[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie całowałem cię już całą wieczność, mój ty kochany,
rajski ptaszku.
- MyÅ›laÅ‚am, że tak mężczyzni nazywajÄ… tylko kobiety pew­
nej profesji - oczy Perdity błysnęły wesoło.
253
- Jesteś dobrze poinformowana, moja droga. Skąd w ogóle
znasz takie wyrażenia?
- Amy bez przerwy wypytuje kuzynów o takie rzeczy. Mam
nadzieję, że nie jesteś zaszokowany?
- Nie jestem i chcÄ™, byÅ› wiedziaÅ‚a, że ten komplement po­
chodził prosto z serca. Ciotka nazwała cię papużką, ale dla
mnie jesteś czymś o wiele wspanialszym. Czy ty w ogóle masz
pojęcie, jak bardzo cię kocham? I to nie za twoją urodę, choć
przyznajÄ™, że patrzenie na ciebie sprawia mi dużą przyjem­
ność. Kocham cię za to, jaka jesteś. Za twój temperament, za
poczucie humoru, za odwagę i lojalność wobec przyjaciół.
Hrabia pocaÅ‚owaÅ‚ PerditÄ™, a ona oddaÅ‚a pocaÅ‚unek tak na­
miętnie, że zadziwiła nie tylko jego, ale i siebie. Miękki dotyk
jego ciepłych ust sprawił, że wszystkie jej zahamowania nagle
znikły. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła go do siebie,
szepcząc w uniesieniu miłosne wyznania.
- JesteÅ› najprawdziwszym skarbem - powiedziaÅ‚ z czuÅ‚oÅ›­
cią. - Niczego więcej nie pragnę od życia.
Delikatnie ucaÅ‚owaÅ‚ jej powieki, potem kÄ…cik ust, aż wresz­
cie jego usta musnęły smukłą szyję dziewczyny.
- Kiedy wezmiemy ślub, Perdita? Obiecaj, że nie każesz mi zbyt
długo czekać. Już się boję, że ktoś mógłby mi ciebie odebrać.
- Nikt nigdy ci mnie nie odbierze. Jestem twoja - zaśmiała
się. - Do tej pory nie powiedziałeś jednak ani słowa o moich
wadach, a przecież oboje wiemy, że mam ich mnóstwo. Jestem
ciekawa, jak zamierzasz radzić sobie z żonÄ…, która jest nie tyl­
ko porywcza, ale i uparta?
- Coś już wymyślę - obiecał z szelmowskim błyskiem
w oczach. - PomyÅ›l, gdzie byÅ›my byli, gdyby nie twój upór? Tyl­
ko dzięki niemu pokonaliśmy wszelkie trudności. Mówisz, że
masz wady, ale kto ich nie ma? Ja też nie jestem od nich wolny.
254
- Nie zaprzeczam! Szczególnie ze jedna z nich wydaje mi
się wyjątkowo nieznośna.
- NaprawdÄ™? Która? - W gÅ‚osie hrabiego zabrzmiaÅ‚ praw­
dziwy niepokój. - Powiedz, a spróbuję coś z tym zrobić.
- Wątpię, czy to się panu uda - uśmiechnęła się. - Chodzi
mi bowiem o to, że zawsze ma pan racjÄ™, a to od czasu do cza­
su strasznie mnie denerwuje - roześmiała się radośnie - bo to
przecież ja nigdy się nie mylę.
ByÅ‚a pewna, że hrabia jÄ… kocha i ta pewność dawaÅ‚a jej cu­
downe poczucie bezpieczeństwa.
- Kokietka! - hrabia przytuliÅ‚ jÄ… do piersi i pocaÅ‚owaÅ‚. - Za­
czÄ…Å‚em siÄ™ naprawdÄ™ martwić. Jeszcze kilka takich uwag, a za­
cznę siwieć...
- Nie mów tak - Perdita pogÅ‚askaÅ‚a ukochanego po policz­
ku. - Lepiej mnie pocaÅ‚uj. MogÅ‚abym zostać w twoich ramio­
nach do końca świata - szepnęła.
- Kusicielka! - hrabia odsunÄ…Å‚ jÄ… od siebie. - Wracajmy le­
piej do twojej ciotki, bo jeszcze chwila i mogę się zapomnieć.
Co powiesz na popołudniową przejażdżkę po mieście? Może
panna Langrishe będzie miała ochotę nam towarzyszyć?
Rumieniec pokryÅ‚ policzki Perdity, bo, choć niewinna, do­
brze rozumiała, co hrabia miał na myśli.
- To świetny pomysł. Od razu zapytam ciotkę, czy z nami
pojedzie.
Adam ucaÅ‚owaÅ‚ wewnÄ™trznÄ… stronÄ™ dÅ‚oni ukochanej, a po­
tem zamknął jej palce, jakby chował tam swój pocałunek.
- To dla ciebie, moja droga. Obietnica tego, co nas czeka.
- Z tymi słowami wypuścił ją z ramion i odszedł.
Wiedział, że jego pieszczoty niebezpiecznie zbliżyły się do
granicy przyzwoitości, był jednak pewien, że nie przestraszył
Perdity. Była niewinna, a mimo to nigdy nie zachowywała się
255
jak pensjonarka. Zawsze szczera i otwarta, tak samo szczerze
i otwarcie dawaÅ‚a mu swojÄ… miÅ‚ość. KochaÅ‚a go i dziÄ™ki tej mi­
łości pozbyła się wszelkich zahamowań.
CzuÅ‚, że jego namiÄ™tność jest odwzajemniana, i ta Å›wiado­
mość sprawiała, że trudno mu było zapanować nad uczuciami.
Wiedział jednak, że choć pragnie jej do szaleństwa, poczeka
do ślubu. Na taką kobietę jak Perdita warto było czekać.
ZadzwoniÅ‚ na sÅ‚użbÄ™ i poleciÅ‚ przygotować powóz na po­
południową przejażdżkę. Miał nadzieję, że panna Langrishe
poczuje się na tyle dobrze, by móc im towarzyszyć.
Tak też się stało.
- Nie ma to jak dobre wiadomoÅ›ci. Od razu czujÄ™ siÄ™ o wie­
le lepiej. Nic równie skutecznie nie podnosi czÅ‚owieka na du­
chu - uśmiechnęła się starsza dama.
- Miejmy wiÄ™c nadziejÄ™, że wkrótce usÅ‚yszymy nastÄ™pne. - Hra­
bia dał znak woznicy i powóz powoli ruszył zatłoczoną ulicą.
Panna Langrishe pozdrawiaÅ‚a przyjaciół, wyraznie uszczÄ™­
śliwiona, że wreszcie może wyjść z domu.
- To miasto bardzo siÄ™ zmieniÅ‚o od czasów, kiedy zdecydo­
wałam się tu zamieszkać. Możemy przejechać wzdłuż Royal
Crescent? StojÄ… tam piÄ™kne domy i jest Å›liczny widok na mia­
sto. Jestem pewna, że wspaniale mieszka się na wzgórzu, ale
wzniesienie jest dość strome. Za wysoko musiaÅ‚abym siÄ™ wspi­
nać. Poza tym, przy moim trybie życia, byłoby mi za daleko
do wszystkich miejsc, które często odwiedzam.
- Bath, to chyba najpiękniejsze miasto w Anglii. - Perdita
z zachwytem patrzyła na tonące w zieleni domy na wzgórzu.
- Zastanawiam się, dlaczego ludzie nie przyjeżdżają, żeby tu
zamieszkać?
- Co ty mówisz, Dita? Wyobrażasz sobie, jak by tu wygląda-
256 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)