[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nogami i ramionami, wciska³y g³owy pod ³achmany, podkurcza³y kolana pod brody, palce
wtyka³y do ust...
289
Nikt nie rusza³ siê, nikt nic nie mówi³, nie wzdycha³, nie ¿ali³ siê, nie p³aka³ i nie jêcza³.
Przez te piêæ dni podró¿y w zimnym wagonie, zgrzytaj¹cym i skrzypi¹cym, wszystkie s³o-
wa zosta³y powiedziane, wszystkie westchnienia przebrzmia³y i unios³y siê do nieba, skargi,
zawarte w szlochu rozpaczliwym i jêkach ob³êdnych, zag³uszonych turkotem kó³ i dzwonie-
niem ³añcuchów, pad³y ze stygn¹cych warg, pêkaj¹cych od mrozu, i znieruchomia³y wraz
z cia³ami.
D³ugo i trwo¿nie rycza³a lokomotywa i stanê³a.
JacyS ludzie z latarniami podbiegli do ciemnego wagonu.
Zerwali plombê i odsunêli drzwi.
 Hej, wychodxcie!  zawo³a³ starszy kolejarz z w¹sami, okrytemi szronem i soplami lodu.
 Wagon siê rozklekota³ do reszty. Damy inny...
Nikt nie odpowiedzia³, nikt siê nie poruszy³.
Rwiecili latarkami, ci¹gnêli le¿¹cych za rêce i nogi.
Pasa¿erowie czerwonego wagonu pozostali sztywni, skostniali, milcz¹cy.
 Zamarzli?...  szepn¹³ kolejarz z soplami na w¹sach,
 Zamarzli...  powtórzyli inni i ze strachem ¿egnaæ siê zaczêli, szepc¹c:  Wieczne odpo-
czywanie racz im daæ Panie!
W tej chwili w bia³ej sali Kremla podniós³ siê socjalista francuski i, wznosz¹c nad g³ow¹
puchar z szampanem, zawo³a³ dxwiêcznym podniesionym g³osem:
 Niech ¿yje dyktatura proletarjatu! Niech ¿yj¹ towarzysz Lenin i jego dzielni wspó³pra-
cownicy! S¹ oni aposto³ami nowej sprawiedliwoSci i promiennego szczêScia ludzkoSci ca³ej.
Niech ¿yje Rada komisarzy ludowych!...
Lenin, weso³y i uprzejmy, k³ania³ siê na wszystkie strony. Towarzyszka Lilina zalotnie
patrzy³a na mówcê.
Wszyscy byli wzruszeni i szczêSliwi, czuj¹c, ¿e wspania³a karta historji zapisana zostanie
rêk¹ m¹dr¹, a pe³n¹ mi³oSci do ca³ego Swiata. Nawet zimni Anglicy podnieSli siê i wszyscy
naraz z uczuciem krzyknêli:
 Hurra! Hurra! Hurra!
Kolejarze na dworcu w Kursku wywlekali z wagonu zamarzniête trupy dzieci i zrzucali je
na peron.
G³ucho uderza³y g³owy o deski i kamienie.
290
ROZDZIA£ XXXIII.
Rodzina Bo³dyrewych pêdzi³a ¿ycie pracowite, otoczona szacunkiem ch³opów i komisarzy.
Chocia¿ in¿ynierowie i pani Bo³dyrewa nie wtr¹cali siê do ¿ycia wsi, jednak ró¿ne, nie-
spodziewane niebezpieczeñstwa grozi³y im.
WieS zaczê³a dzia³aæ, narazie biernie, póxniej czynnie sprzeciwiaj¹c siê zarz¹dzeniom i de-
kretom w³adz, burz¹cych resztki dobrobytu i ³adu.
Jak niegdyS odwiedzali wsie i drobne osady wêdruj¹cy, nieznani w³Ã³czêgowie i stare
¿ebraczki, roznosz¹c ponure i trwo¿ne wieSci, tak teraz przybywali gospodarze powa¿ni lub
m³odzie¿ w³oSciañska.
Zatrzymywali siê u ch³opów, pod pozorem wymiany byd³a na chleb, lub odwiedzaj¹c zna-
jomych w drodze do Moskwy, dok¹d jechali na zjazdy lub w sprawach urzêdowych.
Potajemnie zgromadzali gospodarzy, szeptali im do ucha s³owa tajemne, przekonywuj¹ce,
a budz¹ce zapa³ i zaciêtoSæ. Coraz czêSciej dawa³y siê s³yszeæ wykrzykniki:
 DoSæ tego! Czas uj¹æ rz¹dy w nasze rêce, cicho, bez ha³asu i krwi...
Odje¿d¿aj¹cy pozostawiali po sobie jakiS broszurki, ulotki, pisane jêzykiem prostym, zro-
zumia³ym, a stanowczym.
Lenin, marzn¹cy o nag³em wytêpieniu analfabetyzmu, chocia¿ nie dokona³ tego w pe³nej
mierze, jednak ciemnocie ludu i obojêtnoSci niewolniczej zada³ cios Smiertelny. Nikt ju¿ nie
Smia³ marzyæ o zduszeniu w³oSciañstwa ¿elazn¹ rêk¹ caratu lub  czeki , opieraj¹cej siê na
oddanych rewolucji £otyszach i Finnach. Lenin nauczy³ kilka miljonów ch³opów sztuki czy-
tania, przebijaj¹c ³o¿ysko, prowadz¹ce do mózgu  ziemi . P³ynê³y niem nie tylko dzienniki,
broszury i proklamacje komunistyczne, lecz te¿ inne s³owo drukowane, zrodzone w niezna-
nych tajnikach mrowiska w³oSciañskiego. Wy³oni³o ono ze siebie umys³y praktyczne i stanow-
cze. Przys³uchiwano siê ich radom, czytano ich odezwy do  ziemi .
Ch³opi nie chcieli ju¿ obieraæ do swoich rad kandydatów rz¹dowych nawet pod lufami
karabinów; dawali zak³adników, mówi¹c, ¿e posy³aj¹ ich na Smieræ; ustanawiali w³asne nor-
my podatków; têpili rozpanoszon¹  biedotê , a¿ dopóki nie wycofa³a siê ze wsi; wyparli na-
uczycieli komunistów; agitatorów spotykali w groxnej postawie, odbieraj¹cej przyjezdnym
ca³¹ wymowê i tupet; rozpustne baby i dziewczyny, skuszone przez komisarzy, znik³y bez
Sladu; mo¿e, uciek³y do miast, mo¿e, le¿a³y w nikomu nieznanych grobach na dnie rzek i sta-
wów, lub w lesie, po do³ach, zawalonych kamieniami; m³odzie¿ komunistyczna, albo powró-
ci³a do rodziny, albo siê rozproszy³a po Swiecie i nikt o niej nie wspomina³, jak o chorych
psach i kotach, gin¹cych w lecie.
Umilk³y tajemnicze szepty o AntychryScie i widomych znakach, zwiastuj¹cych przyjScie
jego na ziemiê, zato zjawili siê nieznani dot¹d m³odzi ludzie o twarzach jasnych i natchnio-
291
nych, gromadzili ko³o siebie ch³opów, baby wiejskie i dziatwê, mówili s³owa biblijne, dora-
dzali stroskanym i ponurym ch³opom, kobietom zap³akanym oczy ku niebu zwracaæ i w niem
czerpaæ nadziejê i si³ê. Mod³y siê odbywa³y tajemne, a ju¿ nie by³y to rabie skam³ania o zmi-
³owanie, lecz proSby o nauczanie i pokierowanie czynami, aby zgodne by³y z prawd¹ przed-
wieczn¹.
W³adze centralne wiedzia³y o tem i walczy³y z odpornoSci¹  ziemi , z budz¹c¹ siê religij-
noSci¹.
Przybywa³y komisje Sledcze, wpada³y oddzia³y karne, stawiano ukrytych duchownych i za-
k³adników pod mur i rozstrzeliwano, lecz skupione, groxne oblicza w³oSciañskie sia³y trwo-
gê i powstrzymywa³y komunistów od znêcania siê nadmiernego.
S¹dy usi³owa³y zwaliæ winê na Bo³dyrewych, jako na bur¿ujów, lecz poszlak nie by³o ¿ad-
nych, a komisarjat przemys³u broni³ twórców po¿ytecznej komuny, rozwijaj¹cej siê coraz
bardziej.
Zaniepokojony zanikiem przemys³u rz¹d zwo³a³ w Moskwie ogólny zjazd fachowców na
naradê.
W³adzê wydelegowa³y m³odych Bo³dyrewych.
Bracia musieli natychmiast wyruszyæ do stolicy.
Na wstêpie wys³uchali d³ugich mów Lenina, Trockiego i innych twórców i kierowników
komunizmu i dyktatury proletarjatu.
Przemówienia te by³y naje¿one has³ami hucznemi i czczemi, bezsilnemi, oddawna powta-
rzanemi frazesami. Nawet delegaci uprzywilejowanej klasy robotniczej s³uchali mówców
obojêtnie. S³yszeli oni w swoim czasie bardziej Smia³e i og³uszaj¹ce s³owa. Przebrzmia³a bez
echa obietnica nast¹pienia raju socjalistycznego w grudniu 1917 r., czyli w dwa miesi¹ce po
rewolucji paxdziernikowej.
Tymczasem wci¹¿ byli g³odni, pracowali na zniszczonych maszynach, zu¿ytemi narzêdzia-
mi, nadmiernie d³ugo, za niewykonanie robót, protesty i strajki rozstrzeliwani przez chiñskich
¿o³nierzy, lub czerwon¹ gwardjê; nie mieli ani ubrania, ani mieszkañ dogodnych i ciep³ych,
ani pomocy lekarskiej.
Teraz Lenin i Trockij mówili inaczej.
Wskazywali, ¿e Rosja nie posiada wspó³czesnych maszyn, ¿e robotnik jest ciemny, nie ma [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)