz, ponieważ to wcale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)