[ Pobierz całość w formacie PDF ]się z córką striptizerki tańczącej w podrzędnych lokalach. Sędziowie z
pewnością uwierzą, jeśli powiem, że miałam wielu kochanków.
Markus zacisnął usta, bo sama myśl, że Donna mogłaby się zadawać z
innymi mężczyznami, była dla niego nie do zniesienia.
- Oczywiście, są testy DNA - ciągnęła Donna - ale żeby można było je
przeprowadzić, dziecko musi się najpierw urodzić.
- Dosyć, nic już nie mów - próbował jej przerwać. Był przerażony, bo
wyglądała coraz gorzej.
- Czemu miałabym ci tego oszczędzić? Sam zacząłeś ten spór, więc teraz
słuchaj grzecznie. - Splotła dłonie jak do modlitwy. - Kiedy urodzę moje
RS
69
maleństwo, nikt nas nie rozdzieli. Wszyscy zobaczą, jak bardzo je kocham,
a ono tę miłość odwzajemni - dodała z trudem.
- Donno, nie chcę zabrać ci dziecka.
- Nieprawda! - Okropnie bolał ją brzuch. Miała wrażenie, że stalowa
pętla zaciska się wokół jej talii. Nagle zapomniała o nieprzyjemnej
rozmowie i popatrzyła na Markusa z przerażeniem.
- Markus, coś niedobrego się ze mną dzieje... Skrzywiła twarz, gdy zalała
ją kolejna fala bólu. %7ładne z nich nie było na to przygotowane, więc w
pierwszej chwili Markus trochę stracił głowę.
- Donna - jęknął bezradnie i rzucił się do niej. Znieruchomiała na
moment, a potem nagle pochyliła się do przodu. Fioletowe astry zsunęły się
z jej kolan na podłogę. Markus usłyszał krzyk i zorientował się, że sam
wzywa pomocy, bo na fioletowe płatki z wolna spływała ciemnoczerwona
krew. Donna osunęła się bezwładnie w jego objęcia.
RS
70
ROZDZIAA DZIESITY
Wszędzie biel. Idealnie czyste białe ściany. Nawet światło, które raziło w
oczy, było chłodne i rozbielone, więc mocno zacisnęła powieki.
- Donna - usłyszała cichy, zduszony głos, który brzmiał znajomo, ale nie
mogła go rozpoznać.
- Cicho, jeszcze śpi. - Nie miała pojęcia, kto to powiedział. - Niech
odpoczywa. Potrzebuje spokoju.
Pogrążyła się znowu w białej ciszy.
Gdy po raz drugi otworzyła oczy, światło było inne, jakby złotawe. Przez
chwilę wydawało jej się, że umarła i jest w niebie.
- Cześć, Donno.
Tym razem natychmiast rozpoznała głos Markusa. Zamrugała
powiekami, uniosła je powoli, spojrzała w jas- nobłękitne oczy i wszystko
sobie przypomniała. Od razu poczuła ból, który sprawił, że szybciej wróciła
do rzeczywistości.
Przedtem było znacznie gorzej: cierpiała okropnie i krwawiła. Słyszała
rozpaczliwe okrzyki, gorączkową rozmowę telefoniczną, wycie syreny.
Karetka przywiozła ją do szpitala. Położyli ją na łóżku i wiezli długim
korytarzem. Obok biegł mężczyzna w chirurgicznej masce.
Zwiatło raziło ją w oczy. Potem znowu ból i ta okropna biel.
- O Boże! - jęknęła, kręcąc głową. - Nie!
Markus przytulił ją niezdarnie, jakby bał się, że sprawi jej ból.
- Chwileczkę, zawołam położną.
Nie rozumiała, o co mu chodzi, ale była zbyt słaba, żeby wypytywać, co
się stało. Ponownie zacisnęła powieki, a kiedy je uniosła, zobaczyła kobietę
w beżowym fartuchu.
- Jestem położną i pielęgniarką. Nazywam się Hind- marsh. - Kiedy się
uśmiechnęła, na jej policzkach ukazały się zabawne dołeczki. Nagle
spoważniała i pogroziła Donnie palcem jak surowa nauczycielka. - Miała
pani więcej szczęścia niż rozumu, młoda damo.
Donna poczuła wilgoć na policzku. Jak w takiej sytuacji można mówić o
szczęściu! I cóż z tego, że ją uratowali, skoro straciła dziecko, które już
zdążyła pokochać. Znowu pokręciła głową.
- Wiem, co mówię. - Siostra energicznie pokiwała głową, jakby
przedrzezniała pacjentkę. - Jak można się tak forsować! Za dużo pani na
siebie wzięła. Nie wolno tyle pracować. Nic dziwnego, że wystąpiło
krwawienie.
- A dziecko? - spytała chrapliwym głosem.
RS
71
- Zdrowe jak rybka. - Siostra kiwnęła głową. - Przecież mówiłam, że jest
pani szczęściarą.
Donna nie wierzyła własnym uszom, popatrzyła na Markusa, jakby
szukając u niego potwierdzenia.
- ? Wszystko w porządku - wykrztusił z trudem, bo miał ściśnięte gardło.
- Uniknęliśmy najgorszego. - Uśmiechnął się niepewnie i odetchnął z ulgą. -
Nie straciłaś dziecka.
Chciała usiąść, ale jej nie pozwolił, więc opadła bezwładnie na posłanie.
- Jak długo tu jestem? - szepnęła.
- Kilka godzin. Badał cię lekarz, zrobili ci też ultrasonografię. Potem
zasnęłaś, pamiętasz? - Wolno pokręciła głową, a Markus powiedział
rozpromieniony i dumny: - Byłem przy tobie i wszystko widziałem.
Maleństwo jest cudowne, a jego serduszko bije w zawrotnym rytmie. -
Roześmiał się cicho. - Tylko nie myśl, że mi odbiło!
Donna ostrożnie położyła rękę na brzuchu. Nadal był zaokrąglony, a w
środku rosło dziecko. Po policzku spłynęła jej następna łza.
- Nie płacz, skarbie - powiedział cicho Markus. - Tobie i dziecku nic już
nie grozi. Wszystko będzie dobrze.
Doktor Baxter okazała się surowsza od położnej.
- Czy pani rozumie, co mówię?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl