[ Pobierz całość w formacie PDF ]Stół w ogrodzie został pospiesznie uprzątnięty i Mariola po
stawiła talerz na samym środku. Sonia szła za nią z tacą pełną
talerzyków, serwetek, sztućców i szklanek.
Dziewczynki zniecierpliwione wpatrywały się w tort. Daniela,
mała córeczka Elisy, przestępowała z nogi na nogę, jedną ręką
opierała się o krawędz stołu, a drugą próbowała sięgnąć po talerz.
Tort jeszcze na dobre nie wystygł, pachniał wanilią i skórką po
marańczową, palce lizać.
W czasie pieczenia ciasto urosło i unosząc się w górę, wypchnęło
na wierzch drylowane czereśnie; leżały teraz jedna obok drugiej,
zanurzone w pulchnym i złocistym cieście. Mariola była skrupu
latna i ułożyła je w kręgi, najpierw największy, potem mniejszy
i tak dalej; po skończonym pieczeniu posypała deser waniliowym
cukrem pudrem.
- Poczekajcie na swoją kolej, dziewczynki, muszę uważać przy
krojeniu, środek jest bardzo miękki... właśnie taki smakuje dziad
kowi - mówiła Mariola i z nieśmiałym uśmiechem najpierw nałoży
ła porcję mężowi, jakby chciała sobie zasłużyć na jego przebaczenie.
Córki i wnuczki jadły z apetytem. Mariola patrzyła na nie
i wydawała się zadowolona.
Z wymuszoną swobodą Elisa śmiała się od rzeczy, odrzucając
włosy do tyłu; unikała wzroku siostry i patrzyła na ojca wyzywają
co. Teresa była blada, miała podkrążone oczy i uśmiechała się bez
przekonania.
- Nie chce mi urosnąć tak jak tobie, chociaż przepis mam ten
sam - mówiła Teresa, unosząc widelec. - W środku zawsze robi
mi siÄ™ zakalec...
125
- Musisz ubić białka na sztywną pianę i nie otwierać pieca,
żeby sprawdzić, jak się piecze. Czekasz pełne czterdzieści minut,
jak masz przykazane w zeszycie z przepisami cioci. Spisała go
uważnie, sama chyba nawet użyła takich słów... Trzymaj się
wskazówek co do joty, a zobaczysz, że się uda! - powiedziała
matka. Po chwili dodała z uśmieszkiem: - Pamiętam ją, jak go
dla ciebie opracowywała... pisała w zeszycie całymi popołudniami,
spieszyła się, bo chciała ci go wręczyć przed ślubem. Zobaczysz,
że ci się uda. Ja też, jako młoda mężatka, miałam trudności, ale
wtedy byłam niecierpliwa!
- A mi zawsze wychodzi idealne, robię dokładnie tak, jak mó
wiła ciocia, i to działa! Na Antonia i na dziewczynki też działa!
- powiedziała Elisa.
- Co znaczy, że to na nich działa"? - Teresa była spięta, ale
rzuciła pytanie jakby nigdy nic.
- Ciocia mi opowiedziała, że kiedy mama z ojcem się zaręczyli,
ona doradziła jej, by robiła tacie ten tort, ilekroć widziała, że był
w złym humorze, a wówczas mu przejdzie jak ręką odjął. Prawda,
tato? - Elisa patrzyła na ojca z błyskiem złośliwości.
- Ja nigdy o tym od żadnej z nich nie słyszałem - podsumował
lakonicznie Tito i włożył do ust kolejną porcję deseru.
Mariola przytaknęła. - Tak mówiła ciocia... Działa na dużych
i małych...
Jedli i rozmawiali na pozór zgodnie. Córki zwracały się do
siebie wprawdzie ostrożnie, ale bez jawnej wrogości, a matka
spoglądała na nie pobłażliwie; kiedy Mariola słuchała dziewczy
nek, wówczas siostry unikały rozmowy między sobą.
Przez cały dzień Mariola miała pełne ręce roboty, bo chciała
załagodzić sytuację między córkami i zmusić je do rozejmu. Spę
dziła poranek przy telefonie, raz z jedną, raz z drugą, ale nie
zapomniała, do czego doszło między nią a mężem poprzedniego
wieczora. Kiedy Tito jej oznajmił, że nie wróci na obiad, wpadła
126
w popłoch: był na nią zły. I obawiała się najgorszego, a mianowi
cie że Dana była na wygranej pozycji. Elisa z kolei, jako że przyszła
na obiad do willi rodziców, pomyślała, że odbiegająca od normy
nieobecność ojca była wyrazem wyczerpania i spadku pobłażliwo
ści na przyszłość względem niej samej, dlatego też uległa i przepro
siła starszą siostrę.
Co do Teresy, Mariola powtórzyła jej po raz kolejny, że Elisa,
kiedy piła, robiła się drażliwa i agresywna, wobec czego lepiej
byłoby nie spierać się z nią w miejscu publicznym. Z żadną z nich
matka nie rozmawiała o prawdziwej przyczynie kłótni; była nią
wzajemna zazdrość, która sięgała czasów dzieciństwa.
Gdy już nakłoniła je do zgody, w nagrodę dała im po torebce.
Tortem chciała uczcić koniec kłótni między siostrami, a zarazem
próbowała zażegnać konflikt z mężem.
Tito potraktował to jako wyraz kapitulacji ze strony Marioli
i po zjedzeniu dwóch porcji wrócił do domu, by zająć się swoimi
sprawami.
- Pójdę na górę do cioci. Musimy porozmawiać o interesach
- zwrócił się Tito po kolacji do żony.
- Jestem śpiąca, więc się położę; tylko nie pij, proszę, jak skoń
czycie rozmawiać; wszystko już załatwione. - I zaraz Mariola
dorzuciła jeszcze z wahaniem: - Przykro mi z powodu tego, co było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl