[ Pobierz całość w formacie PDF ]zastanawiałaby się przez długie godziny.
- Wprowadz się do mnie - zaproponował prosto z mostu.
Kate wzniosła oczy do nieba.
- Musisz gdzieś mieszkać, a ja mam wielki dom, w którym mogłabyś się zatrzymać
na kilka miesięcy.
W kuchni pojawił się kudłaty kundel. Kate bez słowa wypuściła go na podwórze.
- Nic nie mówisz - zauważył Aleksi.
- A cóż mam powiedzieć?
- Ty, Georgie... - Po krótkim wahaniu dodał: - I pies.
- Bruce.
R
L
T
- Wybieram się na kilka dni do Londynu na spotkanie z Belenkim. Musimy wresz-
cie porozmawiać. Przez jakiś czas ty i Georgie miałybyście cały dom dla siebie. Zresztą
ja i tak rzadko tam bywam.
Kate wciąż nie odpowiadała.
- To byłoby dobre wyjście dla nas obojga.
- Aha, teraz wreszcie dochodzimy do sedna sprawy. - Podała mu kubek. - W jaki
sposób obecność samotnej matki i jej dziecka w twoim domu miałaby być dla ciebie
dobra?
- Pokazałbym się jako osoba odpowiedzialna. Udowodniłbym zarządowi... -
zawahał się. - Myślałem o tym, co powiedziałaś. Może naprawdę powinienem się
zmienić, żeby zarząd zechciał mi zaufać. Chcę im pokazać, że się ustatkowałem i że
poważnie traktuję sprawy firmy.
- Ustatkowałeś się - powtórzyła bezbarwnie.
- Możemy powiedzieć, że jesteś moją narzeczoną. Tylko na kilka miesięcy. Do
głosowania.
- Nie.
- Zarząd uważa...
- Nigdy wcześniej nie interesowało cię zdanie zarządu.
- Bo nie musiałem się tym przejmować. Wiedzą, że radzę sobie doskonale i że
mógłbym prowadzić tę firmę z zawiązanymi oczami, ale pozostaje jeszcze chciwość.
- Nie - powtórzyła i zaśmiała się z niedowierzaniem.
- Dostałabyś wynagrodzenie.
- Dwa miesiące zwolnienia z czynszu w zamian za bałagan w życiu? Nie wydaje
mi się, żeby to był dobry interes.
- Oczywiście, że nie.
To, co powiedział, było dalszym ciągiem fantazji. Często marzyła o czymś takim,
gdy leżała bezsennie, myśląc z troską o przyszłości Georgie. W tej chwili właśnie
spełniało się marzenie, w którym wszystkie jej kłopoty znikały jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki.
R
L
T
Mierzący metr dziewięćdziesiąt Kolovsky arogancko popatrzył jej w oczy i wy-
mienił tak ogromną sumę, że trzecie nie" nie przeszło jej przez gardło, a mózg zaczął się
przegrzewać od wizji przyszłości, jaka mogłaby ją czekać, gdyby tylko potrafiła zdobyć
się na odwagę i przyjąć propozycję.
- Nie - powtórzyła po dłuższej chwili, przełykając ślinę.
- Zastanów się jeszcze. - Dopił kawę i stanął tuż przed nią.
Kuchnia wydała jej się rozpaczliwie ciasna. Pracowała z nim już na tyle długo, by
wiedzieć, że Aleksi nie rzuca słów na wiatr. Wiedziała także, że zawsze zdobywał to,
czego chciał.
Postanowiła, że nie da się onieśmielić, ale unikała jego wzroku.
- Dałam ci już odpowiedz.
- Jeśli nie uda mi się uporządkować tego bałaganu, który robi moja matka, i jeśli w
ciągu kilku najbliższych dni nie powstrzymam Belenkiego, to zamierzam zupełnie odejść
z tej firmy.
Kate miała wrażenie, że stoi na trampolinie, która chwieje się coraz mocniej w górę
i w dół.
- Nie zostawiłbyś chyba Domu Mody Kolovsky?
- Owszem, jestem gotów zostawić tę firmę w mgnieniu oka.
- To całe twoje życie!
- To tylko biznes.
Poczuła, że kręci jej się w głowie. Jeśli Aleksi odejdzie, ona również straci pracę.
A w jakim innym miejscu zarobi tyle samo za tak niewielką liczbę godzin?
- Oczywiście znajdziesz sobie inną pracę - uśmiechnął się.
- Próbujesz mnie zaszantażować - szepnęła.
- Ależ skąd. Dam ci doskonałe referencje. Napiszę, że jesteś idealną asystentką.
Wiesz chyba, że referencje od Kolovsky'ego otworzą ci wiele drzwi. W jaki sposób
mógłbym cię szantażować?
Kate jednak nie chciała zostać asystentką na pełny etat, pracować od siódmej do
siódmej i potem jeszcze spędzać cały wieczór przy komputerze i telefonie.
R
L
T
- Bez względu na to, co się stanie z firmą Kolovsky, twoja przyszłość może być
bezpieczna. - Głos Aleksiego przypominał jedwab. - Twoja i Georgie.
- Co ma do tego Georgie? - Kate poczuła gniew. Była zła na niego za tę propozycję
i na siebie za to, że w ogóle rozważała jej przyjęcie. Próbowała się od niego odsunąć, ale
on pochwycił ją za ramiona. - Co mam jej powiedzieć? %7łe mamusia się zaręczyła i dla-
tego wprowadzamy się do tego pana?
- Jeśli będzie widziała, że jesteś szczęśliwa...
- A gdy to się skończy? - Miała wrażenie, że spada z trampoliny. - Co wtedy jej
powiem?
- Związki czasami się kończą. - Aleksi wzruszył ramionami i spoważniał. Wciąż
trzymając ją za łokcie, mówił bardzo powoli i wyraznie: - Dopóki z tobą wszystko będzie
w porządku, wszystko będzie w porządku również z Georgie. Ale masz rację, Kate, to się
skończy. Nie interesuje mnie miłość ani związki do grobowej deski. Ale jestem dobrym
kochankiem.
- Ach, więc seks też wchodzi w grę.
- Oczywiście nie byłby obowiązkowy - odpowiedział, ale rozchylił poły jej szla-
froka i przysunął ją do siebie, nie na tyle, by jej dotknąć, ale prawie.
- Co o tym myślisz, Kate? - Jego chłodny oddech owiewał jej płonący policzek. -
Czy oczekujesz, że powiem, że będziemy spali w jednym łóżku i nie dotykali się, że bę-
dziemy odmawiać sobie tak oczywistej przyjemności?
Sięgnął do jej piersi, ale odtrąciła jego dłoń.
- Nic z tego.
Podniósł ją i posadził na stole, jakby nic nie ważyła. Nieoczekiwanie jej oczy zna-
lazły się na poziomie jego oczu.
- Lubimy swoje towarzystwo, Kate, a ja jestem dobrym kochankiem. Wiem, co
powiedzieć i kiedy - ciągnął, bawiąc się paskiem jej szlafroka - i wiem, jak cię uszczę-
śliwić, ale ty musisz wiedzieć, że to nie może trwać wiecznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl