[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Hester! - Pani Hunter nie posiadała się z oburzenia. - Nie chcę, żeby
Sara trwała w ignorancji, ale to wulgarne mówić głośno o takich rzeczach.
- Powinnyśmy już wychodzić, mamo - przerwała dyskusję Sara. - John
zabiera nas dzisiaj do teatru.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Pamiętam. - Pani Hunter wstała i założyła rękawiczki, po czym obie
pożegnały się z przyjaciółkami i ruszyły spacerem w stronę własnego domu,
położonego zaledwie o kilka przecznic od rezydencji lady Tate.
Dwaj panowie, którzy szli z naprzeciwka, ukłonili się grzecznie, ale
chwilę potem dwie damy, widząc parną i pannę Hunter, przeszły na drugą
stronę ulicy. Sara zdziwiła się, ale nie wiedziała jeszcze o krążących na jej
temat plotkach. Na stoliku w holu czekał list adresowany do niej. Zabrała go i
ruszyła do swojego pokoju, odkładając lekturę na pózniej.
- Odpocznę godzinkę - oznajmiła pani Hunter tonem; który wskazywał,
że ciągle ma za złe córce, że wbrew jej woli podjęła decyzję o ślubie z
Elworthym. - Na twoim miejscu uczyniłabym to samo.
- Tak, mamo - odparła posłusznie Sara. Kiedy weszła do swojego
pokoju, odłożyła list na toaletkę i zaczęła rozpakowywać pudła z sukniami,
które dostarczono od krawcowej pod jej nieobecność.
Godzinę pózniej otworzyła kopertę.
Przeczytała kilka linijek, zmięła kartkę i rzuciła z obrzydzeniem na
łóżko. Jak ludzie mogą być aż tak podli? Sięgnęła ponownie po list, wygładziła
papier i przeczytała skreślone naprędce słowa.
 John Elworthy zamordował swoją żonę. Jeśli za niego wyjdziesz, zabije
i ciebie. Wycofaj się, póki czas.
%7łyczliwy"
- Jakie to wstrętne! - wykrzyknęła na głos.
Kto mógł napisać coś tak niegodziwego? Gdyby autor miał odwagę
rozmawiać z nią twarzą w twarz, wiedziałaby, co mu odpowiedzieć, ale wobec
skrywającego się w cieniu tchórza była bezradna.
Powinna potraktować jego słowa jako ostrzeżenie czy pogróżkę?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Przemknęło jej przez głowę, że może John uczynił coś, co popchnęło Andreę
do samobójstwa. Może zrozumiała, że John nigdy jej nie pokocha? Nie, John
nie dałby tego odczuć żonie. Musiała być jakaś inna przyczyna, która do-
prowadziła do tragedii. Odłożyła list. Gdyby nie to, że stosunki pomiędzy nią a
matką były nieco napięte, pokazałaby go mamie. Chociaż nie... Dałaby jej
tylko kolejny argument do ręki.
Nie powie Johnowi o liście, aby go nie martwić. Czułby się winny, że
naraża narzeczoną na podobne przykrości. Może należy wyrzucić list, ale kto
wie, czy któregoś dnia nie posłuży za dowód? Ktoś najwyrazniej usiłował
zaszkodzić Johnowi.
Kto mógł nienawidzić go aż tak bardzo i dlaczego? Narzeczony wydawał
się wzorem dżentelmena. Aamała sobie głowę na próżno. Ciągle nie potrafiła
zdecydować, kto mógłby szerzyć podłe oszczerstwa. W Elworthy House
uderzyła ją atmosfera tajemnicy, ale była zbyt zajęta pielęgnowaniem Johna,
by się nad tym zastanawiać. Teraz wiedziała, że jeśli nie odkryje owej
tajemnicy, będzie prześladować ją i Johna do końca ich dni.
Nie opowiadał jej o pierwszym małżeństwie i Sara czekała cierpliwie,
kiedy będzie gotów. Nie chciała go ponaglać, nie zamierzała zadawać pytań.
Kochała Johna i ufała mu. Autor listu niczego nie osiągnął, bo Sara nie myślała
zrywać zaręczyn, wycofywać się z raz danego słowa. Przeciwnie, liczyła dni,
kiedy wreszcie wrócą na wieś i staną przed ołtarzem.
Tego wieczoru John wsunął na palec Sary pierścionek z rubinem
otoczonym drobnymi brylantami.
- Mam nadzieję, że ci się podoba - powiedział. - Kazałem przywiezć
klejnoty rodzinne z banku. Obejrzysz je i zdecydujesz, które chciałabyś
zatrzymać dla siebie i które ewentualnie przerobić. Reszta będzie mogła
powrócić do sejfu. Co chciałabyś założyć w dzień ślubu: brylanty czy perły?
- Lubię prostą biżuterię - odparła skromnie. - Może perły, jeśli nie masz
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nic przeciwko?
John pocałował ją delikatnie w usta.
- Wiesz, że zgodzę się na wszystko, gdy chodzi o ciebie, najdroższa.
- Och - w oczach Sary zalśniły łzy radości - jesteś dla mnie taki dobry.
- Bardzo cię kocham, serce moje, wiesz o tym.
Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, do pokoju weszła pani Hunter.
Zachmurzyła się, widząc, że John obejmuje Sarę.
- John dał mi właśnie pierścionek. - Sara wyciągnęła dłoń. - Powiedz,
mamo, czyż nie jest śliczny?
- Owszem, całkiem ładny - odparła niechętnie pani Hunter. - Gotowi? -
zapytała. - Chyba nie chcemy się spóznić.
- Powóz już czeka. - John uśmiechnął się do przyszłej teściowej.
Wiedział dobrze, że pani Hunter nadal nie może go zaakceptować, ale
postanowił przyjmować to ze spokojem. - Możemy jechać.
Pani Hunter ruszyła przodem, z miną zrezygnowanej cierpiętnicy. Nie
mogła wybaczyć młodym, że postąpili wbrew jej życzeniom, zaprawiając tym
samym szczęście córki kroplą goryczy. Sara nie mogła być bowiem do końca
szczęśliwa, gdy widziała, z jaką niechęcią matka odnosi się do jej ukochanego.
Ujęła Johna pod ramię i uśmiechnęła się, zdecydowana nie dopuścić, by
mama - oraz tajemniczy autor wstrętnego listu - zepsuli jej radosne dni
oczekiwania na dzień ślubu.
Mimo dąsów pani Hunter wieczór okazał się bardzo miły. Spotkali w
teatrze kilkoro przyjaciół, którzy powitali ich ze zwykłą serdecznością. Po
powrocie do domu Sara podzieliła się uwagą na ten temat z matką.
- Julia Moore obiecała, że przyjdzie na nasz wieczorek i przyjedzie na
ślub. Sama widzisz, ludzie zorientowali się, że opowieści na temat Johna to
podłe kłamstwa.
Pani Hunter wzruszyła ramionami.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Wasi przyjaciele mogą nie zwracać na nie uwagi, ale nie będzie wam
przyjemnie, jeśli nie dostaniecie zaproszeń do Almacka, a to w końcu
najbardziej liczący się klub w Londynie i ten, kto nie ma tam wstępu, przestaje
liczyć się w towarzystwie.
- Byłoby nam trochę przykro, to prawda - przyznała Sara - ale nie dbam
o to. Będę się czuła szczęśliwa, mieszkając z Johnem na wsi. Nie muszę
przyjeżdżać do Londynu. Nie lubię wielkich fet towarzyskich, wolę przebywać
w gronie sprawdzonych przyjaciół. - Sara uśmiechnęła się i zmieniła temat: -
Wiesz, że John zabiera mnie na kilka dni do Szkocji? Jego przyjaciel ma tam
domek myśliwski, w którym możemy się zatrzymać.- Nie lepiej byłoby
pojechać do Francji albo do Włoch? - Pani Hunter uniosła brwi.
- Niedawno wróciłam z zagranicy. Po dwóch długich latach. John zapytał
mnie, czy nie chciałabym wyjechać w dalszą podróż, ale uznałam, że jednak
nie. Może kiedyś, któregoś dnia... Na razie wolę pomieszkać w domu.
Elworthy House wymaga wiele wysiłku, chcę urządzić tam wszystko od nowa.
John dał mi wolną rękę i jak już uporam się ze wszystkim, urządzimy wielkie
przyjęcie, na które zaprosimy przyjaciół i znajomych z sąsiedztwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)