[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Heyward, aczkolwiek brzydził się rolą, którą miał odegrać, skłaniał się do
ustępstw, bo z każdą minutą coraz wyraźniej widział, dokąd doprowadziła go
bezgraniczna łatwowierność.
Słońce już zaszło i puszcza, nagle pozbawiona światła*, szybko pogrążyła się w
mroku, który wyraźnie przypomniał mu, że nadchodzi ulubiona przez dzikich
godzina, kiedy zwykli dokonywać czynów barbarzyńskich i bezlitosnej zemsty lub
atakować wrogów. Naglony obawami opuścił myśliwego, wspiął konia, a po chwili
znów ściągnął cugle, gdyż znalazł się o parę jardów od miejsca, gdzie oparty o
drzewo stał ponury goniec.
- Magua, chyba widzisz - powiedział usiłując przybrać naturalną i ufną minę -
że noc zapada, a my jesteśmy równie daleko od fortu William Henry, jak o
wschodzie słońca, gdy opuszczaliśmy obóz Webba. Zmyliłeś drogę, a i mnie
nie powiodło się lepiej. Na szczęście spotkaliśmy myśliwego, który, jak
słyszysz, rozmawia z psalmistą i który zna ścieżki zwierząt i dróżki leśne.
Obiecuje zaprowadzić nas do miejsca, gdzie możemy bezpiecznie wypocząć przez
noc.
Indianin wbił pałające ogniem oczy w Heywarda i zapytał swą łamaną
angielszczyzną:
- Czy on jest sam?
- Tak, sam - z wahaniem odparł Heyward, dla którego kłamstwo było rzeczą
zbyt jeszcze nową, by je uprawiać bez zakłopotania. - O! nie sam, z pewnością
nie, Magua, bo wiesz przecież, że my jesteśmy z nim.
- W takim razie Le Renard Subtil* odejdzie - odparł goniec,
Sceną tej opowieści jest kraj leżący pod 42° szerokości, gdzie
zmrok nigdy nie trwa długo (przyp. autora).
te Renard Subtil (franc.) - Przebiegły Lis.
38
39
spokojnie podnosząc sakwę leżącą u jego stóp - a blade twarze będą widziały koło
siebie tylko ludzi ich koloru.
- Odejdzie? Kogo nazywasz Przebiegłym Lisem?
- Tak nazwali Maguę jego kanadyjscy ojcowie - odparł Indianin,
najwidoczniej dumny z tego wyróżnienia. - Dla Przebiegłego Lisa, gdy Munro
na niego czeka, noc nie różni się od dnia.
- A co powie Lis komendantowi fortu William Henry? Czy ośmieli się
powiedzieć zapalczywemu Szkotowi, że pozostawił jego dzieci bez przewodnika,
choć sam podjął się tej roli?
- Siwa Głowa ma donośny głos i długie ramię, ale w puszczy Lis go nie usłyszy
ani nie poczuje jego ramienia.
- Lecz co powiedzą Mohawkowie? Chyba uszyją mu spódnicę i każą zostać wraz z
kobietami w wigwamie, bo nikt mu już nie zaufa w męskich sprawach.
- Przebiegły Lis zna drogę do wielkich jezior i potrafi odnaleźć kości swych
ojców - odparł niewzruszony Indianin.
- Dość, Magua! - rzekł Heyward. - Czyż nie jesteśmy przyjaciółmi? Po co te
gorzkie słowa między nami? Munro obiecał ci nagrodę za twoje
usługi, a i ja dam ci podarunek, gdy je wyświadczysz. Pozwól więc
wypocząć swym zmęczonym członkom, rozwiąż sakwę i posil się. Mamy tylko parę
chwil wolnych, nie traćmy ich na zbędne swary, godne kobiet. Gdy panie się
posilą, ruszymy dalej.
- Blade twarze są psami białych kobiet - mruknął Indianin w swym ojczystym
języku. - Gdy kobiety chcą jeść, biali wojownicy odkładają na bok tomahawk,
byle wygodzie ich lenistwu.
- Co mówi Lis?
- Przebiegły Lis mówi, że dobrze.
Indianin nie odrywał przenikliwego wzroku od szczerej twarzy Heywarda, ale
spotkawszy jego spojrzenie, szybko odwrócił oczy, wygodnie usadowił się na
ziemi, wydobył resztki posiłku i zanim zaczął jeść, rozejrzał się wkoło.
- Tak, to rozumiem - ciągnął Heyward - teraz Lis będzie miał siłę i
ostrość wzroku, by rano znaleźć ścieżkę. - Umilkł na chwilę, usłyszał
bowiem w pobliskich krzakach jakby trzask suchej gałęzi i szelest liści.
Natychmiast jednak opanował się i mówił dalej: - Musimy wyruszyć,
zanim słońce się pokaże,
bo inaczej Montcalm może zastąpić nam drogę i odciąć nas od
fortu.
Ręka Indianina wzniesiona do ust opadła wzdłuż boku i mimo że oczy nadal
nieruchomo wpatrywały się w ziemię, odwrócił głowę. Nozdrza miał rozdęte, a uszy
wydawały się bardziej nastawione niż zawsze, co nadawało mu wygląd rzeźby
wyobrażającej
baczną uwagę.
Heyward, czujnym okiem obserwując jego ruchy, niedbale . wyswobodził jedną nogę
ze strzemienia i jednocześnie przysunął rękę ku niedźwiedziej skórze
pokrywającej olstra*.
Daremnie starał się zorientować, na co patrzy Indianin, bo choć jego rozbiegane
oczy nawet na chwilę nie spoczęły na jednym miejscu, ruch ich był ledwie
widoczny. Gdy więc major namyślał się, co począć, Przebiegły Lis ostrożnie i
wolno wstał, przy czym ruch ten nie wy Wołał nawet najmniejszego szmeru. Teraz
Heyward zrozumiał, że nadszedł czas działania. Ufny w swe siły, przełożył nogę
przez siodło i zeskoczył z konia chcąc rzucić się naprzód i pochwycić zdrajcę.
Ale by nie budzić przedwczesnego podejrzenia, ciągle jeszcze zachowywał
przyjacielski i spokojny wyraz
twarzy.
- Przebiegły Lis nie je - powiedział używając nazwiska, które jak uważał,
najbardziej schlebiało próżności Indianina. - Jego placek jest zbyt wypieczony i
wygląda na suchy. Zobaczę, może znajdzie się coś smaczniejszego w moich
zapasach.
Magua wyciągnął przed siebie sakwę podając ją majorowi. Pozwolił nawet na
zetknięcie się rąk nie zdradzając przy tym najmniejszego niepokoju, ale i nie
osłabiając czujności. Lecz gdy poczuł, że palce Heywarda lekko przesunęły się
wzdłuż jego obnażonego ramienia, podbił rękę młodego człowieka i wydawszy
przeszywający okrzyk, jak błyskawica przemknął pod nią, by jednym susem wpaść w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)